AplikacjeBranża ITPolecane tematy

Pomysł na automatyzację procesów i przetwarzania danych

Z Mirosławem Andziakiem, współtwórcą Infinite DATA, rozmawiamy o rezygnacji z pracy w korporacji, stworzeniu własnej firmy, najważniejszych barierach i obawach twórcy start-upu, rozwiązaniach do automatyzacji procesów IT, przekuwaniu pomysłu w gotowy produkt.

Pomysł na automatyzację procesów i przetwarzania danych

Czy lepiej pracuje się na własny rachunek niż w korporacji?

Odejście z korporacji ma wiele plusów, można realizować swoje pomysły. Odcina się całą nieefektywność, bezproduktywne zebrania, zapchany spotkaniami kalendarz. To wszystko znika. Każda decyzja biznesowa musi wpisywać się w dążenie do realizacji celu biznesowego. Nie wiem, czy to się włącza „właścicielskość”, czy zdrowy rozsądek? Ludziom także dajemy wolność działania i realizacji swoich koncepcji. Współpracujemy z kim chcemy, a nie z kim musimy, wybieramy współpracowników, partnerów, klientów… Wolność wyboru jest bardzo atrakcyjna. Oczywiście, ponosimy ryzyko. Często ludzie w korporacji są pod kloszem. Nas rynek w pełni weryfikuje, to najlepszy egzamin.

Czego się obawiasz?

Najbardziej utraty płynności finansowej, tego, że nasze plany zostaną zweryfikowane przez czas, coś się opóźni, a mamy stałe zobowiązania, które są nienegocjowalne. Poza tym sytuacja geopolityczna jest niepewna. Wszystko sprawia, że nie mam poczucia bezpieczeństwa szerokiego otoczenia. Zakładam, że będzie stabilnie. Stosujemy politykę dobrego zarządzania, lean start-up, każdy wydatek musi zbliżać do celu biznesowego, nie możemy sobie pozwolić na rozpasanie i euforię.

W latach 80. i 90. priorytetem była optymalizacja mocy obliczeniowej. Dziś proporcje się odwróciły. Teraz najważniejszym aktywem są dane. Nie sprzęt, który można sobie dość tanio dowolnie kupić. Firmy nie mają jednego narzędzia, które pozwoli im całościowo przełożyć dane na informacje biznesowe. Systemy są wyspowe, nikt nie widzi całości. Doszliśmy do wniosku, że wartością będzie to, iż dajemy pełną zarządzalność, przejrzystość i możliwość kontrolowania przetwarzania danych w informację.

Skąd wziął się pomysł na stworzenie własnej firmy, która w dodatku zamierza konkurować z największymi graczami na rynku rozwiązań typu Workload Automation?

Koncepcja powstała w 2009 r. w mojej głowie. Byłem typowym pracownikiem korporacji – Procter& Gamble, HP, Teradata. Miałem okazję pracować z różnymi organizacjami w różnych częściach świata. Miałem świadomość co duzi dostawcy zostawiają po sobie, po dużych projektach, z czym klient żyje później. Są to systemy niekoniecznie efektywne, bo kończy się projekt z niedociągnięciami. Jednocześnie poznałem kilku interesujących ludzi, którym podobały się moje pomysły, podzielali mój punkt widzenia, mieli aspiracje, ambicje, aby zrobić coś innego. W roku 2009 spotkaliśmy się we trzech, postanowiliśmy stworzyć firmę. Założyliśmy ją rok później, choć wciąż pracowaliśmy w korporacjach. Wiedzieliśmy, że pomysł będzie ewoluował, pierwsi klienci powiedzą nam, w jakich kierunkach możemy się rozwijać. Chcieliśmy też uniknąć utraty płynności finansowej. Dzięki temu istniejemy do dzisiaj i rozwijamy się organicznie.

I od razu zdecydowaliście, jakie rozwiązania będzie tworzyła Infinite DATA?

Wyodrębniliśmy kilka obszarów. Uznaliśmy, że Workload Automation ma największy potencjał. Postanowiliśmy, że firma, którą stworzymy, zajmie się tylko tym. Większość naszych konkurentów powstała w latach 80. i tworzy produkty w technologiach zakotwiczonych w tamtym okresie, mimo wydawania miliardów dolarów na R&D. Na rynku jest kilka ogromnych, przestarzałych rozwiązań, bardzo drogich, na które stać tylko największe firmy. Automatyzacja zaś i harmonogramowanie procesów odbywa się w bardzo nieuporządkowany sposób.

Tu zobaczyliście szansę dla siebie?

Tu jest nasza nisza, jesteśmy w stanie zrobić projekt 10 razy szybciej niż konkurencja. Możemy się szybko adaptować do nowych wyzwań, które zmieniły się od lat 80. i 90. Wtedy optymalizacja mocy obliczeniowej była priorytetem. Dziś proporcje się odwróciły. Teraz najważniejszym aktywem są dane, to jest złoto korporacji. Nie sprzęt, który można sobie dość tanio dowolnie kupić. Firmy nie mają jednego narzędzia, które pozwoli im całościowo przełożyć dane na informacje biznesowe. Systemy są wyspowe, nikt nie widzi całości. Doszliśmy do wniosku, że wartością będzie to, iż dajemy pełną zarządzalność, przejrzystość i możliwość kontrolowania przetwarzania danych w informację.

W jaki sposób podeszliście do prac związanych z przekuciem pomysłu w gotowy produkt?

Półtora roku spędziliśmy w laboratorium. Budowaliśmy koncepcje technologiczne. Sądzę, że udało nam się w tym procesie uniknąć wielu błędów. W roku 2012 zdecydowaliśmy się wprowadzić na rynek pierwszą wersję systemu do dystrybucji i zaczęła się walka o referencyjnych klientów. Nie wszyscy jeszcze rzuciliśmy pracę w korporacjach. Ja otrzymałem od firmy oficjalną zgodę na prowadzenie równolegle tej działalności.

Nasz produkt to platforma do automatyzacji procesów IT. Daje jeden punkt kontroli nad wszystkimi procesami w heterogenicznej architekturze, czyli takiej, do której każda firma będzie dążyć. Narzędzie jest proste we wdrożeniu i obsłudze. Pozwala też na patrzenie na procesy nie z perspektywy tylko zadań, lecz także korzyści, które dostarczają. Badamy całą historię przetwarzań, ale też algorytmy, które przewidują czasy zakończenia procesów. Potrzebujemy do utrzymania tych samych systemów o 50% mniej ludzi, odpada połowa czynności operacyjnych, a resztę jesteśmy w stanie zautomatyzować. Ludzie mają czas na kreatywność i nowe projekty.

Kim są twórcy Infinite DATA?

To Tomek Gorzkowski – też pracował w Teradata, a wcześniej w HP i Procter & Gamble. Jest Product Architektem. Adam Kaczmarek to szef R&D, zajmuje się rozwojem produktu, mieszka w Tajlandii, jest głównym innowatorem technologicznym. Ja prowadzę działalność marketingową i sprzedażową. Obecnie w rozwój firmy zaangażowanych jest 10 osób, mamy biuro i pracowników, ale staramy się jak najwięcej czasu spędzać u klientów.

Infinite DATA ma ogromne ambicje. Jakie są plany na przyszłość?

W tym roku będziemy obsługiwać tylko polskie firmy z sektora bankowego, ubezpieczeń i telekomunikacji. W roku 2016 chcemy wyjść poza Polskę. Nasze pierwsze cele to Europa Środkowo-Wschodnia i Skandynawia. W latach 2017-2018 planujemy rozwój globalny, stworzymy filie w Stanach Zjednoczonych i Azji. Zamierzamy stać się globalnym dystrybutorem naszego rozwiązania. Poszukamy też partnerów wśród amerykańskich funduszy venture capital. Chcemy być dostawcą oprogramowania, które będzie rozpoznawalne dla analityków na świecie. To marzenie, sprawdzamy, czy jest wykonalne.

W tym roku będziemy obsługiwać tylko polskie firmy z sektora bankowego, ubezpieczeń i telekomunikacji. W roku 2016 chcemy wyjść poza Polskę. Nasze pierwsze cele to Europa Środkowo-Wschodnia i Skandynawia. W latach 2017-2018 planujemy rozwój globalny, stworzymy filie w Stanach Zjednoczonych i Azji. Poszukamy też partnerów wśród amerykańskich funduszy venture capital.

Z kim już udało się nawiązać współpracę?

Współpracujemy m.in. z firmami konsultingowymi – Accenture i EY. Zostaliśmy dobrze przyjęci. Kibicują nam. Mamy też potencjalnych inwestorów, którzy dostrzegają nasz potencjał. Wydaje się, że droga wyspecjalizowanej spółki, budującej wartość wokół jednej platformy i produktu, to dobry pomysł. Będziemy szukać partnerów do wdrożeń.

Działacie na bardzo trudnym rynku, w jaki sposób niewielka, nowa firma radzi sobie z konkurencją?

W Polsce nie mamy teraz poważnej konkurencji. Wielu dostawców światowych miało problem, aby wejść na rynek, ze względu na cenę swoich rozwiązań. Jesteśmy realną alternatywą. Jesteśmy też wielokrotnie tańsi. Ponadto proponujemy nie tylko sprzedaż licencji, lecz także rozwiązania end-to-end. Zostawiamy klienta z wyszkolonym personelem i gotowym systemem, za który bierzemy całkowitą odpowiedzialność.

Skala rozwoju w Polsce jest jednak ograniczona liczbą klientów. To tylko największe firmy. Rynek europejski jest dla nas bardzo atrakcyjny. Jest pełen archaicznych, drogich w utrzymaniu rozwiązań. Ma ogromny potencjał z punktu widzenia nowego dostawcy. Dotychczasowe umowy utrzymaniowe nie pozostawiają klientom wyboru, muszą wymienić dotąd stosowane rozwiązania. Jednocześnie zmienia się percepcja IT. Można robić to samo, ale taniej. Przykładowo banki przenoszą się – w niektórych obszarach – na rozwiązania open source.To byłoby nie do pomyślenia jeszcze 10 lat temu.

Kim są pierwsi klienci Infinite DATA?

Pierwszym jest Alior Bank. Chcieliśmy zorkiestrować w tym banku przetwarzanie BI i zautomatyzować pracę analityków bankowych. Dzięki nowym narzędziom zapytania analityczne będą mogli automatyzować sami. Miałem wcześniejsze doświadczenie współpracy z Alior Bankiem, wdrażałem tam hurtownię danych. Zresztą bank miał bardzo podobną historię do naszej. W roku 2008 mieli świetny pomysł i doświadczonych ludzi. Klienci im zaufali. My przyszliśmy z dobrym pomysłem, nad którym pracowaliśmy przez dwa lata. Popatrzyli na nas przez pryzmat własnego doświadczenia i zaufali nam. Pojawili się jednak kolejni klienci, którzy widzą naszą pasję i chcą z nami współpracować.

Jak scharakteryzowałbyś polski rynek w zakresie rozwiązań typu Workload Automation?

Świadomość korzyści wynikających z automatyzacji jest niewielka. Mamy też do czynienia z wieloma zaszłościami, niedoskonałościami, z którymi klienci nauczyli się żyć i nie dostrzegają alternatywy. Staramy się ich edukować. Ważna grupa odbiorców narzędzi Workload Automation to spółki-córki dużych korporacji, kopiujące standardy i najlepsze praktyki z centrali. Sprawdzające się w tamtych realiach i w dużej skali rozwiązania na naszym rynku okazują się jednak drogie i nieefektywne. To nisza dla nas. Jest także rzesza mniejszych firm, których nie stać na rozwiązania klasy Enterprise oferowane przez dużych dostawców. Jesteśmy w stanie obsłużyć 10 tys. serwerów i miliona, równolegle przetwarzanych zadań. Dla polskiego rynku to za dużo, największe firmy przetwarzają do 10% tych wartości.

Czy zjawisko Big Data zmienia sposób, w jaki funkcjonują firmy i wykorzystują narzędzia Workload Automation?

Ilość danych rośnie bardzo szybko. Upowszechniają się rozwiązania typu Internet of things, machine-to-machine communication, a sensory są tak tanie, że można je instalować wszędzie. Dla organizacji oznacza to, że będą musiały sobie radzić z dużo większymi wolumenami danych pochodzącymi z heterogenicznych źródeł. Są to dane z internetu, z mediów społecznościowych, z czujników w magazynach itd. Sposób i efektywność wykorzystania danych będzie determinować konkurencyjną pozycję firm w przyszłości. Klienci też zmieniają wymagania. Upatrujemy w tym szansę dla siebie.

 

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *