Sztuczna inteligencjaRynekPolecane tematy

Na czym polega i co tak naprawdę oznacza regulacja AI Diffusion

Rozporządzenie „Framework for Artificial Intelligence Diffusion” – opublikowane przez administrację ustępującego prezydenta USA Joe Bidena – dotyczące zacieśnia kontroli nad sprzedażą chipów służących do trenowania największych modeli AI, rozgrzało do czerwoności krajową przestrzeń publiczną. Według wielu komentatorów, spycha bowiem Polskę do drugiej ligi państw pod względem możliwości rozwoju technologii i rynku usług obliczeniowych. Czy tak jest rzeczywiście? Przyjrzyjmy się bliżej tej regulacji – na czym polega i co tak naprawdę oznacza. 

Na czym polega i co tak naprawdę oznacza regulacja AI Diffusion

Rozporządzenie AI Diffusion tworzy globalny system licencjonowania eksportu zaawansowanych chipów AI. Jak poinformowano, ma na celu zachęcanie do rozwoju AI w krajach zaprzyjaźnionych z USA oraz motywowanie firm na całym świecie do przyjmowania amerykańskich standardów. W tym celu stworzono trzy poziomy ograniczeń dotyczących półprzewodników, aby w ten sposób regulować sprzedaż chipów AI używanych w centrach danych.

  • W pierwszym poziomie niewielka grupa osiemnastu sojuszników USA utrzyma nieograniczony dostęp do amerykańskich chipów. Obejmuje ona następujące kraje: Australię, Kanadę, Nową Zelandię, Wielką Brytanię, Japonię, Tajwan, Holandię, Koreę Południową, Belgię, Danię, Finlandię, Francję, Niemcy, Irlandię, Włochy, Norwegię, Hiszpanię i Szwecję.
  • Na drugim poziomie znalazła się większość państw świata, które będą musiały zmierzyć się z ograniczeniami całkowitej mocy obliczeniowej, jaką może importować, chyba że moc obliczeniowa będzie hostowana w zaufanych i bezpiecznych środowiskach. W tej grupie znalazła się Polska, która może kupić 50 tys. kart GPU w okresie 2 lat. Istnieje również możliwość zwiększenia tego limitu dwukrotnie, do 100 tys. kart.
  • Trzeci poziom stanowi grupa przeciwników USA – przede wszystkim Rosja i Chiny – którzy zostaną skutecznie zablokowani przed importowaniem chipów.

W krajach z pierwszego poziomu, firmy mogą wdrażać tyle mocy obliczeniowej, ile chcą. Jeśli będą chciały rozwijać się w krajach spoza pierwszej grupy, mogą ubiegać się o tzw. uniwersalne oznaczenie Validated End User. Ten status daje tym firmom – to ukłon w stronę takich gigantów jak Amazon, Google czy Microsoft – ogólne pozwolenie na wdrażanie chipów w centrach danych w większości innych krajów. Pod warunkiem, że będą przestrzegać stosunkowo prostych wymagań bezpieczeństwa. Muszą również przechowywać co najmniej połowę swojej całkowitej mocy obliczeniowej na terytorium USA i nie mogą wdrażać więcej niż jedną czwartą swojej całkowitej mocy obliczeniowej poza krajami pierwszej warstwy. I nie więcej niż 7% w dowolnym pojedynczym kraju drugiego poziomu.

Jak wskazują eksperci z Carnegie Mellon University: “Te ograniczenia pozwalają amerykańskim firmom technologicznym kontynuować duże inwestycje w infrastrukturę AI w większości krajów świata, bez konieczności uzyskiwania indywidualnych zezwoleń licencyjnych. Zapewniając jednocześnie, że światowa moc obliczeniowa i jej najważniejsze centra danych w dużej mierze pozostaną w Stanach Zjednoczonych i u ich najbliższych partnerów”.

Kraje drugiej kategorii

Zdecydowana większość krajów znajdujących się w drugiej kategorii, stoi w obliczu limitów mocy obliczeniowej. Jak już wspomniano przy okazji Polski, limit ten wynosi 50 000 zaawansowanych chipów AI do 2027 roku, chociaż liczba ta może się podwoić, jeśli dany kraj osiągnie porozumienie ze Stanami Zjednoczonymi.

“Poszczególne firmy mające siedzibę w krajach drugiej kategorii – przykładowo taki gigant technologiczny z Emiratów Arabskich jak G42 – mogą uzyskać dostęp do znacznie wyższych limitów, jeśli złożą wniosek o własny krajowy status zatwierdzonego użytkownika końcowego. Proces ten obejmuje składanie weryfikowalnych zobowiązań dotyczących bezpieczeństwa, zarówno fizycznego, jak i cybernetycznego, oraz zapewnień, że nie będą używać tych chipów w sposób naruszający prawa człowieka (np. poprzez wdrażanie ich do celów nadzoru na dużą skalę). Jeśli firma uzyska ten status, importowane przez nią chipy nie będą wliczane do ogólnego maksymalnego limitu kraju, co ma być posunięciem mającym na celu stworzenie zachęt dla zagranicznych firm do przyjęcia amerykańskich standardów AI” – tłumaczą specjaliści z Carnegie Mellon University.

Nowa zasada ogranicza również eksport i szkolenie zagraniczne, zastrzeżonych wag modeli sztucznej inteligencji powyżej pewnego progu, którego nie spełnia żaden istniejący model.

“Po roku na dostosowanie się, firmy będą musiały przestrzegać standardów bezpieczeństwa, aby hostować wagi modeli potężnych systemów sztucznej inteligencji w krajach poziomu pierwszego lub drugiego. Ograniczenia te nie dotyczą jednak modeli o otwartej wadze – modeli, które umożliwiają publiczny dostęp do ich kodu bazowego – a progi dla modeli kontrolowanych automatycznie dostosowują się w górę wraz z rozwojem modeli o otwartej wadze. Ogólnie rzecz biorąc, wymagania dotyczące wag modeli są mniej uciążliwe, niż sugerowałyby wyciekające wersje rozporządzenia” – wskazują eksperci z amerykańskiej uczelni. “Zasada ta jest złożonym i ambitnym elementem polityki gospodarczej. Jednak elementy ram mogą na pierwszy rzut oka wydawać się bardziej dramatyczne niż są w rzeczywistości. W końcu większość globalnej mocy obliczeniowej AI jest już skoncentrowana w Stanach Zjednoczonych, a amerykańscy dostawcy już dominują na globalnym rynku infrastruktury chmurowej. Niemniej jednak ramy te niewątpliwie wpłyną na przyszłe decyzje dotyczące infrastruktury, ograniczając zdolność przemysłu do planowania dużych klastrów mocy obliczeniowej w krajach poziomu drugiego i zachęcając do budowy dodatkowych centrów danych w Stanach Zjednoczonych” – dodają.

Jak do tego doszło?

Według amerykańskich ekspertów, wprowadzona regulacja jest próbą udzielenia odpowiedzi na pytanie, które wkrótce stanie się kluczowe dla amerykańskiej polityki zagranicznej i strategii gospodarczej – jak szeroko Stany Zjednoczone powinny udostępniać swoje technologie AI?

Jest to próba znalezienia złotego środka między dwoma konkurującymi priorytetami. Z jednej strony szybko rosnący globalny apetyt na amerykańską technologię AI może generować ogromne przychody dla amerykańskich firm technologicznych i pomóc wciągnąć państwa, które dryfowały w stronę chińskiego ekosystemu gospodarczego, z powrotem do amerykańskiej strefy wpływów technologicznych. Ta uwaga stwarza silne bodźce dla amerykańskich firm do eksportowania produktów i standardów zarządzania za granicę tak szybko, jak to możliwe” – podkreślają analitycy amerykańskiego uniwersytetu. Ich zdaniem taki stan rzeczy stanowi naturalną zachętę dla amerykańskich regulatorów do udzielenia zgody na ten eksport amerykańskich technologii do miejsc takich jak państwa Zatoki Perskiej, które są coraz bardziej zainteresowane pozyskiwaniem zaawansowanej amerykańskiej technologii AI, lub do Azji Południowo-Wschodniej, gdzie realizowane są duże projekty inwestycyjne w obszarze centrów danych.

Z drugiej strony, decydenci amerykańscy martwią się o gwałtowny rozwój potężnych systemów AI, które mogą mieć krytyczne implikacje dla bezpieczeństwa narodowego. Jeśli AI stanie się strategiczną technologią nadchodzących lat – technologią, która może przynieść głębokie przełomy ekonomiczne i militarne – wówczas urzędnicy amerykańscy chcą się upewnić, że Stany Zjednoczone i ich najbliżsi sojusznicy zachowają fizyczną kontrolę nad możliwością opracowywania i wdrażania najbardziej wydajnych systemów. Ten imperatyw przemawia na korzyść zapobiegania szerokiemu rozpowszechnianiu najnowocześniejszej technologii sztucznej inteligencji każdemu, kto nie jest zaufanym sojusznikiem lub partnerem USA” – analizują eksperci Carnegie Mellon University.

Regulacja AI Diffusion stara się więc znaleźć kompromis między dwoma powyższymi względami. Jak dodają specjaliści, ma ona swoje korzenie w kontroli eksportu wprowadzonej przez administrację Bidena w 2023 roku, która rozszerzyła ograniczenia sprzedaży najwyższej klasy chipów sztucznej inteligencji poza Chiny na kilka innych krajów. Obejmowała ona niektóre kraje Bliskiego Wschodu – takie jak Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska – które poszukują dostępu do mocy obliczeniowej USA, aby napędzać swoje ambicje w zakresie AI, ale jednocześnie mają bliskie powiązania z Chinami i innymi konkurentami USA.

“Amerykańscy urzędnicy obawiali się, że chińskie instytucje mogą uzyskiwać zdalny dostęp do chipów sztucznej inteligencji, omijając amerykańskie kontrole poprzez korzystanie z usług przetwarzania w chmurze za granicą lub budowanie centrów danych pod firmami fasadowymi w krajach, które nadal mogą importować chipy. Aby ograniczyć to ryzyko, Waszyngton wymagał od krajów, takich jak Zjednoczone Emiraty Arabskie uzyskania licencji przed zakupem stosownych układów. Ostatecznie przyznał niektóre z tych licencji, ale dopiero po miesiącach negocjacji, których kulminacją było pozbycie się przez G42 chińskich firm, usunięcie technologii Huawei i partnerstwo z Microsoftem w zamian za dostęp do chipów Nvidii” – tłumaczą eksperci z Carnegie Mellon University.

I dodają, że amerykańskiej administracji zależało na stworzeniu ram, które zastąpiłyby elementy tego doraźnego procesu licencjonowania, masowym, ujednoliconym systemem kontroli dostępu do takich technologii. “Aby ograniczyć ryzyko przekierowania do Chin lub zdalnego dostępu przez Chiny, starali się wykorzystać amerykańskich dostawców usług w chmurze jako strażników dostępu do sztucznej inteligencji w tych krajach. Poprzez rozszerzenie zatwierdzonego programu użytkownika końcowego, chcieli umożliwić szerszej grupie zaufanych lokalnych podmiotów – które mają udokumentowane doświadczenie w zabezpieczaniu przed kradzieżą i niewłaściwym wykorzystaniem – odgrywanie podobnej roli strażnika. Próbowali zastąpić pracochłonne podejście do licencji indywidualnych w celu nabycia układów scalonych – w miejscach takich jak Bliski Wschód – pojedynczym zezwoleniem, które po uzyskaniu powinno umożliwić lokalnej firmie wydajne kontynuowanie inwestycji z mniejszą liczbą wymagań. I chcieli to wszystko zrobić, zapewniając jednocześnie, że amerykańskie firmy technologiczne nie zezwolą na offshoring amerykańskiej mocy obliczeniowej do państw niedemokratycznych i niezrzeszonych” – podkreślają analitycy Uniwersytetu Carnegiego i Mellonów.

Reakcja na AI Diffusion

Wspomniana regulacja spotkała się z silnym sprzeciwem niektórych amerykańskich firm, które ostrzegają przed poważnymi, niezamierzonymi konsekwencjami. Przeciwko temu rozporządzeniu intensywnie lobbowały zwłaszcza Nvidia (o czym pisaliśmy już tu) i Oracle. Ta ostatnia firma opisała ją jako „najbardziej destrukcyjną, jaka kiedykolwiek uderzyła w amerykański przemysł technologiczny” i jako „najgorszy w historii rządowy pomysł na technologię”.

Jak wskazują amerykańscy eksperci, część tej krytyki wynika z koncentracji na własnej działalności. Regulacja ogranicza bowiem możliwości sprzedaży produktów przez te firmy, tworzy nowe wymogi zgodności i zmusza je do ponownego przemyślenia niektórych lokalizacji pod kątem ekspansji międzynarodowych centrów danych. Jednocześnie, u podstaw protestu branży leży też szersza logika i perspektywa strategiczna. Firmy te wskazują bowiem, że głównym skutkiem wprowadzonej regulacji będzie przekazanie większości globalnego rynku AI chińskim konkurentom, takim jak Alibaba, Huawei i Tencent. Nakładając zbyt wiele ograniczeń na kraje drugiego poziomu – a więc na zdecydowaną większość świata – przepis ten po prostu zachęci te kraje do zwrócenia się w stronę Chin. Kraj ten stanie się bowiem jedyną realną alternatywą na rynku, w celu uzyskania dostępu do chipów AI.

“Obawy o zdolność Chin do „uzupełniania” zamówień na chipy AI – czyli wkraczania jako alternatywny dostawca dla krajów drugiego poziomu – odegrały znaczącą rolę w rozważaniach administracji w ciągu ostatniego roku. Jednak zdaniem administracji, pomimo imponującego postępu, jaki chińskie firmy poczyniły w rozwoju modeli AI, nie ma dowodów na to, że mają one zdolność do eksportowania dużej liczby chipów AI teraz i w niedalekiej przyszłości. Przykładowo, Huawei nie wydaje się budować żadnych centrów danych wyposażonych we własne zaawansowane chipy AI poza Chinami, a Chiny nadal wkładają ogromne wysiłki w gromadzenie, przemycanie i importowanie niższej jakości zachodnich chipów AI na własne potrzeby krajowe. Dopóki ich krajowe potrzeby pozostaną niezaspokojone – jak twierdzą urzędnicy – Chiny nie będą eksportować wielu najnowocześniejszych układów scalonych AI. Zapewni to Stanom Zjednoczonym znaczną dźwignię do żądania przyjęcia amerykańskich standardów i gwarancji bezpieczeństwa w zamian za dostęp do amerykańskiej mocy obliczeniowej. Ta dźwignia może się zmniejszyć, gdy Chiny zwiększą zdolność do produkcji zaawansowanych układów scalonych na skalę, ale na razie firmy amerykańskie pozostają zdecydowanie dominującymi graczami, jeśli chodzi o eksport sprzętu obsługującego AI” – twierdzą specjaliści z Carnegie Mellon University.

Eksperci wskazują również, że rząd USA będzie musiał uważnie monitorować reakcję międzynarodową. Prawie dwa tuziny państw należących do NATO znalazło się bowiem w “drugiej lidze”. Podobnie jak Indie – kluczowy partner azjatycki i kraj o dużych ambicjach technologicznych.

“To, co decydenci amerykańscy mogą postrzegać jako odpowiedzialne wysiłki na rzecz zapewnienia bezpiecznego rozwoju i wdrażania potężnych systemów AI, może być postrzegane przez inne narody jako przymusowe narzucanie wartości USA. Zasada ta może wzmocnić narrację, że Stany Zjednoczone są zdecydowane utrwalić długoterminową dominację amerykańskich firm technologicznych. Pewne napięcia dyplomatyczne są nieuniknione w każdej próbie zrównoważenia reakcji na uzasadnione zagrożenia bezpieczeństwa narodowego ze wsparciem dla globalnej ekspansji biznesowej. Chociaż wpływ tej regulacji na większość krajów będzie ograniczony: dotyczy ona przede wszystkim kilku krajów, które mają ambicję i zdolność do budowy dużych centrów danych AI i nie wpływa na ich zdolność do angażowania się i czerpania korzyści z większości elementów łańcucha wartości AI” – podkreślają eksperci Carnegie Mellon University.

Co na to Donald Trump?

Wciąż nie wiadomo co stanie się ze wspomnianą regulacją, wraz z objęciem urzędu przez nową administrację prezydenta elekta Donalda Trumpa. Bez wątpienia Donald Trump i jego sztab ponownie przyjrzą się temu, jak – lub czy – regulować eksport zaawansowanej amerykańskiej technologii AI. Będą jednak musieli liczyć się z presją bezpieczeństwa narodowego i zachętami ekonomicznymi, które kierowały rozwojem tej polityki przez administrację Bidena.

“Jeśli administracja Trumpa rzeczywiście zniesie tę zasadę, będzie musiała opracować własne podejście i ustalić, w jaki sposób chce zapobiec chińskiemu obchodzeniu kontroli eksportu USA poprzez przemyt chipów i zdalny dostęp. Będzie zmuszona do stworzenia własnego planu udostępniania wrażliwych technologii USA krajom wahającym się, które również rozwijają powiązania z Chinami. Będzie musiała opracować sposób na to, aby zapewnić, że Stany Zjednoczone i ich bliscy sojusznicy ustalą normy i standardy, według których sztuczna inteligencja jest wykorzystywana, zachowując jednocześnie kontrolę nad kluczowymi centrami danych AI. Ramy określone w tej zasadzie nie są jedynym sposobem osiągnięcia tych celów. Jest to jednak podejście, które następna administracja powinna dokładnie przestudiować” – podsumowują specjaliści z Carnegie Mellon University.

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *