Serwis społecznościowy Facebook przegrał proces przed holenderskim sądem. Według powoda – biznesmena Johna de Mola – administratorzy firmy Facebook nie reagowali odpowiednio sprawnie na pojawianie się reklam, które bezprawnie wykorzystywały jego wizerunek. Zdjęcia holenderskiego biznesmena były używane przez przestępców reklamujących oszukańcze inwestycje w kryptowaluty. Warto zauważyć, że owa szajka działała również w Polsce, wykorzystując w swoich materiałach reklamowych m.in. zdjęcia Roberta Lewandowskiego. Oczywiście, także bezprawnie.
Mechanizm oszustwa nie był nowy – chodzi o kolejną falę reklam, które miały zachęcać internautów do inwestowania w instrumenty finansowe bazujące m.in. na Bitcoinie. Reklamy owe udawały artykuły, opisujące bajeczne zyski, czerpane z owych inwestycji przez najróżniejsze znane i majętne osoby. W Polsce był to m.in. napastnik Bayernu Monachium i kapitan piłkarskiej Reprezentacji Polski, Robert Lewandowski, zaś w Holandii właśnie John de Mol, czyli lokalny miliarder i producent telewizyjny. Gdy tylko takie reklamy pojawiły się w sieci, prawnicy biznesmena informowali o tym administratorów serwisu, którzy po przeanalizowaniu problemu zwykle usuwali sporne treści. Zdaniem de Mola, robili to jednak zbyt opieszale i wybiórczo, co skutkowało zarówno szarganiem jego wizerunku, jak i stratami ponoszonymi przez klientów, którzy dali się nabrać na kłamliwe reklamy.
Dlatego też biznesmen domagał się od Facebooka nie tylko odszkodowania, ale również natychmiastowego usunięcia wszelkich pozostałych reklam wykorzystujących jego wizerunek, a także wprowadzenia mechanizmów, które uniemożliwią ponowne publikowanie ich w serwisie. Przedstawiciele serwisu społecznościowego bronili się natomiast, tłumacząc, że jest on tylko platformą do prezentowania treści.
Ta argumentacja nie trafiła jednak do składu sędziowskiego, który nakazał Facebookowi natychmiastowe usunięcie wszelkich spornych reklam. W przypadku, gdyby serwis nie zastosował się do tego polecenia, sąd zostawił sobie też furtkę do wymierzenia dodatkowej kary finansowej, o wysokości sięgającej maksymalnie 1,1 mln euro. „Tłumaczenie, że Facebook jest tylko absolutnie neutralnym medium, w który każdy może publikować treści – i dlatego serwis nie może być zobowiązany do ich kontrolowania – jest po prostu nieakceptowalne. Firma odgrywa aktywną rolę w kwestii nadzorowania i akceptowania treści reklamowych – co stanowi przecież jej podstawowy model biznesowy” – napisano w uzasadnieniu wyroku. Sędziowie dodali też, ze serwis ma jasno sformułowany cennik reklam, w którym szczegółowo tłumaczy reklamodawcom co mogą zawierać treści reklamowe, a czego nie powinny – skoro więc narzuca w tej kwestii sztywne zasady, to powinien jednocześnie efektywnie egzekwować stosowanie się do nich.
Przedstawiciele Facebooka tłumaczą z kolei, że werdykt jest już właściwie bezprzedmiotowy, bo wszelkie sporne treści zostały już usunięte – nie wykluczają też jednak podjęcia wszelkich dostępnych kroków prawnych, czyli np. złożenia apelacji. Jednocześnie jednak firma zadeklarowała, że zamierza zrobić wszystko, co możliwe, by zablokować możliwość publikowania w serwisie podobnych materiałów. John de Mol stwierdził z kolei, że jest zadowolony z werdyktu, ponieważ zobowiązuje on Facebooka do błyskawicznego podejmowania działania w takich sytuacjach, co może pomóc w ochronie konsumentów przed oszustami. Biznesmen zwrócił też uwagę, że sąd nakazał serwisowi przekazanie władzom wszelkich informacji o zleceniodawcy reklam, co być może pomoże w ujęciu i osądzeniu oszustów.