PracaBranża ITPolecane tematy
Zderzenie światów specjalistów IT i firm ich potrzebujących
W większości firm IT nikt nie patrzy na jakość pracy pracowników, tylko na ich liczbę. Każdy menedżer woli mieć 10 kiepskich pracowników niż jednego super. Liczy się pogłowie – w taki sposób jeden z internautów skomentował dane na temat deficytu (50 tys.) informatyków. Podobnych opinii było więcej. Czy specjaliści IT mają rzeczywiście powody do narzekania?
Michał od dziecka przejawiał zdolności matematyczne. Odkąd sięga pamięcią, zawsze pasjonowały go cyfry, wszelkie gry i zagadki wymagające logicznego myślenia. Gdy tylko dostał swój pierwszy komputer wiedział, że w przyszłości chce zostać programistą. Już w liceum zarabiał projektując strony WWW i doradzając przy tworzeniu sieci komputerowych. Zaraz po studiach dostał pracę w dużej firmie telekomunikacyjnej. To było spełnienie jego marzeń. Znana marka, etat, możliwości rozwoju. W ubiegłym roku, po 5 latach pracy, zrezygnował. Powodem była nie tylko pensja, która na przestrzeni tych lat wzrosła zaledwie o kilkaset złotych, ale i brak awansu, mimo że Michał zawsze był do dyspozycji wtedy, gdy był potrzebny. W nowym miejscu pracy – prężnie rozwijającej się firmie farmaceutycznej – zarabia wprawdzie więcej, ale kosztem życia prywatnego. Od dwóch lat nie był na urlopie, często zostaje po godzinach. Nie tak to sobie wyobrażał…
Michał obiema rękami podpisałby się pod wieloma opiniami, które pojawiły się po prezentacji przez firmę Sedlak & Sedlak danych na temat deficytu informatyków w Polsce. Z wypowiedzi przedstawiciela BPSC, firmy dostarczającej oprogramowanie wspierające zarządzanie przedsiębiorstwem, miało wynikać, że na rynku brakuje 50 tys. specjalistów IT. Fora dyskusyjne rozgrzały się do czerwoności. „Problemem nie jest absolutnie brak specjalistów. Problemem jest to, że korporacje chcą mieć pracownika za przysłowiową miskę ryżu”. „Zgłosiłem się do Urzędu Zatrudnienia (informatyk, 7-letni staż). Powiedzieli, że nie ma dla mnie pracy, bo mam za wysokie kwalifikacje!!!” – to tylko niektóre z komentarzy odnoszących się do aktualnej sytuacji na rynku pracy dla informatyków.
50 tys. informatyków brakuje w Polsce, wynika z najnowszych danych firmy Sedlak & Sedlak. Szacuje się, że za sześć, siedem lat luka będzie nawet trzy razy większa. Ale to nie jest tylko nasz krajowy kłopot. W Unii Europejskiej deficyt ten sięga już niemal 300 tysięcy osób, a w przyszłym roku może dojść do 0,5 mln. Według prognoz do 2020 roku niedobór specjalistów IT może przekroczyć 1 mln.
„Oddźwięk jest dla nas o tyle zaskakujący, że przytoczyliśmy dane powszechnie znane, a o deficycie na rynku mówi się od dłuższego czasu. Zwracają na ten problem uwagę zarówno rekruterzy, jak i przedstawiciele spółek IT. Nie spodziewaliśmy się, że temat wywoła tak gorącą dyskusję” – dziwi się Agnieszka Reczyńska, dyrektor ds. administracji w BPSC.
Witajcie (nie tylko) w finansowym raju
Branża IT od lat znajduje się na szczycie wszelkich rankingów płacowych. Według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, w którym wzięło udział ponad 120 tys. respondentów, mediana wynagrodzeń całkowitych w branży IT wyniosła w 2013 roku 6 000 zł. Kilkaset złotych więcej niż w telekomunikacji (5600), bankowości (5300), energetyce (4770), i kilka tysięcy więcej niż w kulturze i sztuce (3000). Zarobki są ponadprzeciętne, bo zapotrzebowanie na technologie rośnie w tempie dwucyfrowym, a wyższe uczelnie techniczne kończy relatywnie niewielu absolwentów. Firmy muszą więc ostro rywalizować o najzdolniejszych.
Jak wynika z raportu Antal International, już teraz o specjalistę ds. IT zabiega średnio 12 pracodawców rocznie, oferując mu nową, lepszą posadę. Wpływa to siłą rzeczy na wysokość wynagrodzeń. Przykładem może być ITMO, warszawska firma specjalizująca się w outsourcingu specjalistów IT, która chce w 2014 roku zatrudnić kilkudziesięciu pracowników, głównie programistów .NET, Java, SharePoint, specjalistów ds. testów, developerów aplikacji mobilnych, a także architektów i konsultantów Business Intelligence. Oferuje im 80% tego, co zapłacą “wynajmujący” ich pracodawcy. Sytuację na rynku pracy dość dobrze nakreślił w wywiadzie dla portalu natemat.pl jeden z programistów: „Odrzuciłem ofertę za 22 tys. zł miesięcznie. Jeśli chcecie zatrzymać ucieczkę fachowców, płaćcie rynkowe stawki” – tłumaczył.
Firmy próbują też przyciągnąć specjalistów IT innymi benefitami. Sopocka Blue Media, największa firma IT na Pomorzu, kusi kameralną atmosferą i elastycznym czasem pracy. „Dbamy o równowagę pomiędzy życiem zawodowym i osobistym. Przywiązujemy dużą wagę do kondycji i samopoczucia naszych pracowników” – zachęca Dominika Kotuła, HR Manager z Blue Media. Firma płaci też np. 1 zł za każdy przejechany kilometr rowerem do pracy. Efekt? Pracownicy Blue Media wyjeździli już ponad 20 tys. kilometrów. Firma umożliwia też szkolenia kitesurfingowe pod okiem Tomka Janiaka, wicemistrza świata i Mistrza Polski Masters w tej dyscyplinie. Zdecydowanie jednak najpopularniejsze jest tutaj bieganie, które uprawia ponad 33% pracowników. Dopinguje do tego prosportowa polityka firmy, która dla biegowych zapaleńców zrzeszonych w Blue Team zatrudniła nawet personalnego trenera – Piotra Suchenię. W przyszłym roku Blue Media urządza przeprowadzkę niemal na samą plażę. Okna biura będą wychodziły wprost na Bałtyk i sopockie molo.
6000 zł to mediana wynagrodzeń w branży IT według Ogólnopolskiego Badania Wynagrodzeń, w którym wzięło udział ponad 120 tys. respondentów. Kilkaset złotych więcej niż w telekomunikacji (5600), bankowości (5300), energetyce (4770), i kilka tysięcy więcej niż w kulturze i sztuce (3000).
Przykładem tego, jak bardzo pożądaną grupą zawodową są informatycy może być też fakt, że założoną przez nas Grupę IT Professionals in Poland, która ma już prawie 1450 członków, „szturmuje” ok. 70 rekruterów poszukujących specjalistów IT…
Nie wszystkim po równo
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego fora huczą, że jest tak źle? Skąd biorą się tak duże rozbieżności pomiędzy danymi prezentowanymi przez pracodawców a opiniami rozgoryczonych pracowników? W branży IT rzeczywiście zarabia się najwięcej. To fakt. Ogólnopolskie Badanie Wynagrodzeń analizuje odpowiedzi pracowników, a nie pracodawców. Nie ma więc żadnego powodu, aby wątpić w jego prawdziwość. Ale średnia – jak to średnia – pokazuje jedynie wycinek rzeczywistości. Zupełnie inny jest poziom wynagrodzeń w Warszawie, gdzie w firmach z kapitałem zagranicznym ponad 25% specjalistów zarabia więcej niż 13 600 zł, a inny w mniejszych miastach i w firmach z polskim kapitałem, które zwykle płacą mniej niż zachodnie korporacje.
Zarobki to też składowa wielu elementów. Zależą nie tylko od przynależności narodowej przedsiębiorstwa, ale także od lokalizacji, stanowiska i działu. Dla porównania w departamentach architektury/projektowania wyniosły one w 2013 roku średnio 8600 zł, w dziale programowania 5500 zł, a w dziale helpdesk zaledwie (choć i tak powyżej średniej krajowej) 4500 zł, niemal o 50% mniej niż w najlepiej opłacanym departamencie. Na zupełnie inne wynagrodzenie może liczyć projektant aplikacji i „człowiek od wszystkiego”, który zarządza siecią, wymienia tonery w drukarce i rozlicza telefony komórkowe. „Nie jest tajemnicą, że od lat najlepiej zarabiają osoby łączące wiedzę biznesową i techniczną, potrafiące spojrzeć na problem nie tylko z perspektywy kodu, ale też i prowadzonej przez firmę działalności. Najniżej opłacane są stanowiska związane z opieką serwisową, co wynika z tego, że nie wymagają one na ogół specjalistycznej wiedzy i bardzo wysokich kwalifikacji” – tłumaczy Paweł Borowski, Business Development Director w ITMO.
Wysokość pensji uzależniona jest też od wielkości firmy. W mikroprzedsiębiorstwach wynagrodzenie brutto wyniosło w ubiegłym roku 4200 zł, w średnich firmach 6000 zł, a w największych 7000 zł. Już te liczby pokazują, że płace w branży są bardzo zróżnicowane. Duże miasta, w których działają międzynarodowe korporacje i outsourcingowe centra, zdecydowanie zawyżają średnią, co też często wpływa na oczekiwania pracowników w innych regionach. To trochę tak jak z zarobkami w telewizji – jest kilka gwiazd, które otrzymują bardzo wysokie honoraria będące wielokrotnością zarobków szeregowych pracowników. W branży IT jest podobnie.
Rozdźwięk pomiędzy oczekiwaniami pracowników i pracodawców polega m.in. na tym, że wszyscy chcą zarabiać co najmniej tyle, ile wynosi średnia rynkowa. Sęk w tym, że to zwyczajnie niemożliwe. „Najlepsi kandydaci mogą liczyć na bardzo dobre warunki płacowe. Niestety nie wszyscy potrafią spojrzeć na swój dorobek zawodowy i na swoje umiejętności programistyczne w sposób obiektywny. Wielokrotnie zdarza się, że oczekiwania finansowe w żaden sposób nie są adekwatne do umiejętności” – zauważa Karolina Wołoszko. Blue Media poszukuje dziś m.in. osób z doświadczeniem w realizacji projektów opartych na technologii JAVA Enterprise Edition, programistów PHP ze znajomością Frameworka ZEND/ Symfony 2 oraz Front-End Developerów.
Nie wszystko złoto
Nie jest też tajemnicą, że miraż wysokich zarobków często przyciąga do zawodu osoby, które nie mają wystarczających umiejętności i talentu. Nie każdy może być zdolnym programistą czy konsultantem biznesowym. „Młodzi ludzie mają coraz większe umiejętności techniczne i technologiczne, związane z informatyką, często niemieszczące się w profilu kończonych kierunków studiów. Zapewne wynika to powszechnej wiedzy czerpanej z Internetu i tendencji do samokształcenia. Martwi natomiast coraz niższa wiedza podstawowa i ogólna, związana z przedmiotem studiów, zwłaszcza ta związana z logiką i matematyką, co dla stanowisk programisty i projektanta jest niezwykle ważne” – zwraca na to uwagę Franciszek Szweda, wiceprezes ds. rozwoju w BPSC.
Nie jest tajemnicą, że od lat najlepiej zarabiają osoby łączące wiedzę biznesową i techniczną, potrafiące spojrzeć na problem nie tylko z perspektywy kodu, ale też i prowadzonej przez firmę działalności.
Informatycy nie umieją wykorzystać też często swojej szansy. Kandydaci przychodzą na rozmowę kwalifikacyjną nieprzygotowani. Nie mają wiedzy na temat firmy, realizowanych przez nią projektów, potrafią też spóźnić się bez uprzedzenia. „Tu być może odzywa się wspomniana przeze mnie wcześniej arogancja, wynikająca z przeświadczenia, że ‘mi się wszystko należy’. Zdarza się też, że kandydaci podają warunki finansowe, nie mając wiedzy na temat zakresu obowiązków na danym stanowisku w firmie” – zauważa Karolina Wołoszko. Jej zdaniem to błąd, bo stawki uzależnione są od bardzo wielu czynników. Przede wszystkim zależą one od doświadczenia osoby. Nie chodzi tu wyłącznie o liczbę przepracowanych lat, ale przede wszystkim o typy realizowanych projektów, rodzaje wykonywanych zadań, charakter wcześniejszej pracy, pożądane i cenione przez pracodawcę cechy charakteru, ale także zakres odpowiedzialności.
Bywa też i tak, że specjaliści nie potrafią się rynkowo dobrze sprzedać, a są i tacy, którzy wysyłają CV „na oślep”, na zasadzie „a może się uda”. „Napisał do nas informatyk, który skarżył się na to, że nie może znaleźć pracy. Zwróciliśmy uwagę na jego CV, bo było ono okraszone clipartem przedstawiającym komputer i myszkę. Z dokumentu wynikało, że przepracował kilkanaście lat jako administrator sieci w dużej firmie. Sęk jednak w tym, że w BPSC potrzebujemy przede wszystkim konsultantów z doświadczeniem w obszarze produkcji, handlu i dystrybucji, a nie specjalistów w obszarze technologii sieciowych” – mówi Agnieszka Reczyńska.
Szewc, który chodzi bez butów
To wszystko nie sprzyja znalezieniu dobrej pracy i czerpaniu z niej satysfakcji. Ale jest też i druga strona medalu. Rozczarowanie specjalistów IT nie jest wyłącznie efektem niższych niż oczekiwane wynagrodzeń, ale całościowej polityki HR. Również – tak jak miało to miejsce w przypadku Michała, który zrezygnował z pracy w dużym telekomie – jasnej ścieżki rozwoju. Karolina Wołoszko nieraz spotkała się z brakiem motywacji kandydatów do pracy.
Ostatnie lata ta okres szybkiego rozwoju branży IT. Co roku na rynku tworzą się nowe firmy. Niektóre z nich rozwijają się w błyskawicznym tempie, co roku podwajając zatrudnienie. W takiej sytuacji łatwo zapomnieć o polityce personalnej, która często schodzi na dalszy plan. Za pewien paradoks należy uznać np. fakt, że firmy informatyczne rzadko korzystają z narzędzi IT wspierających zarządzanie kapitałem intelektualnym. „Nie są one cudownym środkiem, ale mogą w dużym stopniu ułatwić realizację i zwiększyć efektywność procesów HR. Dzięki nim określenie wydajności zespołu, identyfikacja potencjału tkwiącego w pracownikach i spełnienie ich aspiracji oraz potrzeb, zgodnie z potrzebami organizacji jest dużo łatwiejsze i skuteczniejsze. Takie rozwiązania pozwalają także na powiązanie wyników pracy z wynagrodzeniem, co wpływa na motywację i przywiązanie do firmy” – przekonuje Anna Węgrzyn, kierownik projektu mHR w BPSC i wieloletni praktyk HR.
Na niedopasowanie kandydatów zwraca też uwagę raport „HR – zmiana klimatu”. To podsumowanie wyników badania przeprowadzonego przez Instytut Badawczy Randstad na grupie blisko 900 polskich ekspertów HR. Raport zawiera też konkluzje płynące z innych sondaży rynku pracy prowadzonych przez Randstad w minionych kwartałach. Wynika z niego, że zdecydowana większość (84%) szefów i specjalistów działów HR uważa, iż pracownicy w ich firmach wykonują pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami, odpowiedzi samych zatrudnionych nie są jednak z nimi zgodne. Te wyniki mocno rozczarowują pokazując, że firmy popełniają w realizacji polityki HR duże błędy. „Jeśli wiemy, co mamy robić, jesteśmy ‘dopasowani’ do danego stanowiska, pracujemy efektywniej, osiągamy sukcesy, nie liczymy minut do zakończenia zadania. Ogólnie, rzadziej myślimy w takiej sytuacji o zmianie pracy. Trudniej się rozstać z firmą, która zaspokaja naszą potrzebę rozwoju. Nawet jeśli narzekamy na zarobki” – tłumaczy Anna Węgrzyn.
Zdecydowana większość (84%) szefów i specjalistów działów HR uważa, że pracownicy w ich firmach wykonują pracę zgodną ze swoimi kwalifikacjami, odpowiedzi samych zatrudnionych nie są jednak z nimi zgodne. Te wyniki mocno rozczarowują pokazując, że firmy popełniają w realizacji polityki HR duże błędy.
Niestety, wiele firm o tym zapomina. W ten sposób nietrudno o sytuację, w której dobry programista zarabia dużo mniej niż jego kolega zza ściany, choć ich kwalifikacje i umiejętności są podobne. Właściwie prowadzona polityka kadrowa takim sytuacjom zapobiega. Zapewne powiązanie wynagrodzeń z efektami i prognozowanie rozwoju pracownika w czasie jest też lepszym pomysłem niż postulowany przez jednego z internautów pomysł stworzenia regulacji do zawodu. Informatykiem można byłoby zostać na takiej samej zasadzie jak lekarzem czy prawnikiem. Tylko czy Michał projektowałby wtedy strony WWW już w liceum?
Dwa światy IT?
* „Odrzuciłem ofertę za 22 tys. zł miesięcznie. Jeśli chcecie zatrzymać ucieczkę fachowców, płaćcie rynkowe stawki” – komentuje jeden z informatyków w natemat.pl.
* „Problemem nie jest absolutnie brak specjalistów. Problemem jest to, że korporacje chcą mieć pracownika za przysłowiową miskę ryżu”. „Zgłosiłem się do Urzędu Zatrudnienia (informatyk, 7-letni staż). Powiedzieli, że nie ma dla mnie pracy, bo mam za wysokie kwalifikacje!!!” – komentują inni odnoszący się do sytuacji braku 50 tys. specjalistów IT na rynku.
No cóż, ja jestem bezrobotnym informatykiem kształcącym się obecnie w domu. Widocznie nie mam żadnych umiejętności skoro na CV nikt nie odpowiada a ten deficyt to jest widocznie tylko w wielkich korpo ale kto normalny chce sobie niszczyć mózg i nerwy w nieefektywnych strukturach? 🙁