PracaProgramowanieRynekPolecane tematy

Giganci Programowania. Kuźnia pasjonatów informatyki

Giganci Programowania to polska firma, która po sukcesie w Polsce z powodzeniem realizuje zagraniczną ekspansję. Pod marką Coding Giants działa w Hiszpanii, Chorwacji, Bośni i Hercegowinie, Meksyku, Chile, Singapurze, Australii, Niemczech i na Słowacji. Dwaj z czterech współzałożycieli firmy, Radosław Kulesza i Dawid Leśniakiewicz, opowiadają czego naprawdę uczą dzieci Giganci, o modelu działania, sukcesach i planach na przyszłość. 

Giganci Programowania. Kuźnia pasjonatów informatyki
Założyciele Gigantów Programowania. Od lewej: Piotr Pełka, Sebastian Langa, Radosław Kulesza, Dawid Leśniakiewicz

Szymon Augustyniak: W ciągu sześciu lat Giganci Programowania wypracowali sobie markę najlepszej i największej szkoły programowania w Polsce, od kilku lat próbujecie swoich sił na rynku globalnym. Zapytam o pomysł – skąd się wzięli Giganci Programowania?

Radosław Kulesza (RK): Zanim stworzyliśmy Gigantów Programowania prowadziliśmy nieduży software house. Podczas przerwy pomiędzy zleceniami zastanawialiśmy się nad dodatkowymi projektami, np. własnym marketpace-em lub SaaS-em. Wtedy też ze wspólnikami sięgnęliśmy pamięcią wstecz i przypomnieliśmy sobie, że jako dzieci nie mieliśmy wiele możliwości nauki programowania poza lekcjami informatyki. Zaczęło nas to nurtować. Z tego wykrystalizował się pomysł platformy edukacyjnej. Od pomysłu do pierwszych zajęć minęły raptem dwa miesiące – w lipcu 2015 roku ruszyły pierwsze zajęcia.

Dawid Leśniakiewicz (DL): W tym czasie zajęć nauki programowania dla dzieci na rynku w zasadzie nie było, choć istniały już pierwsze narzędzia i platformy jak Scratch, App Inventor, Kodu Game Lab. Firmy takie, jak nasza, dopiero raczkowały. Jedna z największych firm IT uruchomiła też pionierski program uświadamiający rodzicom i dzieciom, że nauka programowania jest ważna. Uznaliśmy, że to dobry czas, aby wystartować.

Wiemy dziś, że pomysł chwycił z miejsca.

DL: Wszystko na początku robiliśmy własnymi siłami: konspekty i scenariusze zajęć, prowadzenie zajęć, marketing, promocję, podróże od szkoły do szkoły. Zainteresowanie było na tyle duże, że szybko zaczęliśmy zatrudniać trenerów – programistów. A kursantów przybywało błyskawicznie z miesiąca na miesiąc. Już po pół roku uznaliśmy, że trzeba ten sukces skalować dalej, więc otworzyliśmy placówki w Poznaniu i Trójmieście. Inspirowaliśmy się historią rozwoju szkół językowych, które dekadę wcześniej zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu i dobrze żyją do tej pory. Mieliśmy poczucie, że musi się udać i nie pomyliliśmy się. W drugim roku działalności zakładaliśmy już po piętnaście nowych placówek w 7-8 nowych miastach w semestrze a dodatkowo rosła sieć w miastach, gdzie byliśmy wcześniej.

RK: Kolejnym przełomem było z pewnością uruchomienie programu franczyzowego. Zaczęliśmy udzielać franczyzy w miejscowościach poniżej 200 tys. mieszkańców. W dużych miastach mieliśmy już własne know how a w mniejszych miejscowościach woleliśmy się zdać na osoby lepiej znające uwarunkowania lokalne. W 2017 udzieliliśmy dwóch pierwszych franczyz, w tej chwili działa ich około 80. Plan jest taki, aby pokryć siatką jednostek Gigantów Programowania własnych i franczyzowych wszystkie powiaty w Polsce.

Czy od początku funkcjonowała też platforma zdalna do nauki?

RK: Nauka oprogramowania zdalnie rozpoczęła się dopiero w czasie pandemii. Ten pomysł stale mieliśmy w tyle głowy jako wymarzony dla naszych celów, ale ciągle nie było czasu, aby go zrealizować. Pandemia i wprowadzenie zdalnej edukacji mocno nasyciło rynek sprzętem – bardzo dużo dzieci posiada już własny komputer, często przyzwoity nowy laptop.

DL: W ciągu 3 tygodni wymyśliliśmy koncepcję platformy, aby zachować jakość zajęć taką, jak na zajęciach stacjonarnych. To był strzał w dziesiątkę. Dowodzą tego regularne ewaluacje – ten model przyjął się znakomicie i przybyło dzięki niemu wiele nowych osób. Mogliśmy pokryć działalnością obszar całej Polski, także tam, gdzie nasza placówka stacjonarna nawet by nigdy nie dotarła. Ta nasza gałąź zdalna jest dzisiaj w Polsce na równi z wersją standardową.

Model zdalny jest naturalny dla nauki programowania, odpowiada też warunkom pracy wielu programistów, więc oswaja z takim trybem pracy, współpracy. To nasuwa pytanie – ile obok nauki programowania – nauki pracy w zespołach, gdzie efekt jest pracą wspólną.

DL: Staramy się to wdrażać – poprzez wspólne zadania, np. w projekcie jest gotowy szkielet, podstawowy schemat i trzeba wspólnie doprogramować logikę czy fizykę gry. Staramy się prowadzić projekty grupowe, nie tylko indywidualne. Jest jednak miejsce i na indywidualne podejście, kiedy scenariusz zakłada uruchomienie pokładów kreatywności, poszukiwania samodzielnego rozwiązania w oparciu o poznane dotąd techniki i narzędzia. To jest nieco odleglejszy horyzont i dodatkowy wymiar, ale bardzo ważny.

Tutaj nauka, która jest zabawą, styka się z nauką pracy – współpracy.

RK: To jest jednak na dalszy etap, bo 90% uczniów przychodzi do nas bez opanowania podstaw, na przykład po kilku lekcjach informatyki w szkole. Niekiedy nawet traktując to na zasadzie korepetycji, douczek do programu w zakresie np. zajęć ze Scratchem. To bardzo ważny etap, bo wiele rzeczy korygujemy – przeciętny poziom nauki programowania w szkołach nadal nie jest wysoki. Ale z czasem, kiedy przekażemy już ten fundament – można iść dalej w ciekawsze rejony.

Dużo w nauce informatyki, programowania zależy zatem od nauczyciela. Skąd talenty pedagogiczne u trenerów Gigantów Programowania?

DL: Na pewno my przekazujemy pasję i wiedzę, bo trenerami są pracujący równolegle zawodowo programiści. To ciekawy aspekt – pomimo, że mają jako dobrzy specjaliści dużo pracy w projektach, to lubią też, wiemy to z wewnętrznych ewaluacji, tę pracę. Zachęcamy ich zresztą do dzielenia się z uczniami przykładami, opowieściami ze swojej pracy, aby jeszcze bardziej rozpalać w nich chęć nauki programowania. To daje najlepsze efekty.

RK: Ale Giganci Programowania dzielą się też tym podejściem z nauczycielami. We współpracy z Microsoftem organizujemy kursy bezpłatne dla nauczycieli o tym, jak uczyć programowania w szkole. Dzielimy się swoim know how, czujemy, że możemy nawzajem – szkoła i nasze dodatkowe zajęcia – wiele z tej współpracy skorzystać. A na pewno skorzystają na tym uczniowie, jeśli nawet nie będą chcieli rozwijać takich zainteresowań np. z Gigantami poza szkołą.

Czy istnieje jakiś długofalowy scenariusz edukacji z Gigantami, tj. poszukania sobie w informatyce własnego miejsca, pewnego przygotowania do specjalizacji.

DL: Ścieżka a raczej ścieżki są tak zaprojektowane, że dziecko przychodząc w wieku 7 lat może zostać z nami do 19 roku życia, stale podnosząc swoje umiejętności. Można jednak zacząć np. w wieku 15 lat i też znajdziemy atrakcyjny, efektywny scenariusz takiej rozłożonej na kilka lat pracy. Nasz pomysł na naukę informatyki zakłada podejście indywidualne. Jeśli po jakimś czasie bardziej zainteresuje ucznia bardziej tworzenie gier czy grafika, albo back-end – znajdzie dla siebie kurs. Jest ich w ofercie już 35, niedawno nawet doszła „Akademia youtubera” – z tajnikami tworzenia streamingu, własnego wideo, zasad publikacji i budowy audytorium. Stawiamy na to, aby każdy znalazł swoją ścieżkę. A liczymy, że zostanie jak najdłużej, będzie poznawał kolejne języki programowania.

Jak Panowie oceniają tę młodzież, która przychodzi na kursy? Sporo się narzeka na przykład na obniżenie poziomu nauczania matematyki, a za tym przecież idzie logiczne myślenie, fundament wielu umiejętności. Czy nie ma kłopotów z logicznym myśleniem, kreatywności?

RK: Widzę to bardziej optymistycznie, moim zdaniem logiki myślenia i kreatywności naszym uczniom nie brakuje. Dowodem jest to, że dość łatwo te oba potencjały uruchamiają się w czasie zajęć. Oczywiście nauka matematyki wspiera takie myślenie, ale muszę powiedzieć, że potrafimy je uruchomić także u osób, które z różnych powodów były w szkole na bakier z matematyką.

Brakuje oczywiście natomiast znajomości składni, logiki samego języka, ale to już oczywiście nasze zadanie, aby to przekazać i wytworzyć taki fundament. A potem jest już z zajęć na zajęcia ciekawiej i przyjemniej.

DL: Zajęcia podnoszą takie kompetencje, jak myślenie przyczynowo-skutkowe. Wielu rodziców mówi nam, że ich dzieciaki podnoszą oceny w przedmiotach ścisłych – programowanie wpływa dobrze na tego typu umiejętności.

W jaki sposób aktualizowana jest i rozbudowywana oferta kursów i cała ta architektura ścieżek rozwoju, nauki?

DL: To praca zespołowa po naszej stronie – cały czas przeglądamy nowe środowiska, nowe gry i zjawiska w sferze cyfrowej. Dzięki temu wiemy, co jest potrzebą, przydatne i co wzbudzi zainteresowanie uczniów. Niedawno wprowadziliśmy np. programowanie przy pomocy języka Lua w środowisku Roblox i spotkało się to z bardzo dużym odzewem. Roblox stał się bardzo popularną grą a okazuje się też świetnym pretekstem do nauki programowania. Więc z punktu widzenia dzieciaków, ich zabawy – takie połączenie jest bardzo ważne.

Ankiety są też źródłem wiedzy o jakości?

RK: Ankiety ewaluacyjne odbywają się dwa razy do roku, dla uczniów i dla rodziców. Ale wdrożyliśmy  też ocenę poszczególnych lekcji, żeby na bieżąco monitorować jakość poszczególnych kursów – może się okazać, że niertafiona jest tylko pojedyncza lekcja z kursu. Ten system pozwala też wychwytywać pomysły zmian, udoskonaleń, także na poziomie istniejących scenariuszy. Wspomniany kurs youtubera jest efektem ankiety wśród uczestników kursów.

W jaki sposób wprowadzane są trudniejsze, bardziej zaawansowane tematy? Czy jest na przykład zapotrzebowanie na kurs o AI/ML czy cyberbezpieczeństwie?

RK: Nasze najbardziej zaawansowane kursy są na poziomie kursów pierwszego roku studiów, więc to pozwala już dobrze zorientować się w technologiach, odnaleźć się w nich samemu. Patrzymy na nasze zaawansowane kursy jako wsparcie przy ukierunkowaniu. Ono, jeśli ktoś chciałby się rozwijać i pracować w IT, musi tak czy inaczej kiedyś nastąpić. Sądzę, że to ważne, aby przed dokonaniem takich wyborów zyskać rozeznanie w tym, co można wybrać.

Z naszego doświadczenia powiem, że idąc na studia zostaliśmy rzuceni na głęboką wodę i tego wyboru ścieżki musieliśmy dokonać dość szybko. Intuicja nas nie zawiodła, ale gdybyśmy wiedzieli więcej o ścieżkach wyboru, na pewno dokonalibyśmy takiego wyboru spokojniej i pewniej.

DL: Wprowadziliśmy do naszej oferty kursy z AI i ML. Chcemy w ten sposób pokazać rodzicom, że to ważny i ciekawy kierunek rozwoju ich dzieci. Bez znajomości tego zagadnienia, za kilka/kilkanaście lat człowiek będzie czuł się wykluczony cyfrowo.

Cały czas monitorujemy rozmowy z rodzicami i uświadamiamy ich o tym, że bez znajomości podstaw programowania coraz trudniej sobie wyobrazić młodego człowieka na rynku pracy w najbliższej przyszłości. Nie tylko jako programisty, ale i poza informatyką w wielu innych zawodach. Znajomość SQL, obsługi bazy danych już teraz jest bardzo ważna w pracy analityka, podobnie jak np. w dziale marketingu umiejętność samodzielnego tworzenia prostych landing page’y za pomocą HTML, JS, CSS jest już atutem na rynku pracy.

Wróćmy jeszcze do imponującej ekspansji biznesowej. Giganci Programowania zrealizowało w ciągu ostatnich 5 lat kursy dla 100 tysięcy dzieci w wieku 7-19 lat. Jak wygląda Wasz rozwój zagraniczny.

DL: Zagranicą zaczęliśmy od placówki własnej w Hiszpanii – stacjonarnie w Barcelonie oraz online.  Równolegle zaczęliśmy rozwijać model master franczyzy, w którym działamy z powodzeniem w Chorwacji, Bośni i Hercegowinie i na Słowacji, a od niedawna również w Niemczech, Australii i Singapurze. Dzięki modelowi franczyzowemu możemy poszukiwać partnerów równolegle na wielu rynkach zagranicznych.

Prowadzimy rozmowy o uruchomieniu Coding Giants w Holandii, Wielkiej Brytanii, Belgii, Serbii, Rumunii i Francji. Najnowszym kierunkiem jest Ameryka Łacińska, gdzie jesteśmy na rynku meksykańskim i chilijskim obecni poprzez platformę zdalną. Oraz Azja, gdzie także jest dla nas intersujący rynek do zagospodarowania.

Jaki klucz decydował przy wyborze tych rynków?

RK: Są to w pierwszej kolejności rynki, gdzie nie ma dużej, skonsolidowanej konkurencji, gdzie nie ma sieci nauki programowania powyżej 100 oddziałów, ale funkcjonują niewielkie, 5-10 oddziałowe przedsięwzięcia. Tam staramy się pojawić najpierw, natomiast w większości krajów europejskich są już poważni konkurenci. Te rynki zostawiamy sobie więc na potem. Badamy także świadomość, tj. przekonanie o znaczeniu edukacji programowania wśród rodziców i staramy się uzyskać informacje na temat poziomu nauczania informatyki w szkole.

DL: Ofertę na rynki krajów latynoamerykańskich zdecydowaliśmy się zbudować pod wpływem sukcesu w Hiszpanii. Zresztą na zajęciach zdalnych pojawiły się tam osoby z Chile i Argentyny. W Hiszpanii mamy już bardzo mocne grono trenerów, menedżerów więc jest na czym budować.

Jak dbać o jakość w tak rozległej międzynarodowej sieci franczyzowej?

RK: Nie stosujemy innych rozwiązań niż te, które przyjęliśmy we własnej sieci w zakresie dbałości o jakość. Ten sam system po prostu działa. Na początku mieliśmy właśnie głównie obawy o jakość, ale doświadczenie pokazało, że partnerzy przykładają się bardzo do jej zapewnienia. Dlatego tak chętnie rozwijamy franczyzę.

Co Giganci Programowania chowają w zanadrzu, jakie mają Panowie marzenia?

DL: Marzeniem i celem jest to, aby nasza szkoła nauki programowania była największa na świecie. Jest trochę konkurencji, ale wierzymy, że przebić się pozwoli nam jakość, fakt, że uczą zapaleni programiści, że posiadamy tak rozległa i elastyczną ofertę. Chcemy rywalizować na rynku globalnym i dzielić się naszą pasją, przyciągać do niej naturalne talenty.

RK: W zanadrzu jest wiele pomysłów dla dzieci. Szykujemy się do powiązania z e-sportem, gry przyciągną dzieciaki, ale dzięki nam przekonają się, że jeszcze lepiej jest tworzyć własne gry niż tylko w nie grać.

DL: My sami jesteśmy programistami, ukończyliśmy najlepszą szkołę inżynierii oprogramowania w Polsce. Programować zaczynaliśmy już w podstawówce, w gimnazjum. Próg wejścia był jednak wysoki – nie było narzędzi, zagraniczne strony dla programistów nie były przeznaczone dla nowicjuszy. Giganci Programowania to zatem odpowiedź na potrzeby i marzenia, jakie sami kiedyś znaliśmy. Wiemy, że te same marzenia ma dziś także wiele dzieci.

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *