Strategie ESG
EcoGaming – czyli jak grać i o środowisko dbać, przynajmniej trochę
E-sporty, choć niechętnie je tak nazywam bo w mojej skromnej opinii ze sportem nie mają nic wspólnego, w ostatnim czasie zyskały ogromne rzesze wielbicieli. Zdecydowanie bliżej mi do terminu gaming i choć pojęcia te nie są tożsame, to właśnie na nim się skupię w kontekście ekologii. Bardzo chciałbym, żeby ten tekst zainspirował tych, którym do momentu przeczytania jest ciągle wszystko jedno, choć mogą zrobić coś dla planety, ale także był swego rodzaju przewodnikiem dla tych, którzy już wiedzą, że chcą grać bardziej ekologicznie, ale nie wiedzą jak.
Czemu ten temat? Ponieważ sam mając już ponad 45 lat do dziś lubię zagrać, jestem okropnym gadżeciarzem, ale też wywodzę się z technologii, zajmuje się technologią prywatnie i zawodowo i doskonale wiem jak dużo zasobów, a przede wszystkim energii kosztuje jej używanie. Kiedy zaczynałem swoją przygodę z komputerem, a był to wtedy Atari 600XL zasilacz do tego modelu pobierał nieco poniżej 50W. Niby niewiele, ale patrząc na moc obliczeniową komputera w stosunku do potrzebnej energii elektrycznej to niesamowicie dużo. Szczególnie jak porównać do takich konstrukcji, jak zasilany 30W zasilaczem, niesamowicie wydajny MacBook Air z procesorem M2, o wydajności kilka rzędów większej niż małe Atari.. I to mimo tego, że trzeba zasilić jeszcze ekran. Ale kto w tamtych czasach przejmował się takimi kwestiami jak ekologia?
Dzisiaj jednak, żeby pograć, zwłaszcza komfortowo, albo nawet można powiedzieć luksusowo, zasilacze do PC to modele czasem przekraczające 1kW. Nic dziwnego, bo jak spojrzeć na specyfikacje kart graficznych, zobaczymy tam:
Delikatnie mówiąc nie jest to mało. Ilości CO2 i innych szkodliwych substancji potrzebne, abyśmy mogli mieć trochę przyjemności są zastraszające. Warto się nad tym pochylić, bo jest o co powalczyć. Jeśli do kogoś nie przemawia aspekt ekologiczny i dbanie nasze życie i zdrowie, to być może lepszym argumentem będzie ten wykres:
Jak widzimy, nie jest dobrze a będzie jeszcze gorzej. Myślę, więc, że niezależnie czy zależy nam choć trochę na planecie, czy tylko na ilości złotówek pozostających w portfelu. Popatrzmy zatem co możemy.
Na czym gramy
Do wyboru mamy szereg urządzeń do elektronicznej rozrywki. W wielu domach znajdzie się wiele różnych sprzętów. I w zasadzie od tego można zacząć. Czy do danej rozgrywki potrzebujemy silnego PC o ciągłym poborze mocy na poziomie 400-500W, czy może tą samą grę mamy na konsoli typu XBOX lub Playstation? A może jeszcze dalej – na SteamDeck, czy ASUS ROG Ally? A może Nintendo? Nie zachęcam tutaj do gamingowej ascezy, chodzi jedynie o to, że jak gramy w coś, co równie dobrze wygląda na bardziej oszczędnych platformach, to po co marnować prąd i CO2 w komin bełchatowskiej elektrowni? Tu wybór jest naprawdę ogromny, ponieważ moc obliczeniowa zarówno CPU jak i GPU w smartfonach wzrosła już tak bardzo, że możemy liczyć na naprawdę niezłe tytuły działające na platformach iOS i Android naprawdę dobrze. Warto zauważyć, że nawet Apple, do tej pory niekojarzone za bardzo z grami video, podczas promocji ostatnich iPhone jawnie chwali się gotowością swojego sprzętu na takie tytuły jak Resident Evil w ostatniej wersji. Jeśli jednak telefon to za mało, to śmiało można sięgnąć np. po Nintendo Switch, które mimo, iż jest już nieco technologicznym dinozaurem, to wciąż daje wiele przyjemności i oferuje doskonałe gry takie jak Tears of Kingdom z cyklu Zelda. Zarówno japońska platforma z wąsaczami Mario Brothers w tle, jak i konkurencyjne, takie jak Steam Deck, ASUS ROG Ally czy Lenovo Legion Go umożliwiają, przy relatywnie niewielkim poborze mocy, bardzo wygodnie zadokować konsolę i wyświetlić rozgrywkę na klasycznym telewizorze. Co więcej w przypadku „pstryczka”, można za pomocą dołączonych w komplecie kontrolerów grać w dwie osoby – a dołączając kolejne – nawet całą rodziną. Porównując do wspomnianego apetytu kart graficznych na uporządkowany ruch elektronów, dla konsol ręcznych mamy:
- Nintendo Switch, maksymalne zanotowane zużycie mocy to 17.7W, przy czym na bateriach nie przekracza 10W.
- ASUS ROG Ally, zużycie nie powinno przekroczyć 30W w trybie turbo, zaś w trybie oszczędnym to zaledwie 10W.
- Steam Deck powinien powinien zmieścić się w średniej na poziomie 15W.
Widać więc, że jest to co najmniej 10 a czasem 20 razy więcej (i taniej) w porównaniu do silnego PC. Jednak tak jak wcześniej wspomniałem – nie próbuję Was przekonać do umartwiania się i zamknięcia na silniejsze rozwiązania. Są oczywiście gry warte grzechu i wymagające więcej niż ręczna konsola może nam zaoferować. Wtedy z pomocą przychodzą konsole stacjonarne: XBOX i PlayStation. Mimo, że oba produkty również nie należą do najnowszych, wszak oba są oparte na architekturze Zen2, którą AMD opublikowało 4 lata temu, potrafią zapewnić wiele zabawy i to już całkiem całkiem przyzwoitym standardzie 4K @ 60FPS. Co prawda nieco zdezaktualizowało się stwierdzenie mówiące o tym, że gra napisana na daną konsole będzie działać na niej dobrze, to jednak ciągle z dużą pewnością kupując produkt dla jednej czy drugiej platformy raczej zagramy (no ewentualnie oddamy produkt). Konsole stacjonarne – jeśli popatrzymy na zapotrzebowanie na energię – są już bliżej PC, ale ciągle jest pewien zapas:
- XBOX Series S, według dostępnych informacji powinien w czasie grania pobierać ok 74W,
- XBOX Series X, nieco mocniejszy a zatem potrzebuje już 153W,
- Sony PlayStation 5 powinna zmieścić się gdzieś między 150 a 200W.
Mając zatem ochotę na tytuł typu Fortnite czy FIFA/FC24 może warto się zastanowić na wygodną sofą, konsolą i TV zamiast PC, który wprawdzie wygeneruje nam jeszcze lepszą grafikę, może nawet 200FPS, czego oko i tak pewnie nie zobaczy i wyprodukuje przy okazji trochę więcej ciepła i smogu ?
Kończąc temat samego sprzętu nie byłbym sobą gdybym nie wspomniał o ulubionej platformie jaką jest ekosystem Apple, szczególnie w zakresie sprzętu napędzanego Apple Silicon. Tutaj warto zauważyć, że najmocniejszy procesor Apple M3 Max wyposażony w 32 rdzenie GPU zasilany jest zasilaczem 90W, a osiągi w grach są całkiem na dobrym poziomie. Zwiększa się również biblioteka dostępnych produkcji. Dotyczy to zarówno gier sprzedawanych w AppStore, dostępnych w ramach usługi Apple Arcade, ale również w innych sklepach jak np. na platformie Steam.
W tytuły takie jak Stray, Civilization, czy choćby dobrze znane symulatory ciężarówek, można na Apple Silicon grać wcale nie gorzej niż na dobrym PC z silną kartą graficzną. Samą platformę PC zostawiłem na koniec, bo tutaj (nie ma co ukrywać) jest wszystko „naj”. Najpiękniej, najwięcej FPS, śledzenie promieni, cudowne teksturowanie i… zasilacz 700W i więcej. Tutaj możemy jedynie próbować tak manewrować ustawieniami, aby uzyskać balans między tym co miłe dla oka, tym co jesteśmy w stanie naprawdę dostrzec i… słodkim poczuciem dumy wynikającej z osiągania setek FPS w najwyższej rozdzielczości.
Ustawienie jest ważne
Jak mawiał nasz słynny piłkarz i analityk futbolu – Jacek Gmoch. Istotnie, różne parametry mogą znacznie wpływać na zużycie energii elektrycznej. O ile we wspominanych wcześniej konsolach ręcznych w zasadzie ogranicza się to do trybów pracy: cichy, normalny czy turbo, w konsolach stacjonarnych często w ogóle nie ma takiego wyboru, to w PC – cała masa. Zapewne omawianie wszystkich możliwości wymagałoby zupełnie odrębnego artykułu, dlatego w tej części ograniczę się do najprostszych przepisów na eco-gaming. I tu flagowy parametr, od którego warto zacząć to FPS (Frames Per Second). Uprościłem sobie zadanie, i zamiast przeszukiwać tysiące forów i opracowań poszedłem na łatwiznę – poprosiłem o pomoc AI, który zapytany oto, ile naprawdę klatek na sekundę widzi ludzkie oko, odpowiedział:
“Ludzkie oko jest zdolne do rozróżniania obrazów wyświetlanych z różną częstotliwością, jednak nie ma jednoznacznej liczby klatek na sekundę (FPS – frames per second), którą można by określić jako absolutny limit percepcji wzrokowej. Tradycyjnie przyjmuje się, że ludzkie oko i mózg mogą procesować od 24 do 60 klatek na sekundę w sposób, który postrzegany jest jako płynny ruch. Wartości te są jednak uproszczeniem, ponieważ w zależności od warunków oświetleniowych, kontrastu i kolorów, niektóre osoby mogą dostrzegać różnice przy wyższych wartościach, nawet powyżej 100 FPS.
W praktyce, wysokie częstotliwości odświeżania są stosowane w specjalistycznych zastosowaniach, takich jak gry wideo i symulatory, gdzie szybsze odświeżanie może przyczynić się do bardziej płynnej i reaktywnej rozgrywki. Profesjonalni gracze często preferują monitory o częstotliwości odświeżania 144 Hz lub nawet 240 Hz, co sugeruje, że ludzkie oko jest w stanie dostrzegać korzyści płynące z wyższych częstotliwości odświeżania.
Warto jednak pamiętać, że percepcja wzrokowa jest bardzo indywidualna i może się różnić w zależności od osoby oraz kontekstu, w jakim dany obraz jest oglądany.”
A zatem jak widać nie ma prostej odpowiedzi ile klatek warto w rzeczywistości ustawić, ale bezsprzecznie widać, że od pewnego momentu zwiększanie ich liczby ma bardziej wpływ na komfort psychiczny (a może nawet nasze ego) niż na realne doznania. Ponownie podkreślam, że nie jest moim celem zachęcanie do odbierania sobie przyjemności, a jedynie do rozsądnego wykorzystania posiadanych zasobów, w tym energii elektrycznej. Dla jednych będzie to 60 klatek dla innych być może 140, ale ważne, żeby świadomie i rozsądnie z tego korzystać wybierając właściwe ustawienie czy to w grze, czy w systemie.
Inną, bardzo prostą, a jednocześnie całkiem ciekawą metodę odciążania podstawowego GPU od trudnych obliczeń, jest zastosowanie technologii wspomagających takich jak nVIDIA DLSS oraz AMD FSR. Obie polegają w dużym przybliżeniu na automatycznym generowaniu całych klatek bądź części obrazu, dużo mniejszym kosztem, niż tradycyjne przetwarzanie modeli 3D z teksturami.
DLSS jest technologią wykorzystującą sztuczną inteligencję i uczenie maszynowe do skalowania rozdzielczości obrazu w czasie rzeczywistym. Pozwala to na uruchamianie gier w niższej rozdzielczości, a następnie “dopasowanie” ich do wyższej rozdzielczości bez znaczącej straty jakości obrazu. Dzięki temu karty graficzne mogą pracować efektywniej, co przekłada się na mniejsze zużycie prądu przy jednoczesnym utrzymaniu wysokiej jakości grafiki i płynności rozgrywki.
FSR, podobnie jak DLSS, jest technologią mającą na celu poprawę wydajności poprzez zastosowanie zaawansowanych algorytmów do skalowania obrazu. AMD projektując FSR skupiło się na zapewnieniu wysokiej jakości obrazu przy niższych wymaganiach sprzętowych. FSR nie opiera się na sztucznej inteligencji w takim stopniu jak DLSS, ale oferuje szeroką kompatybilność z różnymi kartami graficznymi, w tym także z produktami konkurencji.
Wprawdzie obie te techniki zostały zbudowane przede wszystkim po to, aby umożliwić lepszą jakość rozgrywki przy wyższych detalach i wyższej rozdzielczości, to pośrednio wpływają one między innymi właśnie na efektywność energetyczną obliczeń GPU. Warto zatem je zastosować, nawet jeśli dany tytuł działa płynnie na naszym PC bez takiego wspomagania.
Oczywiście, jest jeszcze cały szereg ustawień, które mogą pomóc oszczędzić nieco kWh. Na całe szczęście z pomocą przychodzą sami producenci, AMD i nVIDIA. Narzędzia AMD Radeon Software jak nVIDIA GeForce Experience pozwala na kompleksowy dobór ustawień w sposób automatyczny. Dotyczy to zarówno optymalnych ustawień poszczególnych gier, jak i energooszczędności dostępnej w zasięgu jednego kliknięcia, jak na poniższym przykładzie HYPR-RX Eco.
Według AMD, włączenie tego trybu pozwala uzyskać oszczędność energii na poziomie 68%. Skuteczność można sprawdzić w tym samym oprogramowaniu, które w sekcji monitoringu pokazuje moc pobieraną przez kartę graficzną. Osobiście doświadczyłem spadku z około 500W do nieco ponad 200W. Chyba warto?
Jeszcze inna opcja: Cloud Gaming
Do tej pory omawialiśmy różnego rodzaje możliwości rozrywki cyfrowej zakładające uruchamianie gier na własnym sprzęcie. To podejście tradycyjne, dobre szczególnie dla starszych graczy, którzy jeszcze nie oswoili się dobrze z modelem subskrypcji. Obserwując jednak pokolenie Z można stwierdzić, że młodym ludziom coraz mniej zależy na posiadaniu, czy (tym bardziej) na fizycznych nośnikach. Coraz więcej ludzi chce po prostu grać, niekoniecznie płacąc miliony złotych monet za sprzęt. Cloud Gaming wydaje się doskonałą ofertą dla takiego odbiorcy. Szczególnie, że operatorzy telekomunikacyjni prześcigają się w prędkościach zarówno dostępu stacjonarnego, jak i komórkowego. Kto wie, być może swój udział w pogoni za 5G mają również zastosowania gamingowe? Oferowane coraz szerzej usługi typu GeForce NOW, czy XBOX Cloud Gaming zyskują całą rzeszę wielbicieli (w tym mnie). Dzięki temu nie trzeba posiadać wyczynowego sprzętu – wystarczy iOS, Windows, Android lub po prostu… SmartTV. Aplikacje klienckie dostępne są już chyba na wszystkie platformy, a to oznacza, że wystarczy oprócz wykupienia subskrypcji podłączyć do telewizora klawiaturę, mysz i kontroler i w zasadzie można grać. Najdroższy pakiet nVIDIA GeForce Now przy dzisiejszych cenach (2024) pozwala dopiero po 50 miesiącach zrównać się z ceną fizycznej karty GeForce 4080, która jest oferowana w ramach subskrypcji Ultimate. A reszta komputera?
Wracając jednak do tematu ekologii. Na pewno takie podejście pozwala (nieco) uspokoić sumienie, bo przecież w naszym pokoju nie stoi już pożerający setki kW PC, a jedynie TV z kontrolerem. Możemy też liczyć, że konsolidacja obciążenia GPU w modelu usługi powinna dawać lepszą efektywność energetyczną, ale czy tak jest naprawdę? W zasadzie ani nVIDIA, ani Microsoft nie podają wartości w kWh jakie zużywają ich DC, ale z pewnością używają mechanizmów optymalizacyjnych choćby po to, żeby uzyskiwać niższe TCO, a tym samym wyższy profit. Jest jeszcze jeden aspekt, który daje nadzieję, mimo tego że nie mamy takiej wiedzy jako konsumenci: optymalizacja źródła energii. Jeśli mieszkamy we Wrocławiu, Warszawie czy gdzieś indziej między Odrą a Bugiem, możemy się spodziewać, że nasze poczynania gamingowe (i samochód elektryczny również) zasila WĘGIEL – oczywiście z wyjątkami gospodarstw domowych wyposażonych w panele słoneczne lub inne źródło zielonej energii.
Istnieje szansa, że centrum danych Cloud Gamingu pozyskuje energię czystszą, zwłaszcza w tych regionach, gdzie jest ona dostępna z wiatru, wody czy nawet z czystszego od węgla atomu. Na koniec dodam, że zdaję sobie sprawę, że możemy tu, nad Wisłą czuć się nieco niesprawiedliwie oszczędzając na kilkudziesięciu FPS, podczas gdy w Chinach, Indiach czy USA podświetlane są całe miasta 24/7. Nie mniej od czegoś trzeba te zmiany zacząć, szczególnie, jeśli mamy dzieci, wnuki i zależy nam, żeby miały czym oddychać.