Pomimo pogarszającej się sytuacji gospodarczej w Europie, fundusze venture capital nadal aktywnie inwestują w startupy. Jak wynika z badań Anthemis Group, są jednak dużo bardziej selektywne w wyborze inwestycji. Spadły także wyceny spółek. Według ekspertów, kluczem do serc i portfeli inwestorów jest obecnie działający prototyp rozwiązania – Minimum Viable Product (MVP).
W badaniu Anthemis Group, udział wzięły 34 działające w Europie fundusze VC. Ponad połowa z nich (52,9%) przyznała, że nadal inwestuje w startupy, ale robi to dużo bardziej selektywnie. Pozostałe fundusze VC kontynuują swoją politykę inwestycyjną na niezmienionym poziomie. Jednocześnie zdecydowana większość funduszy przyznała, że w sposób znaczący spadły wyceny spółek, w szczególności tych na dalszych etapach pozyskiwania funduszy. Ten trend nie dotyczy jednak inwestycji w nowe firmy, bo 68% funduszy VC twierdzi, że wycena spółek na wczesnym etapie jest porównywalna z minionym rokiem, a zdaniem 14% nawet wzrosła.
„To pokazuje, że nowe pomysły ciągle mają bardzo duże możliwości, aby przyciągnąć inwestorów. Nie ma w tym nic zaskakującego, bo inwestycje w firmy na początkowym etapie rozwoju z reguły mają długi horyzont czasowy, który nie zakłócają bieżące perturbacje w gospodarce. Przy czym sam pomysł obecnie nie wystarcza. Dla startupów na wczesnym etapie rozwoju kluczem do sukcesu jest obecnie dobry prototyp docelowego rozwiązania, tzw. MVP, które pokaże jego potencjał” – komentuje Paulius Insoda, CEO w NFQ Technologies.
Czym jest Minimum Viable Product?
Minimum Viable Product (MVP) to działający prototyp docelowego rozwiązania, który pomimo braku wielu istotnych cech jest już gotowy do tego, aby móc go zaoferować na rynku. Według ekspertów, tego typu rozwiązania są obecnie niezbędne do przekonania inwestorów do naszego pomysłu, bo ci wolą startupy, które już mają gotowy produkt, a nie jedynie nawet najlepszy pomysł wymagający dopiero realizacji.
„Również w podejściu startupów widzimy od jakiegoś czasu bardzo duże zrozumienie dla idei tworzenia MVP na samym początku ich przygody na rynku. Takie podejście pozwala w sposób efektywny kosztowo przetestować nasz pomysł na rynku, bez ponoszenia olbrzymich wydatków na rozwój finalnej wersji produktu, która niekoniecznie może się spodobać klientom. Zaoferowanie im produktu od razu, nawet w wersji z wieloma ograniczeniami, pozwala zebrać bardzo cenną informację zwrotną i dopasować nasz produkt do potrzeb i oczekiwań grupy docelowej” – tłumaczy Paulius Insoda.
Aby uzyskać wysokiej jakości MVP, w procesie tworzenia prototypu powinni brać udział nie tylko programiści, ale także projektanci UX i UI. Jest to absolutnie kluczowe, bo jeśli pierwsi użytkownicy będą niezadowoleni, to z pewnością podzielą się swoją opinią z innymi użytkownikami i przekonanie ich do naszego rozwiązania później będzie trudnym zadaniem. Olbrzymie znaczenie ma także szybkość tworzenia i rozwijania MVP. Jeśli firma spędzi zbyt dużo czasu na tym etapie, konkurencja to zauważy i może zacząć imitować jej produkt, ale w lepszej wersji, bez zaobserwowanych wad.
Dobrze ilustruje to choćby przykład aplikacji Minutiae, który służy do dokumentowania sytuacji z życia codziennego. Zdołała ona przyciągnąć ok. 25 tys. użytkowników w ciągu pierwszych 3 lat istnienia, z których ok. 40% korzystało z niej codziennie. Ale potem pojawił się BeReal, który zaadresował ten sam problem dodając jedną funkcję więcej, która pozwoliła użytkownikom zobaczyć zdjęcia swoich znajomych. Właśnie ta funkcja okazała się kluczowa i umożliwiła nowej aplikacji wykonanie przeskoku od ciekawego, ale małego produktu niszowego, do aplikacji, która zaczęła elektryzować inwestorów.
Jak wskazują specjaliści, ważne jest również, aby poświęcić dużo uwagi sprzedaży i marketingowi. Startupy często nie przywiązują należytej uwagi tym zagadnieniom na wczesnych etapach, co prowadzi do poważnych problemów w przyszłości. Wreszcie należy zadbać o doskonałą obsługę klienta od samego początku. Przy tak wielu opcjach na rynku klienci są skłonni dopłacić do produktów firm znanych z wysokiej jakości obsługi, bo dla współczesnych konsumentów liczy się nie tylko produkt, ale także możliwość nawiązania długotrwałej relacji z marką godną zaufania.
„Właśnie taką drogę przeszło kilka z naszych startupów, które obecnie już mają status jednorożca, jak np. platforma najmu HomeToGo, lub pretendują do tego miana, jak np. serwis logistyczny Alaiko” – podsumowuje Paulius Insoda.
Stworzenie z sukcesem startupu nigdy nie było zadaniem łatwym, bo wedle badań 9 na 10 nowych firm nie potrafi się przebić na rynku. W nadchodzących miesiącach osiągnięcie rynkowego sukcesu będzie jeszcze bardziej wymagające, co dotyczy zarówno przekonania klientów do swojego rozwiązania, jak i pozyskania finansowania na jego rozwój.