RynekPolecane tematy

Coraz więcej czasu spędzamy przed ekranami, czy grozi nam cyfrowe uzależnienie?

Na konsumpcję cyfrowych mediów poświęcamy już blisko 8 godzin dziennie – to godzinę więcej niż w 2019 roku, wynika z najnowszych badań eMarketer i Insider Intelligence. Co gorsze, nie jest to jeszcze limit naszych możliwości. Według prognoz, już w 2022 roku przekroczymy pułap wspomnianych 8 godzin. Tylko czy to na pewno źle, że nie możemy oderwać oczu od ekranów?

Coraz więcej czasu spędzamy przed ekranami, czy grozi nam cyfrowe uzależnienie?

Jak pokazały styczniowe badania zrealizowane przez eMarketer i Insider Intelligence, w 2020 roku spędzaliśmy średnio 7 godzin i 50 minut dziennie konsumując media cyfrowe. Oznacza to wzrost o 15%  w porównaniu do 6 godzin i 49 minut w roku 2019. To największy skok od 2012 roku, za który w jakimś stopniu odpowiada zapewne pandemia, lockdown i związane z nimi przymusowe przebywanie w domach.

Z analizy wspomnianego raportu dowiadujemy się również, że konsumpcja cyfrowych mediów stanowi dziś około 57,5% dziennego czasu, jaki w 2020 roku dorośli poświęcili na korzystanie z mediów w ogóle. A to jeszcze nie koniec. Szacuje się, że do końca przyszłego roku wskaźnik ten osiągnie wartość 60,2%.

Kanały cyfrowe „odcinają kabel”

Według badań przeprowadzonych przez eMarketer, branża telewizji kablowej, satelitarnej i telekomunikacyjnej jest na dobrej drodze do utraty największej liczby abonentów w historii. Szacuje się, że w samych Stanach Zjednoczonych w 2020 roku ponad 6 milionów gospodarstw domowych odcięło kabel od płatnej telewizji.

To kanał cyfrowy jest obecnie najważniejszym medium wymiany informacji pomiędzy marką a klientem. Potwierdzają to choćby dane Zenith Media, z których wynika, że kanał digital powoli pożera tradycyjne sposoby reklamy. W ubiegłym roku wydatki na cyfrową reklamę odpowiadały za ponad połowę ogólnych wydatków na nią (51%).

„Nic dziwnego, skoro dzięki temu rozwiązaniu marki mogą wykorzystywać sztuczną inteligencję do tworzenia personalizowanych przekazów reklamowych i ofert. To z kolei wpływa na efektywność kampanii. A racjonalne wydatkowanie budżetów reklamowych to jeden z postpandemicznych przymusów” – tłumaczy Michał Bąk, współzałożyciel platformy społecznościowej Founders.pl.

Smartfonowa rewolucja

Autorzy badania, sprawdzili również jakich narzędzi najczęściej używamy do konsumpcji cyfrowych mediów. Nikt chyba nie będzie zaskoczony, że to smartfony odpowiadają za znaczną część “całkowitego czasu cyfrowego” dorosłych. Jak wynika z zebranych przez nich danych, średnia wartość tego wskaźnika po raz pierwszy przekroczyła 3 godziny w 2020 roku (3 godz. 13 min), co stanowi istotny wzrost w porównaniu z wynikami z roku 2019 (2 godz. 45 min.).

Jak wynika z analizy, wspomniany trend będzie trwał nadal, choć jego siła nieco osłabnie. Według prognoz autorów badania, dzienny czas cyfrowy dla dorosłych wydłuży się o kolejne 7 minut w 2021 roku (do 7 godz.57 min.), a już w 2022 po raz pierwszy przekroczy 8 godzin (o dwie minuty).

„Coraz dłuższy czas, jaki spędzamy w sieci, nie jest przyczyną, a efektem zmian, jakie zachodzą w naszym otoczeniu. Rozwój cyfrowego handlu, dostęp do szybkiego i stabilnego przesyłu danych, jaki oferują 5G i Wi-Fi 6 oraz subskrybizacja modelu posiadania to czynniki wpływające na zaangażowanie, z jakim ludzie migrują do sieci. Internet przestał być wyłącznie dobrą zabawą, stał się wręcz równoległym wymiarem, w którym prowadzimy swoje codzienne życie” – stwierdza Michał Bąk.

W czym tkwi problem?

Według specjalistów, problemem nie jest ilość czasu, jaki spędzamy w sieci, a jego jakość. „Z internetem jest trochę jak z nawykami żywieniowymi, które ewoluowały jednak niekoniecznie w tym kierunku, jakiego oczekiwaliśmy. Dzisiaj w sieci znajdziemy głównie treści niskiej jakości, mało odżywcze, serwowane szybko i byle jak. Niczego nie wnoszą one do naszego życia, są więc typowym junk foodem” – uważa Michał Bąk.

Najpopularniejsze dziś kanały social mediowe czy serwisy informacyjne, nie oferują nam w zasadzie nic ponad beztroską rozrywkę, okazjonalnie tylko zaskakując czymś wartościowym. „Dlatego wiele osób porzuca je na rzecz lepiej stargetowanych, mniejszych, ale bardziej precyzyjnych platform. Zwykło się mawiać: co jest do wszystkiego, jest do niczego. I trochę tak można opisać model biznesowy dobrze znanych nam serwisów” – podsumowuje Michał Bąk.

Lekarstwem na postępujące cyfrowe uzależnienie nie jest więc ograniczenie ilości czasu, jaki spędzamy w sieci, a raczej segregacja oraz selekcja informacji, które tam trafiają. Treści serwowane w sieci przede wszystkim nie powinny szkodzić a pomagać.

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *