Branża ITStartupyRynekPolecane tematy
Nie potrafimy utrzymać talentów i innowacji w Polsce
Z Adamem Rudowskim, Partnerem Zarządzającym i współzałożycielem funduszu Level2 Ventures rozmawiamy o obecnej sytuacji na rynku funduszy venture capital w Polsce; największych jego problemach i wyzwaniach; braku rozwiązań, które by zatrzymały w Polsce oraz Europie Środkowo-Wschodniej największe talenty i innowacje; małej liczbie funduszy, które finansują tzw. fazę growth; koniecznej zmianie podejścia do patentowania oprogramowania w Unii Europejskiej; motywach stojących za dotychczasowymi inwestycjami Level2 Ventures i przyszłych kierunkach rozwoju; cechach, którymi powinien charakteryzować się założyciel start-up’u i talentach, których najbardziej brakuje w młodych spółkach.
Niekiedy mam wrażenie, że w Polsce jest więcej dostępnych funduszy niż pomysłów, które mogą sfinansować? Było więc miejsce na kolejny fundusz venture capital?
Oczywiście! Świadczą o tym choćby dane statystyczne. O ile w Polsce fundusze venture capital inwestują ok. 29 euro per capita w start-upy, to w Estonii jest to już ok. 2000 euro. W Polsce aktywnie działających funduszy VC jest nieco ponad 100, a w samej Krzemowej Dolinie 600! To pokazuje, jak bardzo perspektywiczny jest to rynek.
Jakie są największe problemy polskiego rynku venture capital?
Przede wszystkim jest to jego młodość. Nie ma na rynku zbyt wielu przedsiębiorców, którzy – po sprzedaży swoich firm – wybrali ścieżkę funduszy venture capital i dzielą się zarówno zgromadzonym kapitałem, jak i swoją wiedzą. Z tego samego powodu – choć mamy wielką liczbę zdolnych inżynierów, którzy rozpoczynają swoją pierwszą przygodę biznesową jako First Founders – mało jest menedżerów, którzy mogliby ich wspierać. Dlatego też wiele start-upów w Polsce upada.
Druga luka to finansowanie rund B, C, D i dalszych. Nie ma w Polsce funduszy, które finansują tzw. fazę growth, poza jej początkiem, czyli rundą A. Kapitał typu seed jest zawsze dostępny lokalnie, nikt z Hongkongu nie zainwestuje w taką spółkę w Polsce. Natomiast na etapie powyżej A na całym świecie, może uczestniczyć zarówno kapitał lokalny jak i globalny. Tego typu rundy potrafią być obecnie wyceniane na kilkaset mln dolarów. Polskie fundusze nie mają takiego kapitału. Często spółka na tym etapie nie potrzebuje już know how biznesowego czy operacyjnego.
Wejście w fazę growth to okres, gdy firma ma już za sobą dwa, ważne etapy rozwoju: product discovery – czyli jej produkt skutecznie rozwiązuje jakiś problem określonej grupy klientów oraz market fit – a więc pozyskała pierwszych klientów. W tym momencie musi zacząć bardzo szybko zwiększać ich liczbę i rozpocząć działania na kolejnych rynkach międzynarodowych. Fundusze pozyskane w rundach B, C czy D przeznaczane są więc głównie na kupowanie udziałów w rynku lub jego budowanie gdy firma jest market maker’em.
Druga luka to finansowanie rund B, C, D i dalszych. Nie ma w Polsce funduszy, które finansują tzw. fazę growth, poza jej początkiem, czyli rundą A. Kapitał typu seed jest zawsze dostępny lokalnie, nikt z Hongkongu nie zainwestuje w taką spółkę w Polsce. Natomiast na etapie powyżej A na całym świecie, może uczestniczyć zarówno kapitał lokalny jak i globalny. Tego typu rundy potrafią być obecnie wyceniane na kilkaset mln dolarów na kupowanie udziałów w rynku lub jego budowanie gdy firma jest market maker’em. Polskie fundusze nie mają takiego kapitału. Na tym etapie polskie start-upy niestety, często uciekają więc – w poszukiwanie kapitału – do Stanów Zjednoczonych.
Na tym etapie polskie start-upy niestety, często uciekają – w poszukiwanie kapitału – do Stanów Zjednoczonych. Większość z nich jeszcze przed rozpoczęciem działalności rejestruje spółkę matkę w USA, najczęściej w stanie Delaware, gdzie prawo jest przyjazne przedsiębiorcom. Wówczas w dowolnym momencie, np. w fazie growth, można korzystać z amerykańskiego kapitału.
Bez sprawnie działających funduszy finansujących fazę growth nie będziemy potrafili utrzymać talentów i innowacji w Polsce. To jest zresztą problem nie tylko Polski, ale i pozostałych gospodarek regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Moim zdaniem jest to najpoważniejsza kwestia, którą trzeba rozwiązać, aby innowacje nie uciekały ze Starego Kontynentu. Dziś publiczne pieniądze finansują głównie wcześniejsze etapy rozwoju młodych spółek. W Europie Zachodniej jest ok. 10 funduszy, które mogą konkurować z kapitałem amerykańskim w wyższych rundach. Nie ma takiego ani jednego w regionie CEE.
Z jakimi jeszcze problemami mierzą się start-up’y?
Każdy z nich ma limitowaną liczbę zasobów – pracowników i funduszy. Trzeba przy tym pamiętać, że kierowanie dużą organizacją jest zdecydowanie łatwiejsze niż zarządzanie start-up’em. W tym drugim Founder musi robić wszystko, jednocześnie mając zaplanowane działania na przyszłość niemalże z precyzją zegarmistrza. Wszystko po to, aby osiągać niezbędne kamienie milowe przed każdą, kolejną rundą finansowania. Dzięki temu, systematycznie może je robić coraz większe, oddając mniejsze udziały za większy kapitał.
Co wpływa na Waszą chęć zainwestowania w konkretny start-up?
Przed wszystkim musi być między nami „chemia”. Musimy się świetnie rozumieć i mieć te same cele. Jednym z nich – w długoterminowej perspektywie – jest chęć Foundera do sprzedaży spółki lub wprowadzenia jej na giełdę. My inwestujemy z perspektywą 5-7 lat, powinniśmy mieć jasno określony sposób exitu.
Jakimi cechami powinien charakteryzować się założyciel start-up’u?
Dobrze jak Founder podważa istniejące status quo, potrafi łączyć i wdrażać sprzeczności, ale przede wszystkim jest zorientowany na cel. Dobrze też jak widzi świat taki, jakim jest w rzeczywistości. Nie żyje i nie planuje w wyobrażeniu o rzeczywistości – to widać najczęściej po tym czy podejmowane decyzje są Data Driven, czy raczej są efektem spontanicznego zrywu. Ważne, żeby szybko się uczył, w konsekwencji szybko dostosowywał produkt, model biznesowy i kulturę organizacyjną do potrzeb rynku. Świetnie też jak posiada kompletny zespół. Idealną sytuacją jest, gdy – oprócz zarządzających i talentów technologicznych – w start-up’ie pracują też osoby z doświadczeniem w zakresie marketingu i sprzedaży, które pozwalają na szybkie skalowanie biznesu.
Bez sprawnie działających funduszy finansujących fazę growth nie będziemy potrafili utrzymać talentów i innowacji w Polsce. To jest zresztą problem nie tylko Polski, ale i pozostałych gospodarek regionu Europy Środkowo-Wschodniej. Moim zdaniem jest to najpoważniejsza kwestia, którą trzeba rozwiązać, aby innowacje nie uciekały ze Starego Kontynentu. Dziś publiczne pieniądze finansują głównie wcześniejsze etapy rozwoju młodych spółek. W Europie Zachodniej jest ok. 10 funduszy, które mogą konkurować z kapitałem amerykańskim w wyższych rundach. Nie ma takiego ani jednego w regionie CEE.
Jakich talentów najbardziej brakuje w młodych spółkach?
Nie tylko w Polsce, ale też w Europie Środkowo-Wschodniej, brakuje Product Ownerów, ale nie takich, którzy wykorzystując marketing, potrafią zbudować relację z klientem, lecz takich, którzy potrafią zaprojektować atrakcyjny produkt. Wycenić jego funkcjonalności na poszczególnych etapach rozwoju i – co najważniejsze – wskazywać Founderom, że gdy dodadzą konkretne funkcje, to start-up zdobędzie określoną liczbę nowych klientów. Co za tym idzie konkretne przychody. Tymczasem w naszym regionie Europy nie ma kultury tworzenia produktów, zwłaszcza cyfrowych, nie mamy w tym zakresie odpowiedniego know-how.
Zamierzacie inwestować w Artificial Intelligence, Blockchain, rozwiązania autonomiczne, automatyzację procesów… Który z tych obszarów jest najbardziej perspektywiczny?
Zdecydowanie Blockchain i algorytmy AI. Sztuczna inteligencja z tego względu, że staje się dziś podstawą digitalizacji i automatyzacji niemalże wszystkich procesów. Algorytmy będą zastępowały pracę ludzi. Zgodnie z prognozami – dzięki postępującym innowacjom – w ciągu następnych 5 lat zniknie kilkaset zawodów. Znikające role są zastępowane nowymi, głównie związanymi z tworzeniem automatycznej obsługi klienta, automatyzacji wewnętrznych procesów organizacyjnych, tworzeniu Digital Twin dla wszystkiego co nas otacza, czy wirtualnych światów m.in. w grach. Przykładowo na dojrzałych rynkach nie ma już właściwie analityków kredytowych. Podobnie jest z osobami, które do tej pory analizowały zdjęcia RTG. W USA już w 40 proc. robią to „automaty”.
Czy Blockchain faktycznie ma szansę na popularyzację? Od lat dużo się mówi o wykorzystaniu tej technologii, ale jak na razie przełomu nie ma…
Naszym zdaniem Blockchain dokona takiej rewolucji, jak wcześniej Internet. Ten drugi w wersji 1.0 wyrównał szanse w dostępie do informacji, a także w swobodzie ich tworzenia. W odsłonie 2.0 umożliwił budowanie platform e-commerce i market place. W nadchodzącej Web 3.0 to właśnie dzięki blockchainowi zostaną wyeliminowani pośrednicy rynkowi – twórcy z konsumentami będą mogli łączyć się i wymieniać wartości bezpośrednio. W oparciu o tę technologię rozwinie się decentralizacja finansów, nowy model własności i zarządzania aktywami oraz wszystkie procesy dokumentowe. Stąd nasza inwestycja w Doxychain.
Naszym zdaniem Blockchain zdecentralizuje procesy dzięki – oferowanym przez tę technologię – ustabilizowanej wiarygodności i wysokiemu poziomowi bezpieczeństwa. Zgodnie z prognozami twórców rozwiązań opartych na rejestrach rozproszonych, w przyszłości nie będzie administracyjnych struktur państwowych, a każdy obywatel będzie płacił za to, czego chce w danym momencie używać bezpośrednio usługodawcom – właścicielom drogi, mediów, placówek służby zdrowia…
Największy problem polskiego rynku start-up’u to przede wszystkim jest to jego młodość. Nie ma na rynku zbyt wielu przedsiębiorców, którzy – po sprzedaży swoich firm – wybrali ścieżkę funduszy venture capital i dzielą się zarówno zgromadzonym kapitałem, jak i swoją wiedzą. Z tego samego powodu – choć mamy wielką liczbę zdolnych inżynierów, którzy rozpoczynają swoją pierwszą przygodę biznesową jako First Founders – mało jest menedżerów, którzy mogliby ich wspierać. Dlatego też wiele start-upów w Polsce upada.
Zagrożona też jest pozycja banków. Docelowo będziemy bowiem mogli się swobodnie wymieniać się dobrami, zasobami i usługami, wszystkie te transakcje zostaną trwale zapisane w strukturach Blockchain, a opłacone krypto walutami lub elektronicznym pieniądzem. Dobrym przykładem jest Non-Fungible Token, który zdominuje wymianę wartości pomiędzy twórcami a konsumentami. Na dziś jest już wykorzystywany przy sprzedaży dzieł sztuki i rozrywki. Ale z NFT zaczynają korzystać coraz częściej np. twórcy oprogramowania. Technologia pozwala na nieskończone nadpisywanie przez dowolne osoby istniejących tworów cyfrowych i automatyczne rozliczanie płatności przy ich zakupie. Umożliwia przesłanie płatności np. za obraz do 2000 jego współtwórców, według wycen ich pracy jaką zaszyli w kodzie.
Inwestycje w Indoorway i DBR77 pokrywają kolejny z interesujących Was obszarów – rozwiązań autonomicznych…
Jest to grupa inwestycji z obszaru Industry 4.0 i Artificial Intelligence. To z tej właśnie perspektywy patrzymy na obie inwestycje. Produkcja i logistyka, na poziomie hali – wbrew pozorom – jest w niewielkim stopniu zdigitalizowana. Dzięki rozwiązaniom Indoorway opartym o technologię UWB możemy lokalizować – z dokładnością do 10 cm – i śledzić wszystkie, przemieszczające się zasoby np. wózki, ludzi, towary. Dzięki temu można odnajdywać obszary marnotrawstwa i dokonywać systematycznych optymalizacji.
Indoorway korzysta z algorytmów AI, dzięki którym automatycznie rekomenduje sposoby na poprawę produktywności. Z tego produktu korzysta już kilkadziesiąt renomowanych firm, w tym L’Oreal, Procter & Gamble czy Michelin. W 2022 roku Indoorway planuje ekspansję na rynki europejskie. Docelowo chce działać globalnie.
Z kolei DBR77 tworzy marketplace łączący inwestorów, producentów robotów oraz ich integratorów (opisywaliśmy tę firmę w ITwiz 11-12/2020 – przyp. red.). Jest to ważna inwestycja naszego funduszu, ponieważ – jak się okazuje – rynek sprzedaży robotów w Europie jest całkowicie analogowy.
Dobrze jak Founder podważa istniejące status quo, potrafi łączyć i wdrażać sprzeczności, ale przede wszystkim jest zorientowany na cel. Dobrze też jak widzi świat taki, jakim jest w rzeczywistości. Nie żyje i nie planuje w wyobrażeniu o rzeczywistości – to widać najczęściej po tym czy podejmowane decyzje są Data Driven, czy raczej są efektem spontanicznego zrywu. Ważne, żeby szybko się uczył, w konsekwencji szybko dostosowywał produkt, model biznesowy i kulturę organizacyjną do potrzeb rynku. Świetnie też jak posiada kompletny zespół. Idealną sytuacją jest, gdy – oprócz zarządzających i talentów technologicznych – w start-up’ie pracują też osoby z doświadczeniem w zakresie marketingu i sprzedaży.
Czy oferta Talent Alpha i Rev-DeBug to odpowiedź na powszechny w Europie brak specjalistów IT? Czy to jeden z kierunków, w który zamierzacie inwestować?
Talent Alpha zdecydowanie jest tego typu inwestycją. Zgodnie z prognozami, w ciągu 5-6 lat luka pomiędzy dostępnością specjalistów IT, szczególnie programistów, a popytem na nich wzrośnie 16-krotnie! Tymczasem Talent Alpha pozwala firmom tworzącym oprogramowanie na mapowanie umiejętności – twardych i miękkich – swoich pracowników i dzięki temu w sposób optymalny zarządzać ich zaangażowaniem w poszczególne projekty, w tym także oferować ich w modelu outsourcingowym.
W rozwiązaniu Talent Alpha predefiniowanych jest ok. 90 ról i koniecznych na tych stanowiskach kompetencji. Dzięki temu w zaledwie kilka minut można dobrać – w oparciu o dostępne zasoby – odpowiedni zespół do realizacji konkretnego zadania. Taki zespół może być stworzony z puli pracowników własnych albo osób zatrudnionych w software houseach korzystających z platformy. Ważna jest szybkość działania. Świat przyspiesza, a tym samym zarządzanie czasem programistów jest coraz ważniejsze. Firma łączy marketplace z rozwiązaniami z obszarów Talent Intelligence i Human Cloud.
Z kolei Rev-DeBug oferuje narzędzie do nagrywania procesu wykonania kodu źródłowego oprogramowania. Gdy pojawia się błąd w aplikacji, możemy w zaledwie kilkadziesiąt sekund go odnaleźć w konkretnej linii kodu. Obecnie programiści tracą na to nawet 30-40% swojego czasu, zwłaszcza gdy błędy występują w unikalnych konfiguracjach obciążenia. Rev-DeBug wchodzi obecnie na rynki międzynarodowe. Kolejna runda finansowania planowana jest w USA. Co ciekawe sam produkt zaczął powstawać 13 lat temu, a firma Rev-DeBug istnieje od lat 3. Jej Founderzy, aby wyskalować swój biznes, potrzebowali wsparcia funduszy venture capital. Warto wspomnieć, że jest to jedyne tego typu rozwiązanie na świecie.
Czy w Polsce łatwo jest patentować rozwiązania technologiczne? Chronić je w ten sam sposób, w który robią to firmy amerykańskie? Pytam, bo Rev-DeBug ma opatentowaną technologię nagrywania procesu wykonywania kodu…
Patentowanie oprogramowania jest praktycznie możliwe tylko w USA. Dlatego pod względem funkcjonalnym i programistycznym rozwiązanie jednej z naszych spółek portfelowych – Rev-DeBug – zostało objęte ochroną patentową właśnie w Stanach Zjednoczonych. Osobiście uważam, że powinniśmy umożliwić to również w Unii Europejskiej. W przyszłości bowiem wartość rozwiązań technologicznych będzie „zawarta” w ich kodzie. Taka zmiana ma kluczowe znaczenie dla budowania wartości europejskich firm technologicznych.
Czy da się konkurować samymi innowacjami technologicznymi? Dość łatwo pewnie jest je skopiować?
W niektórych przypadkach łatwo można skopiować funkcjonalność jakiegoś produktu, ale znacznie trudniej dokonuje się tego w ujęciu organizacyjnym. Przykładowo Booksy weszło na rynek, gdzie istnieje duża awersja do digitalizacji. Dostarczyli więc łatwą w użytkowaniu platformę i włożyli ogrom pracy w to, aby ją spopularyzować, aby salony beauty chciały ją wdrażać, aby było ich coraz więcej, a ich klienci chcieli z niej korzystać. Po pewnym czasie to sami klienci zaczęli namawiać fryzjerów, barberów, kosmetyczki do tego, aby ich salony dołączyły do platformy Booksy.
Nie tylko w Polsce, ale też w Europie Środkowo-Wschodniej, brakuje Product Ownerów, ale nie takich, którzy wykorzystując marketing, potrafią zbudować relację z klientem, lecz takich, którzy potrafią zaprojektować atrakcyjny produkt. Wycenić jego funkcjonalności na poszczególnych etapach rozwoju i – co najważniejsze – wskazywać Founderom, że gdy dodadzą konkretne funkcje, to start-up zdobędzie określoną liczbę nowych klientów. Co za tym idzie konkretne przychody. Tymczasem w naszym regionie Europy nie ma kultury tworzenia produktów, zwłaszcza cyfrowych, nie mamy w tym zakresie odpowiedniego know-how.
Start-up musi dać możliwość dowiedzenia się o swoim produkcie docelowej grupie odbiorców, aby mogli sprawdzić jego funkcjonalność i ją docenić. Jeśli tego nie zrobi, to produkt umrze. Tak było z wieloma, świetnymi technologiami, które nie znalazły product-market fit’u. Trzeba też pamiętać, że w naszym regionie CEE rozwiązania B2C – nie mylić z B2B2C – bardzo ciężko się wdraża ze względu na mocno rozdrobniony językowo i kulturowo rynek. Dlatego też, w mniejszym stopniu interesują się nimi fundusze venture capital.
Kiedy dokonana zostanie pierwsza inwestycja Level2 Ventures poza Polską? W którym kraju nastąpi najszybciej?
Pierwsza de facto już jest, w szwedzką spółkę SunRoof. Do kolejnej się przygotowujemy. Aktywnie prowadzimy screening projektów w Rumunii. Wybraliśmy ten kraj ze względu na wielkość i potencjał rynku, ale też fakt, że mało jest jeszcze działających tam funduszy venture capital.