BiznesPolecane tematy
Kiedy świat z dnia na dzień się zmienia a biuro przestaje być drugim domem
Felieton
Dzień jak co dzień. Dochodzi dziewiąta. W firmowej kuchni unosi się zapach świeżo zaparzonej kawy, która aromatem przyciąga kolejne osoby. Ciągle ktoś wchodzi, wita się, przystaje, aby choć chwilę pogadać. Wymieniamy newsy – jaka sytuacja w kraju, co u kogo słychać, jak idą postępy w nauce zdalnej u dzieci. Za chwilę spotkania zespołowe, projektowe oraz te z klientami. Trzeba się przygotować, przedyskutować, podjąć decyzje. Niby zwykłe sprawy, a jednak niezwykłe, bo ważne dla każdego z nas razem i z osobna. Dzieląc się nimi, wyraźnie czujemy przynależność do grupy, wspólną tożsamość i współodpowiedzialność za cele. Czy te firmowe rytuały można zastąpić online? Życie pokazuje, że tak. Tylko jeszcze nie widzimy, jaką cenę przyjdzie nam za to zapłacić.
Każdy z nas na swój sposób odpowiada za to, jak będzie wyglądało środowisko pracy w erze post-covidowej. Dlatego coraz częściej zastanawiam się czy praca zdalna jest dobrym wyborem? Introwertyczni wizjonerzy i ludzie uwielbiający spędzać całe dnie w pidżamie od dziesięcioleci argumentują, że zamiast pracować w open space o wiele efektywniej byłoby wykonywać pracę w domu. Pandemia COVID-19 pozwoliła przetestować tę opinię na ogromną skalę. Zdania nt. ogólnospołecznego eksperymentu są podzielone. Jack Dorsey, szef Twittera, mówi, że pracownicy firmy mogą pracować z domu „na zawsze”. Z kolei Reed Hastings, założyciel Netfliksa, nie dostrzega żadnych pozytywów pracy zdalnej.
Eksperyment zakończony powodzeniem, ale…
Na pierwszy rzut oka w większości polskich firm test z pracy zdalnej się powiódł. Zadania były realizowane na czas, pracownicy otwarcie doceniali elastyczność i oszczędność czasu na dojazdach. Z kolei liderzy zacierali ręce na myśl o potencjalnych oszczędnościach – dzięki zmniejszeniu powierzchni biurowych czy kosztów spotkań z klientami.
W 2013 roku Marissa Mayer, ówczesna CEO Yahoo! dała pracownikom ultimatum – albo wracacie do biura, byśmy na nowo stali się wspólnotą, która pokona Google, albo kończymy współpracę. Dla wielu osób była to kontrowersyjna decyzja. Dla mnie intencje liderki były i nadal są jasne. Chciała przywrócić firmie ducha kreatywności, zadbać o poczucie wspólnoty pracowników, spójność i zaangażowanie. Marissa Meyer tłumaczyła, że spójność zaczyna się od fizycznego bycia razem, a interakcje i doświadczenia, które są tylko możliwe twarzą w twarz, stanowią źródło wielu inspiracji i pomysłów.
Po krótkotrwałym zachłyśnięciu się zdalnym modelem pracy zaczęło jednak przybywać jej przeciwników. Nic dziwnego, skoro spójność organizacyjną i zaufanie najłatwiej budować poprzez kontakty bezpośrednie. Osobiście, jako prezes firmy technologicznej, uważam, że interakcje społeczne są fundamentem kultury pracy sprzyjającej innowacyjności. Pracownikom pracującym z domu łatwiej stracić z oczu normy organizacyjne i standardy firmowej kultury, co długofalowo może mieć nieprzewidywalne skutki.
Wspólnota przede wszystkim!
Pamiętam, gdy w 2013 roku Marissa Mayer, ówczesna CEO Yahoo! dała pracownikom ultimatum – albo wracacie do biura, byśmy na nowo stali się wspólnotą, która pokona Google, albo kończymy współpracę. Dla wielu osób była to kontrowersyjna decyzja. Dla mnie intencje liderki były i nadal są jasne. Chciała przywrócić firmie ducha kreatywności, zadbać o poczucie wspólnoty pracowników, spójność i zaangażowanie. Marissa Meyer tłumaczyła, że spójność zaczyna się od fizycznego bycia razem, a interakcje i doświadczenia, które są tylko możliwe twarzą w twarz, stanowią źródło wielu inspiracji i pomysłów.
Choć technologiczne przeszkody utrudniające pracę zdalną usuwamy na bieżąco, społeczne zagrożenia nadal istnieją i wymagają od liderów podwójnej uważności. Wkraczamy w fazę dalszych eksperymentów i choć są one obiecujące, nie są pozbawione wyzwań. Bez więzi, relacji, wspólnej tożsamości zespoły tracą swoją podmiotowość, stając się zlepkiem bytów pracujących dla osiągnięcia bardziej indywidualnej niż wspólnej korzyści. Przez pewien okres siła rozpędu będzie utrzymywać poprawny kurs tych działań, pytanie tylko jak długo da się pod ten watr płynąć?
W dobie pandemii i pracy na odległość trudno nam o substytut dyskusji na korytarzu lub w kuchni przy ekspresie do kawy, o poznawanie nowych ludzi z innych działów albo o spontaniczne wyjście na lunch. Praca zdalna odziera nas z wielu możliwości kontaktów, które dotychczas działy się mimochodem, spontanicznie. Pewnie, że integracja zespołu nadal jest możliwa, ale trudniej ją zorganizować. Jesteśmy pozbawieni kontaktów przypadkowych, w realiach pracy online wszelkie tego typu przedsięwzięcia trzeba zaplanować.
Jest biuro, jest współpraca
Pracownikom dałam pełną swobodę decyzyjną, umożliwiając każdemu pracę z domu. Ku mojemu zaskoczeniu z tej opcji skorzystali nieliczni. Większość zespołu chce pracować stacjonarnie, w biurze Engave. Robią to mimo kolejnych obostrzeń, konieczności dojazdów i większego ryzyka zakażenia COVID-19. Korzystamy z technologii, które umożliwiają efektywną pracę i wymianę informacji bez przychodzenia do biura. Narzędzia te sprawdziły się podczas lockdown’u. Ale gdy się skończył, odetchnęliśmy z ulgą, bo doświadczyliśmy na sobie, że współpraca w grupie, wymiana pomysłów, inspirowanie się jest o wiele efektywniejsze, łatwiejsze i przyjemniejsze, gdy przebywamy razem. Zespołowa twórcza energia pobudza do działania i daje motywacyjnego kopniaka bez względu na branżę.
W normalnych okolicznościach debata na temat wprowadzenia pracy zdalnej w większości firm toczyłaby się latami. Nagle okazało się, że w obliczu zagrożenia, uczestnicząc de facto w ogólnoświatowym eksperymencie, w ciągu paru dni podjęliśmy decyzje, które odrzucały wszystkie dotychczasowe ryzyka zmiany. Z tym, że zmiana ta pociąga za sobą konkretne konsekwencje. W świecie bez biur kapitał społeczny firm ulega erozji, kreatywność zostaje uśpiona, a duch zespołowy powoli zanika.
Choć technologiczne przeszkody utrudniające pracę zdalną usuwamy na bieżąco, społeczne zagrożenia nadal istnieją i wymagają od liderów podwójnej uważności. Wkraczamy w fazę dalszych eksperymentów i choć są one obiecujące, nie są pozbawione wyzwań. Bez więzi, relacji, wspólnej tożsamości zespoły tracą swoją podmiotowość, stając się zlepkiem bytów pracujących dla osiągnięcia bardziej indywidualnej niż wspólnej korzyści. Przez pewien okres siła rozpędu będzie utrzymywać poprawny kurs tych działań, pytanie tylko jak długo da się pod ten watr płynąć?
Adrianna Kilińska, prezes zarządu Engave