BiznesPraca

Czy myślenie ma przyszłość w erze cyfryzacji?

Z prof. Dariuszem Dolińskim, psychologiem społecznym, wykładowcą Uniwersytetu SWPS oraz Zofią Dzik, impact inwestorem i Prezesem Zarządu Instytutu Humanites, twórcą agendy corocznej Konferencji Spójne Przywództwo. Człowiek i Technologia rozmawiamy o zdolności człowieka do myślenia w dobie cyfryzacji.

Czy myślenie ma przyszłość w erze cyfryzacji?

Panie Profesorze, jest Pan mówcą IX Konferencji dla Liderów Biznesu – „Spójne Przywództwo™ Człowiek i Technologia” Instytutu Humanites. To konferencja od lat dotykająca kondycji człowieka w kontekście cyfryzacji. Hasłem przewodnim Pana wystąpienia jest zdolność do myślenia. Czy ona rzeczywiście zanika w erze cyfrowej? Czy przyczynia się do tego sposób i ilość informacji z jaką mamy do czynienia?

Dariusz Doliński (D.D.): Może zobrazujmy tę zmianę. Klasyk myśli socjologicznej, Marshall McLuhan, znany z pojęcia globalnej wioski, sformułował także twierdzenie, że XXI wiek będzie wiekiem obrazu, a zmiana dokona się kosztem słowa pisanego. Na każdym kroku się to potwierdza i umacnia. Ludzie mają wyraźne problemy z czytaniem dłuższych tekstów, ale i pisaniem. Inaczej przyswajają informację, komunikują się, inaczej więc myślą. Nie chcę narzekać na studentów, bo na nich narzeka się do średniowiecza. Ale to szkoła nie uczy ich pisania, wyrażania się, formułowania wypowiedzi według struktury informacji. Współczesny człowiek ma większy kłopot ze słowem a dobrze przyswaja obraz. Chętniej obcuje z wyobrażeniem rzeczywistości niż z rzeczywistością.

Czy to coś jakby przejście w świat ułudy? Koreański filozof Byung-Chul Han pisze o tym, jak bardzo nasz mózg jest nieprzygotowany do dzisiejszego świata: nie może skalować zasobów, potrzebnych, aby przyjmować więcej informacji, mózg „cierpi” nie poznając świata, tylko jego reprezentację.

D.D.: Mózg na pewno ewolucyjnie nie jest przystosowany do tego, jak go dziś bombardujemy. Potwierdza się to nawet w tak banalnej sytuacji, jak sięgnięcie po zestaw głośnomówiący w czasie jazdy samochodem. Nasz mózg musi sobie podczas rozmowy jednocześnie wyobrażać rozmówcę, więc poświęca na to pewną część uwagi.  Część przeznaczona jest już na jazdę samochodem, cześć zajęta rozmową, a część musi jeszcze wyobrażać sobie osobę, której nie widzimy. Podobnie bezradny okazuje się człowiek w starciu z Internetem czy robotem. Stosujemy równanie mediów, tj. traktujemy komputer czy robota tak, jakby to był rzeczywistym człowiek. Ludzie cierpią, kiedy dostaną polecenie „uderz prądem robota”. Z obiektywnej perspektywy to absurdalne, a mózg wpada jednak w taką pułapkę. Cyfryzacja przynosi zmianę nieporównywalną z niczym, czego doświadczyliśmy na przestrzeni tysięcy lat ewolucji mózgu.

Czy zmiany, które są takim kłopotem w wymiarze poznawczym dla mózgu przynoszą też agresję, skłonność do przemocy i polaryzację poglądów, wzmożenie narcystycznych rysów osobowości, które w sytuacji takiego zamieszania łatwiej dochodzą do głosu? Czy to sploty jednej tkaniny?

D.D.: Z jednej strony częstotliwość agresji, zabijania spada, choćby w porównaniu z tym, co miało miejsce 100 albo 200 lat temu. Ale zarazem Internet oswaja okrucieństwo i skłonność do agresji. Hejt internetowy jest największym problemem dla młodzieży, większym niż nawet pornografia. Bardziej agresywne w tej sferze werbalnej są przy tym dziewczynki i młode kobiety. Mężczyźni nadal dominują w statystykach przemocy fizycznej, choć gdybyśmy odcięli 5% najbardziej agresywnych kobiet i mężczyzn, to ta różnica międzypłciowa zanika. W przemocy rówieśniczej z pewnością przeważają jednak dzisiaj dziewczyny.

Zofia Dzik (Z.D.): Nawiązujemy do tego w programie konferencji, wprowadzając temat „Dlaczego współczesne kobiety powinny zadbać o mężczyzn?”. Generalnie konferencja koncentruje się na tym, w jaki sposób możemy w nowych warunkach zachować właściwą człowiekowi zdolność  refleksji, myślenia i tworzenia. Dotychczas nas to wyróżniało jako gatunek, ale dziś ten wyróżnik jest zagrożony, odkąd żyjemy w czasach przebodźcowania, natłoku informacji, fake news. Są oczywiście książki i teorie od dawna kwestionujące refleksyjność człowieka, twierdzące, że nigdy nie było więcej niż 2-10% myślącej populacji. Tymczasem w ostatnim czasie brakuje jeszcze bardziej przestrzeni na refleksję. Dotyczy to nas dorosłych, ale też szczególnie młodzieży. Znakiem czasów jest obraz młodego człowieka w słuchawkach przy każdej czynności, nawet spacerze.  To odcina nasz mózg od możliwości kształtowania swojej wrażliwości na otoczenie, naturę. Możemy nie usłyszeć nie tylko śpiewu ptaków, ale nawet wołania o pomoc…

Od ponad dekady wydarzenie to wymyka się konwencji typowych konferencji biznesowych i eklektycznie łączy grono ekspertów, właścicieli firm i kluczową kadrę zarządzającą. Zwiększa świadomość kompleksowości i tempa rozwoju technologicznego oraz wskazuje na jego wieloaspektowe skutki, zderzając świat mikro i makro. Wyznacza trendy, porusza ważne dla liderów tematy łączące różne światy wokół przywództwa, człowieka i technologii. Zwraca uwagę na potrzebę poszukiwania odpowiedzi poza silosami, w obszarach niepowiązanych bezpośrednio z biznesem czy technologią.

Stawiamy nieustannie pytanie: dokąd zmierzamy? Czy świadomie odłączamy się od rzeczywistości, odwracamy wzrok i chętnie przyjmujemy, kiedy ktoś podejmuje decyzje za nas? W przestrzeni cyfrowej jest ukryta zasadnicza pułapka ograniczenia pola wyboru. Prof. Barbara Fatyga nazwała to rosnącą tępota intelektualną. Człowiek współczesny zmierza w stronę otępienia i utraty wewnętrznej samosterowalności, poddaje się impulsom. W ramach konferencji staramy się szukać drogi wyjścia. Stajemy więc w opozycji do niezwykle popularnego dziś Yuvala Harariego – staramy się budzić człowieka. Człowiek, w mojej ocenie to jednak coś więcej niż rozum, konsumpcja, algorytm.

Jak jest z tym myśleniem, Panie Profesorze?

D.D.: Trwa fundamentalny spór w psychologii klinicznej o to, dlaczego ludzie nie myślą. Z jednej strony odpowiedzią jest wspomniane przebodźcowanie. Nie ma energii do myślenia. Istnieją oczywiście ewolucyjne filtry informacyjne, pozwalające nam w ogóle funkcjonować. Do mieszkańca miasta dociera dziennie ok 1200 reklam, choć on sam zarejestruje zaledwie kilka. Druga grupa badaczy uważa, że człowiek jest po prostu leniwy – to wynika z braku chęci, motywacji. Jedna i druga strona zarzuca się dowodami na obie tezy.

Z.D.: Myślimy dzisiaj mniej czy więcej?

D.D.: Przez wiele lat mówiono, że inteligencja ludzka rośnie. To oczywisty błąd logiczny, zawsze badając iloraz inteligencji zakłada się wartość 100 jako normę dla danej społeczności w danym czasie. Z tej perspektywy niemożliwe, aby mówić o wzroście czy spadku średniego IQ. Ale przechodząc do przykładów: jeśli krytykujemy niezdolność do czytania długich tekstów i skupienia, to z kolei – czy my potrafilibyśmy tak „klikać”, jak oni? A to też przejaw jakiejś, odmiennej inteligencji, zdolności. To inne umiejętności i inny rodzaj inteligencji. Ludzie obecnie są inaczej inteligentni niż 30-40 lat temu.

ZD: Ale inteligencja i myślenie to nie to samo. Czy człowiek ma dziś szansę, aby myśleć? Stanisław Lem zastanawiał, na ile człowiek ewoluuje w stronę robota. Czy już dziś, pomiędzy bodźcem a reakcją, jest jeszcze czas na refleksję? Rozwój internetu, gamifikacja  bardzo ograniczyły obszar odroczonej gratyfikacji. Jesteśmy zawsze kilka klików od nagrody i przyzwyczajamy mózg do takiego funkcjonowania. Tymczasem chcielibyśmy rozwijać myślenie krytyczne w młodym pokoleniu jako niezbędną kompetencję przyszłości. Tylko w jaki sposób, kiedy otoczenie temu nie sprzyja? Facebook, TikTok, Google na pewno tego nie wspierają.

Algorytmy już dawno odkryły, że polaryzacja jest dla nich zyskowniejsza. A to się uzyskuje przez „angażujące treści”, co jest eufemizmem na podsycanie różnic, konfliktów. Dowody na to przedstawiała sygnalistka Facebooka, Francis Haugen. System sterowania reklamą Google nie jest lepszy, nie widzę tu specjalnej różnicy. Big Tech walczy, aby zawładnąć naszą uwagą, aby skupić naszą uważność i podtrzymać polaryzację.

Osobną kwestią jest zagadnienie sekularyzacji życia, wyjałowienie go z pierwiastka duchowego, który był zawsze sposobem ochrony człowieka przed światem. Dzisiejszy człowiek wchodzi w tryb, w którym gubi w zasadzie wszystko to, co jest wyróżnikiem człowieczeństwa. Ukułam kiedyś taki termin „tunelowego rozwoju”, który między innymi odnosi się do bezrefleksyjnego, szybkiego życia opartego na automatyzmach.

Niestety dostatecznego wsparcia nie daje też system edukacyjny. Wiele szkół mierząc się z przeładowaną podstawą programową i brakami kadrowymi ciągle przygotowuje dzieci i młodzież bardziej do kolejnego testu niż do samodzielnego, odpowiedzialnego życia. Można przejść przez system edukacji i nigdy nie słyszeć pytania: co naprawdę myślisz?

D.D.: Zmiany jakie nastąpiły wraz z pojawieniem się Internetu są bardzo szerokie. I oczywiście mają wymiar społeczny, można przez taki pryzmat na nie spojrzeć. Choćby na miejsce ludzi starszych. Ich status pozornie stracił na znaczeniu, bo nie są już tak istotnymi nośnikami wiedzy, doświadczenia tradycji. To jednak proces, który w zasadzie trwa od wynalezienia pisma. Zwróciłbym uwagę na coś pozytywnego. W badaniach nad możliwościami poznawczymi u osób starszych, prof. Barbara Centek słusznie zwróciła uwagę, że starzenie się mózgu dotyczy pamięci, a nie umiejętności przetwarzania informacji. Dlatego dla osób starszych Internet jest coraz częściej podpórką, protezą pamięci, pozwalającą funkcjonować lepiej. Potencjalnie – także w wymiarze refleksji, weryfikowania źródeł informacji, podpierania swoich decyzji o potwierdzone informacje.

Ale z drugiej strony, Internet to demokratyzacja opinii. Taką samą wagę ma wpis specjalisty w danej dziedzinie jak i „kibica” tego zagadnienia. Szczególnie po 3-4 tygodniach, kiedy występuje tzw. efekt śpiocha – po tym czasie opinia „kibica” i „profesora” są równoważne. Pamiętamy przekaz, nie pamiętamy źródła.

To z kolei sprzyja myśleniu spiskowemu, w którym nic już nie musi być spójne. To właśnie zmienia internet. Mówimy o podmiotowości w erze cyfrowej a ja czasem mam wrażenie, że tę potrzebę wolności przeszacowujemy. W kluczowym momencie naszej najnowszej historii, podczas półwolnych wyborów 1989 do urn poszło tylko 62% osób.

Z.D.: Nigdy nie jest za późno, aby budzić człowieka w człowieku. Po pierwsze, warto i można wyjść z rozwoju tunelowego, odcinającego refleksję nad kontekstem własnych działań i sądów. Po drugie, ważną rzeczą jest szukanie międzypokoleniowych powiązań. W pandemii gorzej poradziły sobie osoby młode niż starsze. Posiadają więc jakieś doświadczenie, obce młodszym, skoro lepiej przetrwały taką sytuację. Warto się go nauczyć. Widać tutaj wiele analogi do słynnego eksperymentu Cahuna Mouse utopia, warto go sobie odświeżyć dla przestrogi.

Po trzecie, pora zmienić nastawienie biznesu do kwestii samodzielnego myślenia pracowników. Biznes przez lata wspierał kulturę biernego wykonywania poleceń. Szukamy poddanych jednostek a zarazem osób kreatywnych – to stoi w jaskrawej sprzeczności, szczególnie dziś. W ogóle jest tutaj ogromna przestrzeń dla biznesu do wsparcia społecznej transformacji i o tym właśnie przede wszystkim mówimy na konferencji, która jest adresowana do liderów biznesu. Zwracamy uwagę na to, że liderzy biznesu, skoncentrowani na swoich biznesowych celach, pomimo deklaracji w zakresie CSR czy ESG nader często odwracają oczy od tego dokąd zmierza świat i dokąd zmierza człowiek.

Potrzeba powrotu do myślenia przyczynowo-skutkowego. To jednak proces zakrojony na pokolenia.  Na razie biznes brnie w ścieżkę gamifikacji zamiast „boostingu” – wspierania świadomości. Przejawem tego jest tzw. nudging, czyli sugerowanie wyborów, odbieranie pełni decyzyjności. Z zasady odcina się przy tym szerszy kontekst, a nagradza za „potulność” i bezproblemowe potwierdzanie podsuwanych wyborów.

D.D.: Można to powiązać z zagadnieniem formowania człowieka. Sformułowałem kiedyś z nieżyjącym już prof. Andrzejem Szmajke pół żartem pół serio „teorię dobrego podwórka” – jeśli ktoś wychował się na dobrym podwórku, to szanuje innych, potrafi się zachować, pomóc albo współpracować. Jeśli nie – jest odwrotnie. Dziś całe pokolenie odcięte jest od tego obszaru treningu zachowań społecznych.

Internet nie jest dobrym podwórkiem.

D.D.: Nie jest. Powstaje pokolenie odcięte od kontaktów i tego treningu. To z pewnością czynnik sprzyjający także rozwojowi zaburzeń wśród młodzieży. Ten deficyt był widoczny w czasie pandemii.

Co mamy w zamian? Próbuje się dziś wzmacniać człowieka, trenując jego asertywność.

D.D.: To bezrefleksyjna moda na asertywność. Ideologia asertywności jest piękna – ona robi dobrze tym wyszkolonym, natomiast cierpi otoczenie społeczne. Szybko więc zaczyna źle postrzegać wyszkolonych do asertywności. Osoba asertywna będzie oburzona, kiedy nikt nie będzie chciał jej pomóc, nie kojarząc, że jest to odpowiedzią na jej wcześniejsze zachowanie.

Asertywność jest skorelowana z psychopatią, ze złym funkcjonowaniem społecznym. Asertywność jest potrzebna, ale nie w takiej dawce, w której ociera się o bezrefleksyjność. Niestety, prawie w ogóle nie ma zainteresowania szkoleniami wrażliwości, empatii. Na współczucie nie ma zapotrzebowania, chociaż w czasach cyfryzacji to bardzo pożądana wartość.

Z.D.: Jednocześnie mamy do czynienia z pandemią samotności.

Coraz częściej nie rozmawiamy, tylko wymieniany się informacjami. Nie kierujemy biegiem wydarzeń, ale stajemy się przedmiotem.

Ważne, aby świadomie nie odpuszczać. Wiemy, ile rodzin np. nie jada razem posiłków. Zamiast tego jest kultura Netfliksa, przedstawianego jako przykład świetnego modelu, choć w istocie jest on destrukcyjny dla więzi społecznych, rodzinnych – każdy w ogląda swój film w swoim pokoju i wciąga się w kompulsywną konsumpcję treści. Jesteśmy wciągani w reguły określone przez kogoś innego, jesteśmy obiektem a nie podmiotem.

To proste przykłady, ale zmianę makro musimy zacząć od mikro – od rodziny, małych rytuałów, wspólnych spraw i przedsięwzięć.

Zawsze można powiedzieć: ale po co się starać, ludzie mogą być szczęśliwsi dzięki jakiejś nowej tabletce albo chipowi NeuroLink. Ja chcę wierzyć, że jednak ma znaczenie, w jaki sposób będą szczęśliwi.

Czyli abyśmy nie brali somy z Nowego Wspaniałego Świata. Czy dzisiejszy lider powinien zdobyć się na taką refleksję?

Z.D.: Ludzi coraz częściej tego dokonują. Zastanawiają się nad swoim otoczeniem. Nad tym, czy ich praca ma sens. Coraz więcej osób ma poczucie, że dało się złapać w pułapkę darmowych obiadów, owocowych czwartków, nowoczesnych przestrzeni pracy itp. Odkrywa, że cel był inny, np. darmowe śniadania w Google w określonych godzinach podrywały szybciej do pracy i podnosiły bardzo konkretnie wyliczoną wydajność. Coraz więcej byłych pracowników dużych korporacji jak Google dostrzega to i dzieli się swoim spojrzeniem, że  działania były wyrachowane.

Na konferencjach Humanites szukamy takich liderów, którzy potrafią łączyć perspektywy zysku i człowieczeństwa. W tym roku będzie o tym u nas mówił  Władysław Grochowski, właściciel Grupy Arche, który ma odwagę od lat prowadzić swój biznes w obszarze nieruchomości w niekonwencjonalny sposób. Łączyć biznes z renowacją zabytków, wiele też można powiedzieć o jego społecznej wrażliwości, czego dowodem jest jego otwarty list w kwestii uchodźców.

D.D.: Refleksyjność jest dla nas rzeczą fundamentalną zarówno w rzeczach drobnych, jak i o kapitalnym znaczeniu dla całej ludzkości.

Wyobraźmy sobie prostą sytuację, kiedy na zakupach widzimy promocję: „kup dwie koszule w cenie jednej”. Postępując bezrefleksyjnie, jedna osoba podda się tej prostej manipulacji, a druga – asertywnie odrzuci ją z góry, dla zasady nie wchodząc w układ. Tymczasem trzeba refleksyjnie rozważyć, czy ta koszula mi się podoba i czy obie będą mi potrzebne.

Z.D.: No tak. Nie raz refleksyjność jednostki ratowała ludzkość. Mówiąc o różnych typach przywództwa  jeden z nich nazywam kilka lat temu mianem: „nieznani, cisi bohaterowie”. Przywołuję tutaj między innymi przykład Wasilija Archipowa, radzieckiego wiceadmirała, dowódcę okrętu B-59, który odmówił wykonania rozkazu odpalenia nuklearnego pocisku w trakcie kubańskiego konfliktu w 1962 roku, co z dużym prawdopodobieństwem ocaliło świat przed atomową wojną. Każdy z nas, w każdej sytuacji ma wpływ, każdy z nas ma wybór. O tej wewnętrznej wolności wiele pisał także Viktor Frankl.  Ja wierzę jednak w dobro w ludziach, ich zdolność do refleksji i mam nadzieję, że będzie wielu takich cichych bohaterów – programistów, inżynierów, wojskowych, ludzi biznesu, naukowców, zwykłych konsumentów, którzy na jakimś etapie swojej pracy, życiowych wyborów odmówią wykonania jakiegoś zadania, które będzie stało w sprzeczności z fundamentalnymi wartościami.

Wniosek z tego taki, że liderów trzeba szukać w różnych przestrzeniach – zareagują mniejsze bezpieczniki, cisi bohaterowie, którzy na jakimś etapie odmówią wykonania zadania narzuconego przez system.

Rozmowa odbyła się przed IX edycją konferencji „Spójne Przywództwo. Człowiek i Technologia” organizowanej przez Instytut Humanites, która miała miejsce 10 marca 2022. Ponad 30 prelegentów ze świata filozofii, technologii, biznesu, nauki, w tym astronomii i fizyki kwantowej, sztuki i duchowości dyskutowało o wyzwaniach związanych z przywództwem w rzeczywistości zdominowanej przez polaryzację, algorytmizację życia, bezrefleksyjną konsumpcję i rosnącą samotność.
Magazyn ITwiz jest patronem medialnym wydarzenia.  

Czy myślenie ma przyszłość w erze cyfryzacji?

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *