Z Grzegorzem Najdą, CEO Lexmark Polska rozmawiamy o wpływie pandemii na rynek obrazowania i jego przygotowaniach do ewentualnego, ponownego lockdown; zwiększonym popycie na urządzenia do indywidualnego zastosowania; rosnącym zainteresowaniu e-podpisem i wpływie tego rozwiązania na rynek druku; kwestii bezpieczeństwa drukowania; drukowaniu w chmurze; wykorzystywaniu algorytmów sztucznej inteligencji; a także najpopularniejszych trendach w branży druku oraz podejściu firmy Lexmark do społecznej odpowiedzialności biznesu i gospodarki obiegu zamkniętego.
Wybuch pandemii COVID-19 spowodował, że opustoszały biura, a praca przeniosła się do home office. Jak ta sytuacja odbiła się na rynku obrazowania? Czy dotknęła go, czy też jest on odporny na obecny kryzys?
Zaobserwowałem dwie fazy kryzysu związanego z pandemią. Pierwsza, to marzec i ogłoszenie lockdown, kiedy klienci, dostawcy, dystrybutorzy i resellerzy rzeczywiście robili wszystko, aby zapewnić odpowiednią ilość sprzętu i ciągłość działania biznesu. Nikt bowiem nie wiedział, ile lockdown będzie trwał i na ile poważna jest pandemia. Ten okres to czas wzrostu sprzedaży i obrotów.
Z kolei w drugim okresie, ciężar działania skupił się na współpracy z klientami, aby podkreślić bezpieczne korzystanie ze sprzętu oraz zapewnić im funkcjonalności, które nie wymagają fizycznego kontaktu z drukarką. Zaliczamy do nich np. odbiór dokumentów poprzez zalogowanie się kartą zbliżeniową. Zmieniła się też nasza struktura sprzedaży. W okresie pandemii bardziej popularne stały się rozwiązania do indywidualnego zastosowania.
Teraz sytuacja trochę się ustabilizowała. Nasi klienci – a więc małe, średnie i duże przedsiębiorstwa – szukają rozwiązań, które będą dostosowane do ich wymagań związanych z modelem pracy zdalnej. Ciężko natomiast przewidzieć, kiedy wrócą oni do stanu sprzed pandemii i czy w ogóle wrócimy do niego? A może powrót będzie powiedzmy rzędu 70% czy 80% stanu sprzed marca 2020 roku? Myślę, że powrót biznesu drukarkowego do normalności będzie proporcjonalny do tego, jak klienci będą wracali do swoich biznesów.
Kiedyś w biurach rezygnowano z małych drukarek dla jednej osoby czy osób pracujących w jednym pokoju, na rzecz wielofunkcyjnych urządzeń departamentowych, rozumiem, że to się obecnie zmieniło?
W projektach korporacyjnych zakładających wykorzystanie przestrzeni biurowych, w której będzie pracowało kilkanaście czy kilkadziesiąt osób, nadal te wielofunkcyjne urządzenia są sprzedawane i instalowane. Wielu dużych klientów nie zawiesiło w trakcie pandemii zaplanowanych wdrożeń. Mało tego, uznali nawet, że jest to dobry moment, aby takie infrastrukturalne zmiany przeprowadzać. Nie ma bowiem pracowników w biurach i odbiór starych drukarek oraz instalacja nowych nikomu nie przeszkadza w pracy. Jeśli zaś chodzi o sprzęt do zastosowania dla pojedynczych osób czy małych grup roboczych, to nastąpił duży wzrost sprzedaży.
Czy ten popyt nadal trwa?
Tak, tu się nic nie zmienia. To już nawet nie jest związane z pandemią, a raczej z faktem, że prawie każdy ma teraz w domu internet, komputer i drukarkę. A klienci nieustannie szukają nowych, bardziej wydajnych, ale też tańszych w eksploatacji urządzeń. Zatem popyt ten nie jest pierwotnym, a wynika bardziej z funkcjonalności. Jeśli ktoś ma stare urządzenie w domu, które nie daje dobrej jakości druku czy też nie jest wyposażone w skaner, to chce je zastąpić nowym. Poza tym sprzedawane teraz nowe urządzenia są zazwyczaj wyposażone w bezprzewodowe karty sieciowe co oznacza, że w domu taką drukarkę może współdzielić kilka osób. To sprawdza się choćby przy modelu hybrydowym nauki, gdy uczniowie uczący się poza szkołą mogą skorzystać z takiego rozwiązania w sposób niezakłócony. Myślę, że popyt na małe urządzenia szybko nie wygaśnie.
Obecnie coraz popularniejszy jest trend stosowania e-podpisu do akceptowania dokumentów. Jak to zmienia sytuację firm z branży druku?
Gdy zacząłem pracować w Lexmarku w 1998 roku, już wtedy wszyscy mówili, że będziemy mieli cyfrowe biura bez papieru, a drukarki przestaną się sprzedawać. Minęły 22 lata i paradoksalnie dopiero COVID-19 spowodował, że e-podpis stał się bardziej popularny. Niemniej cały czas mamy tak dużą liczbę procesów, które wymagają, aby dokument zaistniał jednak w formie papierowej, czy to ze względu na ustawodawstwo, wewnętrzne regulacje firm, czy z samego przyzwyczajenie użytkowników. W perspektywie najbliższych lat nie widzę dużego zagrożenia dla dokumentu drukowanego.
Z pewnością liczba drukowanych kopii z czasem spadnie, bo dostawcy e-podpisu usilnie pracują nad tym, aby zwiększyć obszar sprzedaży, a klienci też chętnie wdrażają takie rozwiązania. Choćby z tego powodu, że dokument podpisany elektronicznie można szybciej wprowadzić do procesu. Pojawia się jednak pytanie, jak szybko będą w stanie zaadoptować taką zmianę i czy rzeczywiście będą mogli wykorzystać to rozwiązanie we wszystkich procesach? W mojej ocenie nie. Dlatego uważam, że e-podpis będzie jeszcze przez jakiś czas współistniał z tym tradycyjnym.
Czy wasza branża szykuje się na ewentualną, drugą falę epidemii? Jeśli tak to w jaki sposób?
Ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie w imieniu całej branży. Ze swojej strony pracujemy przede wszystkim nad zachowaniem bezpieczeństwa. To nasz priorytet. I to zarówno, jeśli chodzi o naszych pracowników, jak i pracowników klientów. Wprowadzamy rozwiązania, które pozwalają na zminimalizowanie fizycznych kontaktów osób z drukarką, ale również interwencji serwisowych.
Nasze urządzenia są projektowane w taki sposób, aby można było monitorować je zdalnie bez potrzeby interwencji. Jesteśmy też w stanie przewidzieć, kiedy urządzenie będzie wymagać tej interwencji, choć są one raczej rzadkie. Tego typu rozwiązania, w wypadku ewentualnego drugiego lockdown – który mam nadzieję nie nastąpi – będą na pewno pomocne dla naszych klientów.
Skoro jesteśmy już przy temacie bezpieczeństwa, jak wygląda kwestia zabezpieczenia danych w sektorze druku biorąc pod uwagę nieustanną ewolucję cyberzagrożeń? Szczególnie jeśli chodzi o druk dokumentów o poufnej treści…
Obejmujemy zabezpieczeniami całą infrastrukturę związaną z drukowaniem. Nie koncentrujemy się więc tylko na zamknięciu dostępu do drukarki, ale również przed nieautoryzowanym dostępem do dokumentów. Oferujemy rozwiązania tzw. druku poufnego, które są zwalniane dopiero po autentykacji użytkownika na urządzeniu. Wydruk nie trafia wtedy w niepowołane ręce. Wprowadziliśmy też rozwiązanie, które pozwala na zwolnienie wydruków oczekujących na użytkownika bezdotykowo, przy pomocy autentykacji kartą zbliżeniową. Również w momencie skanowania dokumentów do zasobów firmowych, osoba posiadająca rozwiązania do druku poufnego, musi się zautentykować, a każdy dokument, który jest zeskanowany nosi elektroniczny ślad. Mówi on o tym, kto wprowadził dany dokument do sieci. Jeżeli chodzi zaś o aktualizację firmware, to też mamy różne metody na to, aby sprawdzać czy oprogramowanie, które jest zainstalowane na drukarce jest autentyczne, czy ktoś czasem nie próbuje się włamać do urządzenia i dostać do sieci klienta.
Czy drukowanie w chmurze rzeczywiście zwiększa bezpieczeństwo dokumentów?
Wszystko zależy od tego jakie klient ma standardy. Drukowanie w chmurze daje poczucie, że urządzenie, które jest wpięte do sieci i do chmury, jest w pełni kontrolowane. Wiemy zatem dokładnie co się na nim dzieje i nikt nie jest w stanie go przejąć. Są natomiast klienci, którzy np. nie chcą drukować w chmurze publicznej. Wolą to robić w chmurze prywatnej m.in. po to, aby dokument nie wychodził poza obszar organizacji. Wtedy mówimy o rozwiązaniu hybrydowym, gdzie do chmury trafiają tylko tzw. tokeny, informujące, że dokument jest gotowy do wydruku. Natomiast jego fizyczne przesyłanie odbywa się w sieci klienta i treść nie jest wysyłana do chmury. To dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo.
Czy drukowanie w chmurze albo wykorzystywanie technologii IoT, to obecnie najpopularniejsze trendy, a jednocześnie wyzwania w branży druku?
Nawet nie tyle drukowanie w chmurze, co w ogóle migracja floty urządzeń oraz zarządzania nimi do chmury. To z pewnością największe dziś wyzwanie. Jeśli chodzi o tę kwestię, to Lexmark posiada ekosystem, pozwalający na podłączenie urządzeń różnych producentów, gdzie możemy monitorować podstawowe ich parametry i zarządzać nimi z dowolnego miejsca. Nie mając nawet fizycznego dostępu do sieci danej organizacji można wykonywać różne prace administracyjne, monitorować stany materiałów eksploatacyjnych czy zbierać informacje na temat uszkodzeń i awarii. Drukarki i urządzenia wielofunkcyjne są obecnie bardzo zaawansowane. Posiadają wiele sensorów zbierających informacje i można powiedzieć, że są już częścią infrastruktury IoT. Posiadamy rozwiązania pozwalające na to, aby zbierać informacje z urządzeń, analizować je i przesyłać do klientów w postaci raportów. Dzięki temu można w bardziej optymalny sposób wykorzystać zasoby, które klient posiada.
Są również klienci szukający rozwiązań, które wesprą ich transformacje cyfrową, czyli pozwolą wykorzystać urządzenia drukujące do integracji w procesach biznesowych. Posiadamy rozwiązania, dzięki którym można zautomatyzować te procesy np. skanując jakiś dokument urządzenie samo wie jakie operacje należy z nim wykonać, gdzie należy go przesłać czy też jak „obrobić” przed zapisaniem.
Czy w tych rozwiązaniach związanych z automatyzacją procesów wykorzystywana jest coraz szerzej sztuczna inteligencja?
Wykorzystujemy AI głównie w wypadku raportów dotyczących flot urządzeń, którymi zarządzamy, np. do przewidywania awarii urządzeń i zapobieganiu przestojom. Podobnie jest np. z automatycznym zamawianiem tonerów. Wykorzystujemy algorytmy, które potrafią określić, ile stron da się wydrukować, gdy zostało tylko 10% tonera, biorąc pod uwagę dotychczasową częstotliwość użytkowania. Może się bowiem okazać, że do jednego urządzenia trzeba będzie wysłać nowy toner na następny dzień, a do innego za tydzień. AI nie wykorzystujemy zaś do automatyzacji procesów workflow.
Jakie działania stosuje Lexmark w kontekście społecznej odpowiedzialności biznesu?
Działamy w wielu obszarach np. dotyczącym zmniejszenia zużycia energii i to zarówno w naszych centrach produkcyjnych, gdzie wprowadzamy programy optymalizujące zużycie. Wszystkie nasze produkty są też tak zaprojektowane, aby spełniać obowiązujące normy albo nawet je przekraczać. Prowadzimy także działania związane z optymalnym zużyciem wody. We wszystkich obiektach na całym świecie stosujemy odpowiednie systemy ogrzewania, wentylacji i utrzymania higieny w taki sposób, żeby ten pobór wody ściśle kontrolować i zmniejszać go. Firma zakłada sobie nawet konkretne cele do osiągnięcia – jeśli chodzi o zużycie energii (25% redukcja do 2025 roku) i wody (o 35%).
A jak wygląda podejście firmy do gospodarki obiegu zamkniętego?
W ten temat też jesteśmy mocno zaangażowani. Już na etapie projektowania naszych urządzeń przewidujemy wykorzystanie materiałów z recyklingu, które pozyskujemy ze zwrotów od klientów. Prowadzimy oczywiście program zbiórki zużytych tonerów. W Polsce funkcjonuje on już od prawie 20 lat. Około 60% tonerów, które sprzedajemy wraca do nas. Są one rozkładane na różne elementy i te które można ponownie wykorzystać trafiają na produkcję, te które się nadają do recyklingu zostają wykorzystane przy produkcji innych produktów, a pozostałe są utylizowane zgodnie z obowiązującymi procedurami. Kolejny element, na który chciałbym zwrócić uwagę to fakt, że Lexmark projektuje urządzenia o bardzo długim cyklu życia. Działają one z powodzeniem u klientów co najmniej 7 lat. To ma także znaczący wpływ na zmniejszanie śladu węglowego.