Z Janem Sobieszczańskim, prezesem zarządu; Pawłem Mączką, CTO & VP i Angeliką Jeżewską, CMO Storware rozmawiamy o przeszłości, teraźniejszości i przyszłości ochrony danych. Storware ma obecnie 9 lat, blisko 80 pracowników i działa w 140 krajach. A jak to się wszystko zaczęło? Jan Sobieszczański (J.S.): Pomysł na firmę narodził się, gdy razem z Pawłem Mączką pracowaliśmy – jeszcze w czasach IBM – w świecie backupu. Później chwilę dojrzewał, gdy przenieśliśmy się do firmy integratorskiej, gdzie budowaliśmy tego typu rozwiązania. Zaczęło się od obserwacji rynku i dostrzeżenia potrzeby po stronie klientów, którym brakowało narzędzia do backupu stacji roboczych oraz czegoś, co jeszcze za bardzo nie istniało – backupu urządzeń mobilnych. Uznaliśmy, że ówczesne rozwiązania rynkowe nie były dość intuicyjne. Naszym celem było zapewnienie użytkownikowi samodzielnego wyboru, jaki plik chce zabezpieczyć kopią zapasową, a następnie możliwości odtworzenia go bez „biegania” za każdym razem do administratora. Oczywiście docelowo cały backup lądował na serwerach firmy, w której dany użytkownik pracował. Nadzór nad nim wciąż miał administrator, któremu jednocześnie chcieliśmy zdjąć z głowy trochę pracy związanej z obsługą użytkowników. Od początku myśleliście o rozwiązaniu korporacyjnym? J.S.: Zdecydowanie tak, ale od czegoś musieliśmy zacząć. Wspomniany koncept stworzyliśmy ostatecznie we trójkę – ja, Paweł i nasz były wspólnik. Kiedy skończyliśmy pisać rozwiązanie do backupu stacji roboczych, zaczęliśmy tworzyć wersję na urządzenia mobilne. W tym samym czasie, w jednej z rozmów z klientem, pojawiło się zapotrzebowanie na backup maszyn wirtualnych opartych o Citrix, gdyż, w jego opinii, dostępne wówczas na rynku rozwiązania nie spełniały jego wymogów. Szukając odpowiedzi na tę potrzebę, ściągnęliśmy do firmy Marcina Kubackiego, który na początku nieco ostrożnie podchodził do tematu, ale zabrał się do pisania kodu i stworzył oprogramowanie gotowe do testów u klienta. W tym czasie okazało się, że klient zdążył już kupić coś innego. Zostaliśmy więc z kolejnym kawałkiem oprogramowania. Życie… Ale przecież w życiu nic nie dzieje się bez przyczyny. Mieliśmy już kod! W szaleństwie jest metoda, więc Paweł – który zdecydowanie jest najbardziej szalony, z naszej ekipy, oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu – przekonał nas, aby nadal rozwijać to, co już stworzyliśmy. I tak oto, w małym mieszkaniu, już wtedy 9-osobowy zespół rozwijał oprogramowanie zarówno do backupu stacji roboczych, urządzeń mobilnych, jak i bardzo niszowych rozwiązań wirtualizacyjnych. Trzeba pamiętać, że praktycznie wszyscy używali wówczas VMware i Hyper-V. Tymczasem my poszliśmy w kierunku rozwiązań open source – Proxmox, Citrix, KVM i pochodnych. W naszym założeniu Polska nie mogła być dla nas jedynym docelowym rynkiem, ale naturalnie nie zniknęliśmy z lokalnej przestrzeni i z racji na ilość kontaktów, które mieliśmy, była dobrym punktem startowym. Ruszyliśmy jednocześnie z promocją i edukacją, głównie w mediach społecznościowych, i tak Paweł od wielu lat jest ekspertem na LinkedIn (śmiech), na całym świecie. Z jakimi największymi wyzwaniami się mierzycie jako polska firma z 9-letnią historią? Paweł Mączka (P.M.): Na pewno jest to liczba zabezpieczanych przez nas źródeł z jednej strony, a z drugiej – destynacji, w których możemy zapisać zabezpieczane dane. Każdy z tych elementów wiąże się z wiedzą, którą musimy pozyskać z rynku. W tym kontekście na pewno wyzwaniem jest też śledzenie pojawiających się nowości w firmach, z którymi współpracujemy. Każdy ma trochę inny cykl dystrybucyjno-edukujący. Mocno stawiamy na edukację. Staramy się, aby wiedza wewnątrz firmy, pewien zbudowany Knowledge Base, opierał się na kluczowych osobach, części liderów zespołów i wspólników, jak również był bardzo dobrze udokumentowany. Ułatwia to transfer wiedzy do nowych pracowników, pozwala im szybko wejść w proces rozwoju poszczególnych komponentów naszej platformy. Wierzymy w kulturę dzielenia się wiedzą wewnątrz firmy. Innym wyzwaniem jest podejście do rozwoju naszego oprogramowania, aby – niezależnie od dodawania kolejnego źródła lub destynacji backupu – zachować nienaruszony „flow” całego procesu w obu kierunkach – backup oraz odtworzenie. Tworząc architekturę naszej platformy, dużo czasu poświęciliśmy temu, by łatwo można było „dopinać” kolejne ekosystemy rozwiązań różnych producentów. Pozwala nam to – stosunkowo niewielkim zespołem – ponad 70 osób – rozwijać naszą platformę i konkurować z największymi graczami. Waszymi partnerami są IBM, Dell i OpenText. Dostarczacie im rozwiązania na zasadach OEM. J.S.: To prawda. Wykorzystaliśmy nasze relacje w IBM, który co prawda nie wziął wtedy naszego oprogramowania, ale – doceniając to, co zrobiliśmy – poprosił nas o napisanie dedykowanego softu do backupu Microsoft 365. Dzięki temu kontraktowi pozyskaliśmy ogromną wiedzę na temat tego, jak w dużych korporacjach pracuje się w zakresie developmentu, uruchamia procesy testowe oraz jak w praktyce wygląda polityka release’ów. Teraz jesteśmy obecni w cennikach Big Blue. Kilka lat później, kiedy nasze oprogramowanie było już zdecydowanie bardziej rozwinięte, mieliśmy ponad 100 klientów komercyjnych oraz ok. 2000 użytkowników wersji Free, kolejny duży dostawca – Dell Technologies – zdecydował się podpisać z nami umowę OEM. Od 2020 roku nasze oprogramowanie pod nazwą vProtect jest stałą pozycją w ofercie tej firmy. Sprzedawane jest wraz z systemami pamięci masowych Dell. Pod koniec czerwca 2023 roku dostarczyliśmy kolejny release produktu. Przedstawiciele tej firmy przychodzą z kolejnymi potrzebami, a my wdrażamy je w roadmapę na kolejne kwartały. Następnym krokiem milowym w rozwoju Storware było podpisanie umowy OEM z Micro Focus, obecnie przekształconym w OpenText. Umowę OEM podpisaliśmy również z firmą Catalogic Software, która jest także jednym z udziałowców Storware. Cały czas prowadzimy rozmowy i poszukujemy kolejnych OEM-ów. Na horyzoncie są naprawdę ciekawe nazwy, ale o tym pewnie więcej będziemy mogli komunikować w niedalekiej przyszłości, może w kolejnym wywiadzie (uśmiech). Dzięki tym globalnym partnerstwom, wiedza o platformie Storware idzie szeroko w świat. Równolegle od lat obsługujemy klientów na drodze działań bezpośrednich. Pod względem funkcjonalnym gonimy takich konkurentów, jak Veeam czy Commvault. Jednocześnie dynamicznie pojawiają się i rozwijają na rynku nowi dostawcy usług do backupu, więc na nudę i stagnację narzekać nie możemy. Myślę, że wart podkreślenia jest w tym miejscu fakt, że w świecie KVM wypracowaliśmy bardzo mocną pozycję. Wspominałeś o 3 produktach, ale w lipcu premierę miał Storware Backup & Recovery 6.0? J.S.: Na początku w naszej ofercie mieliśmy trzy produkty – vProtect odpowiedzialny za backup środowisk wirtualnych, KODO for Endpoint dla stacji roboczych i KODO for Cloud dla środowiska Microsoft 365. Dwa lata temu udało mi się przekonać kolegów do tego, abyśmy je zintegrowali i od 2022 roku oferujemy platformę Storware Backup & Recovery. Nowa, szósta wersja naszej platformy pozwala, poza dotychczasowymi możliwościami, także na backup i odtwarzanie danych z serwerów fizycznych oraz wsparcie dla nośników taśmowych. Dzięki temu oferujemy pełen system backupu zarówno z lokalnych systemów pamięci masowych, chmur publicznych, maszyn fizycznych i wirtualnych, kontenerów, jak i urządzeń końcowych, czyli całego oceanu danych. Oferujemy również bardzo szeroki wybór destynacji składowania danych z backupu. Angelika Jeżewska (A.J.): To jest praktyczna realizacja naszego hasła „Freedom of choice”, o którym pewnie za chwilę opowie więcej Paweł. P.M.: Hasło „Freedom of choice” określa filozofię działania Storware. Większość vendorów stara się zamknąć klienta w ekosystemie własnych rozwiązań. My zaś dajemy im wolność wyboru tego, co jest chronione, w tym części infrastrukturalnej, środowisk wirtualizatorów, kontenerowych, chmurowych. Warto podkreślić, że jako jedyni na rynku oferujemy ochronę tak szerokiej gamy wirtualizatorów, począwszy od VMware, poprzez Hyper-V, po ekosystem rozwiązań open source w oparciu o KVM i Xen, OpenStack oraz ich komercyjne odpowiedniki – Red Hat, Oracle, Nutanix itp. Obecnie dokładamy możliwość zabezpieczania tzw. fizycznych klientów, czyli backup stacji roboczych. Wspomniana wolność wyboru to także prawa strona w architekturze systemu Storware Backup & Recovery, czyli możliwość wyboru zbudowania niezależnego rozwiązania do zabezpieczenia danych oraz umożliwienia tzw. proxy do innego systemu backupu. Nasze rozwiązanie pozwala na przeniesienie danych zarówno na dowolną pamięć dyskową, jak i object storage, który jest coraz częściej oferowany, jako tańszy odpowiednik oraz alternatywa dla długoterminowego składowania danych, np. na taśmach, które wspieramy. Jako jedyni integrujemy się również z rozwiązaniami różnych producentów systemów przechowywania danych, takich jak IBM, Dell, Veritas, Rubrik czy Micro Focus. Storware Backup & Recovery może więc działać jako niezależna wyspa backupowa, która nie potrzebuje innych rozwiązań, ale też jako element dużych środowisk wspomnianych firm. J.S.: Dokładnie tak. Myślę, że warto jeszcze dodać zdanie o kierunku, w jakim idziemy z naszym softem pod kątem łatwości obsługi. Nie ukrywam, że nasze rozwiązanie w pewnym momencie osiągnęło dość wysoki poziom skomplikowania, dlatego teraz staramy się je nieco uprościć. Dążymy do wizji, w której klient – w zależności od tego, z jakich rozwiązań korzysta – będzie mógł naszą konsolę do zarządzania backupem i odtwarzaniem danych dowolnie modyfikować, aby była jak najbardziej wygodna w użyciu przez administratorów, dostosowana do wybranych technologii. Dostępnych funkcjonalności w Storware Backup & Recovery jest teraz tak dużo, że czasem można się pogubić (śmiech). W ogóle przeszliśmy ciekawą drogę, jeżeli chodzi o proces budowy konsoli. Ojciec i matka naszej aplikacji – Marcin Kubacki – wychodził z założenia, że jeżeli ktoś chce kupić tego typu system, to musi się na tym znać. Tymczasem dzisiejszy świat, a my razem z nim, dąży w stronę totalnego upraszczania obsługi każdej aplikacji, dlatego też staramy się podążać w tym przypadku zgodnie z trendami. Co nowego pojawiło się w Storware Backup & Recovery 6.0? P.M.: Są to dwie bardzo ważne dla nas i rynku funkcjonalności – wsparcie dla bibliotek taśmowych i wspomniany plikowy backup maszyn fizycznych. Ze względu na coraz powszechniejsze ataki ransomware, klienci ponownie doceniają taśmę jako niezależny, fizyczny nośnik, który – w przypadku ataku – pozostanie nienaruszony. Taśma, która była „ubijana” przez dziesiątki lat, przez różnych producentów, wraca do łask jako dodatkowy nośnik danych i element procedur Disaster Recovery. Choć dla mnie dziś osobiście lepszą alternatywą jest object storage. Wspieramy AWS S3, Azure Blob Storage, Google Cloud Storage, OpenStack Swift, ale także rozwiązania firm, takich jak Cloudian czy Scality. Z kolei wprowadzenie backupu platform Windows czy Linux to odpowiedź na potrzeby klientów, którzy nie chcą stosować naszego rozwiązania wyłącznie jako wyspecjalizowanej wyspy do środowisk wirtualnych, kontenerów oraz chmur publicznych, ale jako realną alternatywę dla największych instalacji, czyli pełne środowisko backupu. Ważnym jego elementem jest zabezpieczanie maszyn fizycznych. Warto też wspomnieć o wprowadzeniu w wersji 6.0 wsparcia dla OpenShift Virtualization. Dzięki temu zamykamy cały ekosystem infrastrukturalny Red Hat. Oferowaliśmy już wsparcie dla Red Hat Virtualization, OpenStack, Ceph Storage i KVM. Jako jedyni mamy tak szerokie spektrum zabezpieczeń części infrastrukturalnej ekosystemu Red Hat. W wersji 6.0 zaczęliśmy również wspierać rozwiązania hiszpańskiej firmy OpenNebula, która na bazie KVM buduje infrastrukturę chmury prywatnej, stanowiącą alternatywę dla OpenStack. Jest to zgodne z naszą strategią dostarczania produktów klasy Enterprise dla środowisk open source. Tego, poza nami, nikt inny dotąd nie robił. Współpraca z OpenNebula jest domknięciem tej długofalowej strategii. Na jakie jeszcze unikalne elementy Waszego rozwiązania zwróciłbyś uwagę? P.M.: Przede wszystkim oferujemy jedną konsolę do backupu z wielu źródeł i do wielu miejsc docelowych. Niezależnie jakie źródło danych klient wybierze do zabezpieczenia, oferujemy wspólny workflow zarządzania tymi procesami. Na pewno naszym wyróżnikiem jest też bliskość kontaktu z kluczowymi osobami po naszej stronie – zarówno architektami naszych rozwiązań, jak i zarządem Storware. Na to zwracają uwagę klienci. Mocnym punktem naszej oferty jest również Release Management. W tym momencie udostępniamy trzy duże uaktualnienia w skali roku. Bardzo często uwagi klientów albo prośby o dodatkowe funkcjonalności uwzględniamy w naszym oprogramowaniu już po 3–6 miesiącach. Słuchamy rynku i dostosowujemy nasz produkt do jego potrzeb. Ostatnim punktem jest architektura bezagentowa, która w dużej mierze upraszcza proces wdrożenia i utrzymania Storware Backup & Recovery. Jak to się stało, że działacie w ponad 140 krajach? J.S.: Tych krajów jest już pewnie więcej. Najbardziej intrygujące są pojedyncze transakcje w tak egzotycznych miejscach, jak np. Polinezja Francuska czy Gujana. Obecność na tylu rynkach to nie tylko efekt działań marketingowych, ale także tego, że wszystkie duże firmy, które widać na mapie architektury naszego rozwiązania, certyfikują nasz produkt. Klienci szukający ich rozwiązań trafiają na Storware Backup & Recovery. A.J.: Rzeczywiście, tak szerokie działania są możliwe dzięki partnerom, ale nie tylko. Dołączyłam do Storware rok temu i pomijając fakt, iż do tej pory związana byłam z marketingiem z zakresu rozwiązań hardware’owych, to działałam głównie w Polsce i Europie Środkowo-Wschodniej. Stanęłam zatem przed dwoma wyzwaniami – zrozumieć marketing software’owy i zaplanować działania na całym globie. Nieskromnie powiem, że chyba to się udaje, a przynajmniej trend jest obiecujący. Działalność Storware obejmuje również tak odległe rynki, jak Kanada, Australia, Wietnam czy Chiny. Starając się dotrzeć do nowych klientów, skupiamy się na kampaniach Google ADS i optymalizacji pod kątem SEO, tworząc – mniej lub bardziej techniczne, ale zawsze bardzo merytoryczne – treści produktowe. W końcu zwykło się mawiać w marketingu „Content is king” (śmiech). To co nas wyróżnia, to produkcja bardzo dużej liczby materiałów wideo: średnio w kwartale mamy 5 webinariów, 3 odcinki The Backupmonster Show, kilka materiałów technicznych Storware Academy, do tego kilkanaście tekstów blogowych. Działamy oczywiście aktywnie w mediach społecznościowych, takich jak LinkedIn, Facebook czy Twitter, bo to jednak najlepsza opcja tak szerokiego dotarcia do klientów. Stawiamy też bardzo mocno na analitykę, którą uwielbiam i każdorazowo dokładnie mierzymy efekty naszych prac, aby na bieżąco reagować i lepiej planować kolejne kampanie i działania, zarówno pod kątem treści, mediów, jak i budżetów. Rozpoczęliśmy również program działań Employee Advocacy. Kolejnym wyzwaniem jest dopasowanie się do preferencji klientów. Przykładowo w Chinach musieliśmy postawić dedykowany landing page w języku chińskim na lokalnej platformie Baidu gdyż, okazało się, że anglojęzyczne treści na tym rynku nie działają. Za działaniami marketingowymi musi dodatkowo iść lokalny partner, który odpowie na zapytanie potencjalnego klienta. Wiele wysiłku poświęcamy więc rozwojowi kanału partnerskiego. J.S.: Różnice kulturowe i biznesowe są tak duże, że mógłby z tego powstać ogromny podręcznik dla naszych handlowców. Nawet w Europie różnią się preferencje klientów, a co dopiero w Azji, w tak egzotycznych krajach, jak Nepal czy Bangladesz. A.J.: Otwieramy się też coraz mocniej na eventy z partnerami. Przykładowo, w ostatnim czasie byliśmy na kilku wydarzeniach w Niemczech, w tym na CloudFest, oraz na OpenInfra w Kanadzie. W planach mamy już udział w kolejnych wydarzeniach. Efektem naszych działań jest średnio 60 nowych leadów tygodniowo wpadających do sprzedaży, a rok temu startowaliśmy z poziomu 20–25. Chcąc się ambitnie rozwijać, na celowniku mam aktualnie 100 leadów tygodniowo, które mam nadzieję zmaterializują się jeszcze w 2023 roku. Aktualnie mocno pracujemy nad automatyzacją marketingową, czymś na kształt Marketo. Teraz prowadzimy pilot w 4 krajach. Celem jest przejęcie pierwszego kontaktu, odciążenie handlowców i dostarczenie im mocniej „wygrzane”, jakościowe leady. A jak wygląda kwestia działań z lokalnymi partnerami? J.S.: W 2022 roku zmieniliśmy strategię związaną z budowaniem kanału sprzedaży. Wcześniej opieraliśmy go głównie na współpracy z dużymi producentami, takimi jak IBM, Dell czy Nutanix. Angażowaliśmy też do współpracy dystrybutorów. Dla mnie jednak były to pasywne kanały dotarcia do klientów. Od 2022 roku szukamy partnerów, którzy będą pracowali z nami regularnie. Stworzyliśmy dedykowany zespół do kontaktów z nimi. Szukamy firm, które oferują Managed lub Cloud Services. Mają własne rozwiązania, które dostarczają w modelu SaaS lub on-premise. Do końca 2024 roku chcemy mieć ok. 300 partnerów na świecie. Wspominaliście o Chinach… J.S.: Nad Chinami mocno pracujemy. To efekt mojego uporu i działań Angeliki. A.J.: Tak, to w dużej mierze upór Janka (śmiech). Jak wspominałam wcześniej, mamy już wykupioną domenę i landing page po chińsku, w tym treści, także wideo, na chińskie odpowiedniki YouTube – BiliBili i Youku. Jednocześnie musimy dostosować analitykę do chińskich przeglądarek. Nad tym pracujemy z wybraną przez nas chińską agencją. J.S.: Musieliśmy zaangażować tamtejszą agencję także dlatego, że nie stworzysz strony www, jeśli nie masz chińskiego numeru, jeśli de facto nie jesteś obywatelem tego kraju. A.J.: Jeżeli nasze podejście do Chin sprawdzi się, to będziemy rozmawiać o podobnej współpracy z agencjami w Wietnamie czy Turcji, a później pewnie z kolejnymi krajami. Dla mnie najważniejsza jest przestrzeń, którą mam, aby testować różne rozwiązania, nawet jeśli nie mam pewności czy zadziałają. J.S.: Warto podkreślić, że mamy już klientów w Chinach, Hongkongu czy na Tajwanie, a nasza konsola dostosowana jest – poza polskim i angielskim – również do takich języków, jak japoński, chiński uproszczony, francuski, hiszpański i niemiecki. Wróćmy na chwilę do partnerów. W Waszych działaniach pojawiają się zarówno firmy komercyjne, jak i społeczności np. OpenInfra. J.S.: Współpraca z pierwszymi wynika z architektury naszego rozwiązania i nietypowego podejścia do jego rozwoju. Pozwoliliśmy tworzyć backup na rozwiązania takich firm, jak IBM, Dell, Veritas czy Rubrik. Nie tworzyliśmy – co wielu dziwiło – własnego, konkurencyjnego systemu. Jesteśmy za to otwarci na współpracę ze wszystkimi. Dzięki temu Storware Backup & Recovery stał się dla rozwiązań naszych partnerów swego rodzaju pośrednikiem. To zaowocowało lepszymi relacjami, certyfikacją naszego produktu przez tych producentów i jego promocją. Choć tego typu kontakty trzeba mocno „uprocesowić”, bo ludzie w korporacjach często się zmieniają. To efekt wieloletnich rozmów. Z kolei społeczności są bardziej zainteresowane produktem i jego możliwościami. Przykładowo za OpenInfra stoi firma Canonical, która sprzedaje najwięcej rozwiązań OpenStack na świecie. Uczestniczymy też mocno w społeczności OpenVirtualization Pro, gdzie dość regularnie pojawiamy się z webinariami czy wpisami blogowymi. Obchodzicie w tym roku 9 rocznicę. Czy jest plan na kolejne dziewięć lat? J.S.: Jeśli chodzi o cele biznesowe, to nie patrzę na nie w perspektywie 9 lat. Co roku – pod względem przychodów i zysków – rośniemy o 20–30%. W dłuższej perspektywie przede wszystkim chciałbym pracować z ludźmi, którzy są już na pokładzie. Udało nam się zbudować ciekawy zespół zarówno w zakresie inżynieryjnym, jak i sprzedażowo-marketingowym. To naprawdę różne charaktery, ale razem nieźle się uzupełniamy. Jest pot i krew, ale też ogromna dawka humoru i zabawy. Priorytetem dla mnie jest również rozwój produktu. Naszą ambicją jest przyspieszyć puls u konkurencji. Firmie Veeam depczemy po piętach, innym po całych stopach (śmiech). W zakresie rozwoju produktu, o czym pewnie więcej powie Paweł, chcemy postawić na aspekty cyberbezpieczeństwa, synchronizacji i zaawansowanego raportowania podpartego nieco AI. W jakim kierunku będzie rozwijać się Wasza platforma? P.M.: Odpowiedzialnością producentów, którzy wytwarzają oprogramowanie pod kątem zabezpieczenia kopii i ich przywracania, jest zagwarantowanie, że w przypadku cyberataków wspieramy biznes w skutecznej odpowiedzi na nie. W naszym przypadku jest to przywrócenie środowisk IT do stanu sprzed ataku. Dziś często to systemy backupu, a nie produkcyjne, są bowiem pierwszym celem. Tak więc w dużo większym stopniu chcemy „skręcić” w kierunku cyberbezpieczeństwa w zakresie ochrony danych – Data Security. Drugi punkt to rozwój automatyzacji testów backupu i odtworzenia. To coś, o czym dużo się mówi, ale mało producentów robi to dobrze. Chcemy wyeliminować wąskie gardło, jakim jest czas i czynnik ludzki w procesach odtworzeniowych. Wiemy, że te elementy systemów Disaster Recovery przyprawiają biznes o największy ból głowy. O problemach dowiaduje się dopiero w czasie realnej awarii. Chcielibyśmy, aby nasza platforma w dużej mierze procesy odtworzenia zautomatyzowała, aby nasz produkt mógł niejako „samodzielnie” zbudować warstwę izolacji odtworzonych danych, tzw. sandbox, odtworzyć środowisko IT i zaraportować „sukces”. W ramach Storware Backup & Recovery mamy już tę funkcjonalność – nazywa się Recovery Plan. Na pewno chcemy też rozwinąć narzędzia do wykrywania anomalii pod kątem zabezpieczenia danych. Odnosi się to do inteligentnego informowania użytkowników o anomaliach dotyczących tego, że dzieje się coś niepokojącego z danymi, bo np. zbyt szybko się zmieniają, bo mogą być właśnie szyfrowane przez ransomware. Poza tym w ciągu 10 lat chcemy doprowadzić do tego, żeby wszystkie instalacje naszego oprogramowania dzieliły, integrowały oraz wymieniały się informacjami o zagrożeniach i na bazie tego zbudować model rekomendujący pewne działania i przeciwdziałania cyberzagrożeniom. Do tej pory odbiorcą naszych rozwiązań były działy opiekujące się infrastrukturą. Za 10 lat to jednak działy cyberbezpieczeństwa będą odpowiadały za Data Security, a backup stanie się jedną z oferowanych przez nie natywnie usług. Ostatni trend, w który będziemy wpisywać funkcjonalność naszego rozwiązania, związany jest z tzw. procesem Data Gravity. Kiedyś mieliśmy wszystko zdecentralizowane. Następnie wszystko scentralizowaliśmy w centrach danych. W ostatnich latach znowu widzimy decentralizację, pójście w stronę brzegu sieci. Dane składowane są na szeroko pojętych urządzeniach mobilnych. Coraz powszechniej też „konsumujemy” usługi chmur publicznych. W związku z tym będziemy również starali się pomóc klientom w migracji danych pomiędzy różnymi chmurami oraz środowiskami on-premise. Nasi klienci chcieliby móc maszynę wirtualną VMware utrzymywaną w Amazon Web Services łatwo przenieść do Microsoft Azure. To będzie duże wyzwanie dla nas na kolejne lata, ale będzie też docelowo stanowić ogromną przewagę w oczach klientów.