CDOITwiz 100Polecane tematy
Nowy moment regulacyjny, czyli powtórka z Nixona, poprawka z Liptona
SPOŁECZEŃSTWO
„Obyś żył w ciekawych czasach”. To jak się okazuje ani starożytne, ani chińskie, ani przysłowie. Słowa te zostały wypowiedziane przez brytyjskiego polityka Josepha Chamberlaina wydaje się jak ulał pasować do dzisiejszej rzeczywistości.
Na przestrzeni ostatnich miesięcy skala i doniosłość wydarzeń, których byliśmy i jesteśmy świadkami przeszły wszelkie oczekiwania. Pandemia COVID-19, wojna w Ukrainie, postępująca w ich następstwie deglobalizacja, skutkująca strukturalnymi zmianami w łańcuchach dostaw to zaledwie wierzchołek góry lodowej. Na to nakładają się sejsmiczne ruchy na obszarze geopolitycznym z – wychodzącą na pierwszy plan – eskalacją napięcia na linii USA – Chiny.
Dodajmy, że to wszystko ma miejsce równolegle z rewolucją technologiczną, która na naszych oczach nabiera przyspieszenia w tempie wykładniczym. Rozwiązania oparte o tzw. sztuczną inteligencję, rozproszone sieci obliczeniowe, czy komputery kwantowe właśnie przechodzą z fazy koncepcyjnej do fazy produkcyjnej. Widać to najwyraźniej w sektorach finansowym, medycznym czy produkcyjnym, tradycyjnych protagonistów rewolucji technologicznej, ale to zaledwie początek cyfrowej zmiany, jaka jeszcze przed nami.
Moment regulacyjny
Jak to wszystko ma się do prawa czy szerzej do otoczenia regulacyjnego? Otóż dzisiaj właśnie stawiamy fundamenty prawne pod nową ekonomię. Ekonomię, w której dane stały się paliwem, centra danych rafineriami, a systemy IT silnikami napędzanymi wysokooktanową mieszanką informacji. Jak często mamy szansę współtworzyć nową infrastrukturę prawną na taką skalę? Rzadko, bardzo rzadko.
Obecne czasy to tzw. moment regulacyjny, czyli okres w historii, w którym skala zmian społeczno-gospodarczych wymusza dostrojenie porządku prawnego do nowej rzeczywistości. Taką zmianą była Rewolucja Przemysłowa XIX wieku. Była nią także II Wojna Światowa. W obu tych przypadkach ówcześnie żyjący budowali lub odbudowywali otaczającą ich rzeczywistość równolegle z porządkiem prawnym. Dzisiaj jest podobnie, choć natura wyzwania jest bardziej złożona ze względu na liczbę zmiennych.
Takie okazje to momenty regulacyjne, czyli okresy w historii, w których skala zmian społeczno-gospodarczych wymusza dostrojenie porządku prawnego do nowej rzeczywistości. Taką zmianą była Rewolucja Przemysłowa XIX wieku. Była nią także II Wojna Światowa. W obu tych przypadkach ówcześnie żyjący budowali lub odbudowywali otaczającą ich rzeczywistość równolegle z porządkiem prawnym. Dzisiaj jest podobnie, choć śmiem twierdzić, że natura wyzwania jest bardziej złożona ze względu na liczbę zmiennych oraz czynników mających wpływ na rezultat końcowy.
Powtórka z Nixona
Dzisiejsza sytuacja ma specyfikę, która odróżnia ją od dotychczasowych przypadków. Przedmiotem regulacji jest bowiem technologia. Przy takim temacie przewodnim mamy do czynienia ze zjawiskiem mającym w swej istocie ponadnarodowy charakter, wymykającym się geograficznym ograniczeniom.
Zjawiskiem, którego jednym z efektów jest sieć, na skutek której świat stał się globalną wioską łączącą wszystkich jego mieszkańców. W konsekwencji w tym samym czasie możemy korzystać z tych samych rozwiązań, z różnych – często bardzo odległych – miejsc. Już ten stan – często uważany za zaletę – nie ułatwia wypracowania spójnego podejścia do zbudowania nowej architektury prawnej.
Co więcej, sytuację komplikuje fakt, że nowe technologie stały się dzisiaj strategicznym zasobem wykorzystywanym w geopolitycznej rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Tym samym taka sytuacja w sposób zasadniczy wypływa na model regulacji korzystania z zaawansowanych technologii, takich jak sztuczna inteligencja, transfer danych czy chociażby dystrybucja kluczowych podzespołów technicznych takich, jak procesory.
Nowe technologie stały się dzisiaj strategicznym zasobem wykorzystywanym w geopolitycznej rywalizacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Tym samym taka sytuacja w sposób zasadniczy wypływa na model regulacji korzystania z zaawansowanych technologii, takich jak sztuczna inteligencja, transfer danych czy chociażby dystrybucja kluczowych podzespołów technicznych takich, jak procesory.
Budowanie fundamentów regulacyjnych dla zjawiska tak doniosłego jakim jest technologia nie powinno ulegać presji międzymocarstwowej rywalizacji. Mam na myśli to, że pisanie przepisów w atmosferze nowego wyścigu zbrojeń nie przysłuży się ich wysokiej jakości, sprowadzając je li tylko do krótkoterminowego narzędzia walki z rywalem. W efekcie stracimy z oczu dłuższą perspektywę, tak potrzebną przy projektowaniu nowej, spójnej i przewidywalnej architektury prawnej.
Z dzisiejszej perspektywy „powtórka z Nixona” – przez którą rozumiem próbę powtórnego otwarcia się na Chiny, nawiązując do wizyty prezydenta USA Richarda Nixona w Pekinie w 1972 roku – brzmi nie tyle jak Political Fiction, ale jak Science Fiction. Ale może przynajmniej warto o tym pomyśleć. Na dzisiaj tylko w sferze dywagacji pozostają wyobrażenia o korzyściach płynących ze współpracy tych dwóch potencjałów technologicznych.
I wiem, trzeba zejść na ziemię, to się szybko nie wydarzy, o ile w ogóle, ale 12 miesięcy temu o wielu rzeczach myśleliśmy tak samo. A jak już zaczniemy budować nowy regulacyjny świat, to warto wyciągać naukę z już odrobionych lekcji. O jednej z nich, kilka słów poniżej.
Powtórka z Liptona
Powiedzieć, że Martin Lipton jest żywą legendą świata prawniczego, to nic nie powiedzieć. Zatem na tym skończę. W 1979 roku Martin Lipton opublikował pracę pt. „Takeover Bid in the Target’s Boardroom”. W skrócie rzecz sprowadzała się do zwrócenia uwagi na fakt, że w prowadzeniu przedsiębiorstwa, bardziej od bieżących zysków liczy się cel, dla którego robimy to co robimy. Oczywiście, ktoś zaraz powie, że tym celem właśnie jest zysk, ale takie odpowiedzi pozostawmy na razie poza nawiasem.
Budowanie fundamentów regulacyjnych dla zjawiska tak doniosłego jakim jest technologia nie powinno ulegać presji międzymocarstwowej rywalizacji. Pisanie przepisów w atmosferze nowego wyścigu zbrojeń nie przysłuży się ich wysokiej jakości, sprowadzając je li tylko do narzędzia walki z rywalem. W efekcie stracimy z oczu dłuższą perspektywę, tak potrzebną przy projektowaniu nowej, spójnej i przewidywalnej architektury prawnej.
Dla jasności Lipton nie twierdził, że zysk nie ma znaczenia, owszem ma, bez niego trudno byłoby nam prowadzić przedsiębiorstwo. Chodzi wszakże o to, aby ten zysk nie stał się celem samym w sobie. Zysk ma być paliwem, które ma napędzać przedsiębiorstwo na drodze do większych wartości. Nic odkrywczego. Słyszeliśmy to już tyle razy od ekonomistów, akademików, teoretyków zarządzania. Rzecz w tym, że Martin Lipton nie jest żadnym z nich.
Lipton jest prawnikiem praktykiem, który widział tysiące transakcji, nad którymi unosił się duszący zapach szybkiego zysku, który przesłaniał pole widzenia czegokolwiek poza nim samym. Poza transakcjami Lipton jest autorytetem w obszarze tzw. ładu korporacyjnego (Corporate Governance) będącego zestawem zasad regulujących funkcjonowanie kluczowych elementów przedsiębiorstwa, w tym w szczególności relacji pomiędzy ich właścicielami (shareholders) a pracownikami, społecznością klientów i partnerów biznesowych (stakeholders).
Zdaniem Martina Liptona brak balansu pomiędzy dominującą potrzebą szybkiego zysku a pozostałymi długoterminowymi wartościami wynikał z faktu nadmiernego wpływu właścicieli na decyzję kierunkowe przedsiębiorstw, przy jednocześnie małym – bądź zgoła żadnym – zaangażowaniu w ich działalność. Takie podejście, w opinii Liptona, jest wynaturzeniem kapitalizmu, a sprowadzenie całej działalności do prymatu cyfr, doprowadzi w efekcie do upadku lub głębokiego załamania systemu. Cytując za Liptonem, jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to w ciągu następnych 50 lat nie będzie już kapitalizmu.
Rozmyślania Martina Liptona były efektem obserwacji i uczestnictwa autora w rozpędzonej gospodarce Stanów Zjednoczonych lat 60. i 70. XX wieku. Realia gospodarcze były z oczywistych powodów różne od dzisiejszych. Jakkolwiek krytykowany przez Liptona model funkcjonowania przedsiębiorstw – sprowadzający się do fetyszyzacji zysków bieżących ponad budowanie długotrwałych wartości – wydaje się dzisiaj niebezpiecznie powtarzać.
Zdaniem Martina Liptona brak balansu pomiędzy dominującą potrzebą szybkiego zysku a długoterminowymi wartościami wynikał z faktu nadmiernego wpływu właścicieli na decyzję przedsiębiorstw, przy jednocześnie małym – bądź żadnym – zaangażowaniu w ich działalność. Takie podejście jest wynaturzeniem kapitalizmu, a sprowadzenie całej działalności do prymatu cyfr, doprowadzi w efekcie do upadku lub głębokiego załamania systemu. Jeśli czegoś z tym nie zrobimy, to w ciągu następnych 50 lat kapitalizmu już nie będzie.
Agresywny model inwestowania w spółki IT, którego celem nadrzędnym jest szybki zysk inwestorów uzyskiwany przez jeszcze szybsze wyjście z inwestycji (exit) jest w skali makro i długim terminie receptą na obniżenie jakości, a tym samym wartości dostarczonych produktów lub usług. Budujemy rynek, na którym bardziej liczy się sprawna opowieść – połączona z przekonującym marketingiem – niż realna wartość dostarczana użytkownikowi.
Przed nami delikatnie mówiąc niepewny czas. Dużo słyszy się o kryzysie, inflacji i ekonomicznych turbulencjach. Być może jest to najlepszy czas na „poprawkę z Liptona”, ramię w ramię z „powtórką z Nixona”. Tym razem dokonanymi w świecie bardziej cyfrowym, ale wciąż niewolnym od klasycznej, ludzkiej chciwości. Ta powtórka wyszłaby nam wszystkim na zdrowie.
Tego właśnie Państwu i sobie życzę z okazji setnego wydania magazynu ITwiz.
Łukasz Węgrzyn, Partner, Szef Praktyki Technologie w kancelarii Kochański & Partners