Mimo rosnącej popularności zakupów online, kondycja wielu polskich e-sklepów pozostawia wiele do życzenia. Według danych Krajowego Rejestru Długów (KRD) już ponad 5 tys. firm z branży e-commerce ma przeterminowane zobowiązania na łączną kwotę 158 mln zł. Najczęściej problemy z płynnością dotyczą mikroprzedsiębiorstw, które nie wytrzymują tempa technologicznych zmian, presji ze strony klientów i rosnących kosztów działalności.

Z danych KRD wynika, że obecnie 5034 e-sklepy mają 32 745 przeterminowanych zobowiązań. Średnie zadłużenie jednego podmiotu wynosi prawie 31,5 tys. zł. Jeszcze w marcu 2025 roku branża notowała 154 mln zł zaległości – oznacza to wzrost o ponad 4 mln zł w zaledwie kilka miesięcy.
Największe problemy dotyczą jednoosobowych działalności gospodarczych (JDG), które odpowiadają za ponad 103 mln zł długów – to niemal dwie trzecie wszystkich zaległości. Pozostałe 55 mln zł przypada na spółki prawa handlowego. Najczęstszymi wierzycielami są instytucje finansowe i ubezpieczeniowe (107,5 mln zł), firmy transportowe (10,5 mln zł) oraz operatorzy telekomunikacyjni (7 mln zł).
W ujęciu regionalnym najwięcej zadłużonych e-sklepów działa na Mazowszu – 1072 firmy zalegają łącznie na ponad 34 mln zł. Kolejne miejsca zajmują województwa śląskie (691 dłużników, 20,3 mln zł) i małopolskie (465 dłużników, 16,7 mln zł). Najwyższe średnie zadłużenie przypada na Opolszczyznę – ponad 41,6 tys. zł na firmę. Absolutnym rekordzistą jest natomiast sklep z Wielkopolski, którego zobowiązania sięgają 1,95 mln zł.
„Według danych GUS, w maju 2025 roku wartość sprzedaży detalicznej przez Internet w cenach bieżących była o 6,2% wyższa niż rok wcześniej, a udział e-commerce w całkowitej sprzedaży detalicznej wzrósł z 8,6 do 8,8% Trzeba jednak pamiętać, że dane GUS obejmują wyłącznie przedsiębiorstwa zatrudniające powyżej 9 osób. Tymczasem rynek e-commerce tworzą w dużej mierze drobni sprzedawcy, którzy nie zawsze odnotowują wzrosty” – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Presja oczekiwań i kosztów
Polacy coraz częściej kupują w sieci – według raportu Logistyczny.net już 8 na 10 konsumentów robi zakupy online. Jednocześnie rosną ich oczekiwania: błyskawiczna dostawa, darmowe zwroty, pełna dostępność towarów. Gdy ich brakuje, nawet 70% klientów porzuca koszyk. To generuje dla sprzedawców rosnące koszty związane z logistyką, magazynowaniem i obsługą posprzedażową.
Według raportu „E-commerce w Polsce 2024” (Gemius, PBI, IAB Polska) dodatkowym obciążeniem są rosnące ceny usług logistycznych, wysokie koszty zwrotów oraz uzależnienie od zewnętrznych dostawców technologii i reklam. Te czynniki bezpośrednio wpływają na rentowność działalności i mogą prowadzić do pogłębiającego się zadłużenia firm.
„Efektywność sprzedaży oraz optymalizację kosztów mogą zapewnić e-sklepom rozwiązania oparte na sztucznej inteligencji: od chatbotów po automatyczne systemy zarządzania zapasami. Z kolei w wyścigu, w którym stawką jest uwaga i zaangażowanie klientów, wygrywają platformy, które swoje mechanizmy wyszukiwania opierają na AI (tzw. AIO). Niestety te inwestycje wymagają nakładów, na które nie każda firma może sobie pozwolić” – mówi Sandra Czerwińska, ekspertka Rzetelnej Firmy. „Branża stoi dziś przed trudnym wyborem: inwestować dalej w innowacje czy skupić się na stabilizacji i poprawie płynności” – dodaje.
Z raportu Adyen wynika, że tylko 28% firm planuje wdrożenie narzędzi AI w najbliższym roku, by wspierać sprzedaż i marketing. Większość skupia się na bieżącej walce o utrzymanie płynności.
Dropshipping, fikcyjne sklepy i nowe ryzyka
Wraz z rozwojem rynku rosną też zagrożenia – nie tylko dla sprzedawców, ale i dla klientów. UOKiK ostrzega przed rosnącą liczbą oszustw i nieuczciwych praktyk w e-commerce: podszywanie się pod legalne sklepy, fałszywe adresy rejestracyjne, ukryty dropshipping, brak odpowiedzialności za transakcje.
„Zaufanie to dziś jedna z najcenniejszych walut w handlu internetowym, a zarazem jedna z najłatwiejszych do nadużycia” – twierdzi Sandra Czerwińska.
Płynność to „być albo nie być”
Dla wielu mikroprzedsiębiorstw krytyczne znaczenie ma dostęp do krótkoterminowego finansowania. Jak zauważa Emanuel Nowak z firmy faktoringowej NFG, JDG-i w e-commerce często korzystają z faktoringu, by kupić towar, zapłacić za reklamę lub terminowo uregulować składki ZUS.
„Często są to niewielkie kwoty, średnio około 17 tysięcy złotych, ale właśnie te środki decydują o tym, czy przedsiębiorca kupi nowy towar, zapłaci za reklamę albo terminowo ureguluje ZUS. W sytuacji, gdy 2/3 dłużników z tej branży to JDG-i, a średnie zadłużenie przekracza 30 tys. zł, szybki dostęp do gotówki może zadecydować o być albo nie być na rynku” – podsumowuje.







