O takich praktykach spółki poinformowała belgijska gazeta Dernière Heure. Uber jednak kategorycznie zaprzeczył tym twierdzeniom, zapewniając, że nie bierze pod uwagę poziomu naładowania baterii telefonu przy obliczaniu ceny przejazdu.
Niewielkie badanie przeprowadzone przez belgijską gazetę Dernière Heure wykazało, że ceny dla użytkowników odbywających identyczne podróże po Brukseli, były oparte na poziomie naładowania baterii w ich telefonach. I tak, użytkownicy z niskim poziomem naładowania baterii (np. jeden z pasażerów miał 12% stan naładowania baterii) byli obciążani wyższymi opłatami (minimum +5%), niż ci z wysokim poziomem naładowania baterii (np. 84% naładowania baterii). Chociaż opłaty Ubera zależą od wielu czynników, takich jak pora dnia i odległość, taksówki te zostały rzekomo zamówione w tym samym czasie.
Przypomniano także wypowiedź Keitha Chena, byłego szefa działu badań ekonomicznych Ubera, który stwierdził w 2016 roku, że użytkownicy są bardziej skłonni zaakceptować skokowy wzrost cen za przejazd, jeśli poziom naładowania baterii w ich telefonie jest niski.
Przedstawiciele Ubera kategorycznie zaprzeczyli twierdzeniom belgijskiej gazety, zapewniając, że platforma nie bierze pod uwagę poziomu naładowania baterii telefonu przy obliczaniu ceny przejazdu. Firma gromadzi określone rodzaje danych z urządzeń użytkowników (takie jak model sprzętu, system operacyjny, preferowany język czy informacje o sieci komórkowej), w tym informacje o stanie baterii, ale nie wykorzystuje ich do pobierania wyższych opłat. Ponadto poinformowano, że opłaty zależą od popytu w danym momencie i obłożeniu na danym obszarze.