Google jest jednym z graczy technologicznych, którzy mogą wykorzystać dane statystyczny ze smartphonów użytkowników do analizowania rozprzestrzeniania się wirusa SARS-CoV-2 i, docelowo, ograniczenia tego zjawiska. Nieoficjalnie mówi się, że w projekt analizy danych użytkowników na potrzeby walki z pandemią zaangażowanych może być nawet 60 firm technologicznych, w tym także Facebook, Apple i Uber. Niektórzy amerykańscy politycy obawiają się jednak, czy takie działania nie będą wiązały się z naruszaniem prywatności użytkowników.
Wedle nieoficjalnych doniesień, pomysł na wykorzystanie do walki z wirusem danych o pozycji użytkowników wyszedł kilka dni temu z amerykańskich instytucji publicznych – przedstawiciele działających przy Białym Domu instytucji Office of Science of Technology oraz Office of American Innovation zwrócili się do kilkudziesięciu amerykańskich firm z pytaniem, czy te byłyby w stanie analizować informacje o pozycji swoich klientów i wykorzystać wyniki tych analiz do badania tego, w jaki sposób rozprzestrzenia się koronawirus i co wpływa na tempo, kierunki i skalę owego rozprzestrzeniania. Posiadanie takich informacji pozwoliłoby naukowcom efektywniej przewidywać rozwój sytuacji związanych z epidemią oraz oceniać efektywność podejmowanych obecnie działań zaradczych (np. kwarantanny czy społecznej izolacji).
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w ów projekt docelowo zaangażowanych ma być nawet ok. 60 amerykańskich podmiotów – od największych graczy z branży IT, takich jak Facebook, Google, Apple czy Uber, przez mniejsze firmy, aż po instytucje publiczne i placówki opieki zdrowotnej.
I choć cel wydaje się szczytny, to dość szybko pojawiły się wątpliwości dotyczące zagrożeń prywatności użytkowników – znany z działań związanych z dbaniem o prywatność konsumentów w USA senator Ed Markey wystosował do Michaela Kratsiosa pełniącego funkcję oficjalnego CTO USA, w którym domaga się szczególnej dbałości o zapewnienie ochrony danych użytkowników, których dane mogą być analizowanie. Biorąc pod uwagę liczbę firm, które – wedle nieoficjalnych informacji – są zaangażowane w to przedsięwzięcia, sprawa może dotyczyć większości mieszkańców USA.
Powołując się na doniesienia prasowe, Ed Markey domaga się, by w razie realizacji owego projektu władze były w stanie przedstawić wiarygodne dowody, że gromadzone na jego potrzeby dane są odpowiednio zanonimizowane – tak, by ich agregowanie i przetwarzanie nie stanowiło zagrożenia dla poufności obywateli USA. Polityk poprosił też o przedstawienie zasad zbierania, anonimizowania, przechowywania, udostępniania oraz przetwarzania owych informacji, a także określenie kto dokładnie i na jakich zasadach miałby do nich dostęp.
Amerykańskie władze na razie nie odniosły się do tego listu. Oświadczenia wydały za to firmy Facebook oraz Apple – obie zgodnie, choć niezależnie od siebie zapewniły, że senator na razie nie ma żadnych powodów do zmartwień. Przedstawiciele Facebooka poinformowali, że serwis nie zamierza z nikim dzielić się danymi o lokalizacji swoich użytkowników, a także że do firmy nie dotarło żadne oficjalne zgłoszenie w takiej współpracy. Rzecznik Apple oświadczył natomiast, że jego firma nie gromadzi takich danych, więc siłą rzeczy nie ma się czym dzielić.