BiznesPolecane tematy

Czym są tokeny NFT i jak mogą zmienić handel w przyszłości w świecie Metaverse

Non-Fungible Token mają szansę zdominować wymianę wartości pomiędzy twórcami a konsumentami. Już dziś NFT wykorzystywane są przy sprzedaży dzieł sztuki i rozrywki. Ale coraz częściej zaczynają korzystać z nich także np. twórcy oprogramowania.

Czym są tokeny NFT i jak mogą zmienić handel w przyszłości w świecie Metaverse

Zjawisko z jakim dziś mamy do czynienia, czyli tokeny NFT – i które wzbudza wiele emocji, zastanawia wielu z nas – nie jest niczym nowym co do zasady. Nowa jest jedynie forma oraz ekonomia stojąca za tym zjawiskiem.

Unikalność i autentyczność niezmiennie mają wartość

W 1237 roku król Francji Ludwik IX obwieścił, że stał się posiadaczem korony cierniowej ukrzyżowanego Jezusa Chrystusa. Było to pierwsze pojawienie się tej, jakże ważnej relikwii, odkąd cesarz Konstantynopola Baldwin II zastawił ją u Wenecjan cierpiąc na niedosyt funduszy. Ważącą kilkanaście gram relikwię Ludwik IX zakupił za 137 000 Liwrów, czyli ok. 5,5 tony srebra! Na owe czasy była to astronomiczna kwota.

W okresie wojen krzyżowych tak spektakularnych transakcji było jednak więcej. Każdy z władców chciał się pochwalić posiadaniem unikalnej relikwii. Zresztą kupcy i drobni oszuści – zauważając, że to pragnienie nie jest tylko domeną królów – szybko wprowadzali do obiegu mniej istotne, co do znaczenia relikwie, ale równie zbawienne dla szlachty, mieszczan, bogatych kupców czy rzemieślników. Po pewnym czasie, kiedy wychodziło na jaw, że w pobliskich wioskach każdy z jej włodarzy posiadał gwóźdź z krzyża Chrystusa lub mleczny ząb zbawcy – nie wspominając już o piórze ze skrzydła Archanioła Gabriela – jasnym się stało, że musi to być przekręt.

NFT po pierwsze opisuje kto w danym momencie jest właścicielem danego zasobu cyfrowego (bardzo ważne jest ze nie odnosi się do samego pojedynczego pliku tak, jak ma to miejsce w przypadku znaku wodnego). Po wtóre zaś, że informacja ta jest dostępna w publicznym rejestrze rozproszonym (Blockchain). I nie ważne jest która kopie zasobu cyfrowego oglądasz, kopiujesz. Zawsze wiadomo kto jest właścicielem oryginału. Jeżeli zasób cyfrowy zmieni właściciela to będzie to odpowiednio zapisane w blokach. Czyż to nie jest przełom?

Ten przykład nie jest jedynym. W kolejnych okresach rozwoju społecznego, kulturowego i gospodarczego zjawisko to obserwujemy ciągle. Zmieniają się jedynie przedmioty kultu i motywacja ich posiadania. Współcześnie przedmiotami tymi są dzieła sztuki, pierwsze wydania książek stanowiących przełom w nauce lub sztuce, rzadkie monety, znaczki, a czasem nawet chusteczki, na których zapisane są równania matematyczne. Musimy pamiętać, że wartość, za która Ludwik IX kupował 300 gramową obręcz o średnicy ok. 21 cm w formie splecionych uschniętych gałązek nie była wartością ich samych. Posiadała ona wartość unikatowa, można by powiedzieć kolekcjonerską i – co najważniejsze – z udokumentowaną (oczywiście w realiach średniowiecza) historią pochodzenia i posiadania.

Non-Fungible Token jako następca certyfikatów autentyczności…

Aby w najprostszy sposób wyjaśnić czym jest NFT należy posłużyć się przykładem jaki egzystuje od dziesiątków lat. W latach 60 i 70 XX wieku, artyści tacy, jak Salvador Dali, a także spadkobiercy Picassa wpadli na pomysł, aby tworzyć autoryzowane kopie ich grafik. Mówiąc wprost tworzyli określoną liczbę grafik (dokładnie takich samych) nadając im kolejne numery oraz dołączając do nich certyfikat autentyczności. Zazwyczaj umieszony na tylnej stronie grafiki. Cena takiej grafiki była uzależniona oczywiście od posiadanego numeru oraz ogólnej liczby grafik.

Wraz z biegiem czasu wartość ich rosła, a jeżeli można było wykazać że ogólna liczba grafik zmalała wówczas wzrost wartości był dynamiczny. Domy aukcyjne sprzedające pojedyncze dzieła rejestrują ich zakupy. Te informacje są dostępne również w kartotekach ubezpieczycieli. W przypadku tego typu transakcji i przedmiotów przyjęto koncepcję:

  • jest jeden oryginał (lub określona liczba autoryzowanych reprodukcji),
  • ma on specyficzne cechy, za pomocą których jednoznacznie można go zidentyfikować (fachowcy poznają falsyfikat),
  • można określić do kogo w danej chwili należy (oczywiście czasami właściciele nie chcą być ujawniania publicznie lub posiadają dzieło nielegalnie).

I zapewne dalej byśmy używali tego to właśnie systemu, gdyby nie powszechna digitalizacja. W przeciwieństwie bowiem do dzieł powielonych na sitodruku lub bardziej wyrafinowanych metodach drukarskich, w przestrzeni cyfrowej powstają zasoby które opisane są bardzo eleganckim systemem zer i jedynek. A jak wiemy te kopiować można dowolnie w nieograniczonej ilości bez utraty ich pierwotnej jakości. Jeżeli tylko nośnik, na którym przechowujemy dane nie wprowadza ich modyfikacji (np. taśma magnetyczna) lub nie stosujemy kompresji (jak w przypadku formatów graficznych czy kompresji dźwięku) to kopia od oryginału niczym się nie rożni.

Autorzy zdjęć drukowanych lub publikowanych w prasie codziennej wiedzą, że jeżeli zrobią ujęcie przełomowej chwili i zdjęcie to będzie opublikowane jako pierwsze ma szanse stać się ikoną. Nie jest ważne, ile redakcja zapłaciła za dany egzemplarz. Taka fotografia ma wartość o kilka rzędów większą niż koszt jej stworzenia. I jest to oczywiste i akceptowalne przez większość z nas. Dokładnie tak samo jest w świecie wirtualnym. Dany obrazek lub piosenka (lub jej kopia oczywiście) ma wartość równą temu, ile ktoś za nią chce zapłacić.

I tu pojawia się problem. W standardowych warunkach twórca „cyfrowego dzieła” – fotografii, artykułu, nagrania – może co najwyżej zawrzeć porozumienie cywilno-prawne określające kto i na jakich polach eksploatacji może zwielokrotniać jego dzieło, a wprowadzając formę znaku wodnego udowadniać pochodzenie kopii. Czy w związku z tym NFT wprowadza przełom? Czy jest kolejnym znakiem wodnym, tylko opartym na Blockchain?

…i własności w cyfrowych czasach

Tu właśnie jest zasadnicza różnica, którą należy dostrzec, aby zrozumieć fundamentalną zmianę jakiej doświadczamy w chwili obecnej i która jest przełomowa. Sprowadza się ona do dwóch elementów. Po pierwsze NFT opisuje kto w danym momencie jest właścicielem danego zasobu cyfrowego (bardzo ważne jest ze nie odnosi się do samego pojedynczego pliku tak, jak ma to miejsce w przypadku znaku wodnego). Po wtóre zaś, że informacja ta jest dostępna w publicznym rejestrze rozproszonym (Blockchain). I nie ważne jest która kopie zasobu cyfrowego oglądasz, kopiujesz. Zawsze wiadomo kto jest właścicielem oryginału. Jeżeli zasób cyfrowy zmieni właściciela to będzie to odpowiednio zapisane w blokach. Czyż to nie jest przełom?

Ludwik IX posiadał koronę cierniowa i zbudował Sainte-Chapelle w Paryżu, aby móc ją eksponować. Co wiec zrobił? Podał do wiadomości publicznej: Ja jestem posiadaczem. Jest tylko jedna i jak ktokolwiek posiada cierń lub całą koronę to niewątpliwie jest to kopia. W NFT jest dokładnie tak samo, jestem prawnym posiadaczem cyber panka #1234 i tyle. Zresztą kto z nas posiadając działkę na Mazurach wykłada napis kamieniami „to działka pana X”. Zdajemy się na księgi wieczyste. Prawda?

Pozostaje jeszcze jedna kwestia, a mianowicie wartość zasobu cyfrowego. I tu zaczyna się robić ciekawie, gdyż NFT daje możliwość generowania jej w sposób pośredni i bezpośredni. Czyni to tę technologię bardzo interesującą. Rozwiązuje też problem rozliczeń w świecie wirtualnym.

Różnice w sposobie użycia NFT

Zacznijmy od NFT jako reprezentacji pojedynczego zasobu cyfrowego. Autorzy zdjęć drukowanych lub publikowanych w prasie codziennej wiedzą, że jeżeli zrobią ujęcie przełomowej chwili i zdjęcie to będzie opublikowane jako pierwsze ma szanse stać się ikoną. Nie jest ważne, ile redakcja zapłaciła za dany egzemplarz. Taka fotografia ma wartość o kilka rzędów większą niż koszt jej stworzenia. I jest to oczywiste i akceptowalne przez większość z nas. Dokładnie tak samo jest w świecie wirtualnym. Dany obrazek lub piosenka (lub jej kopia oczywiście) ma wartość równą temu, ile ktoś za nią chce zapłacić.

NFT czasami jest odpowiedzialny za wyznaczanie autentyczności i posiadania samego zasobu, a czasami za usługę lub nagrodę jaka można otrzymać w wyniku jego wykorzystania. Ta cecha NFT powoduje druga, przełomowa funkcjonalność, która będzie nam niezbędna w wirtualnym świecie Metaverse. NFT pozwala bowiem rejestrować własność cyfrowego zasobu (samego awatara), jego doświadczenia, zasług i osiągnieć. Można bowiem w łańcuchu zapisywać kto, ile złota wykopał i komu je przekazał. Można też stworzyć wewnętrzną kryptowalutę gry, która może być wymienialna na giełdach kryptowalut jak każda inna. Jest to całkowicie nowa forma zarabiania w cyberprzestrzeni, gdzie NFT odgrywa kluczową rolę.

Skoro daną piosenkę na platformie streamingowej ściągnęło milion użytkowników to znaczy, że ma ona wartość wynikającą z jej popularności. A jej autor bezpośrednio czerpie z tego korzyści. Tak to działa – i nie wymaga zaawansowanej ochrony autentyczności i pochodzenia – w przypadku znanych autorów. Jeżeli natomiast ktoś tworzy zdjęcia stokowe lub sample do muzyki tworzonej elektronicznie, wówczas ich używanie wiąże się z opłacaniem tantiem i wówczas użycie NFT dla oznaczenia komu należy płacić, bo jest właścicielem praw, ma oczywisty sens. Ten sposób użycia NFT możemy nazwać bezpośrednim i wydaje się być on oczywisty, łatwy do zrozumienia.

A co z małpami, cyber pankami, kongami czy misiami, czyli unikalnymi, losowo generowanymi awatarami? O co w tym chodzi? Dlaczego wartość obrazka o wymiarach 24×24 pikseli osiąga wartość milionów dolarów? Tu oczywiście nie chodzi ani o wartość artystyczna danego zasobu cyfrowego, ani tym bardziej o rzeczywisty koszt jego wytworzenia. Tu chodzi o przynależność do określonego kręgu ludzi bądź instytucji. Z powodu określonej (często bardzo dużej) liczby takich NFT istotne jest to, kto je posiada oraz stworzenie warzenia unikalności i ekskluzywności takiego „klubu”. NFT w tym przypadku jest fundamentem potwierdzenia autentyczności i własności. Natomiast tradycyjne ludzkie instynkty, rządze i pragnienia kreują wartość takiego zasobu. Czy jest on tyle wart? Takie pytanie pojawia się często. Odpowiedz jest oczywista, jeżeli ktoś chce za to tyle zapłacić to znaczy, że jest to tyle warte. Zresztą podobnie sprawa wygląda z dziełami sztuki, mieszkaniami w dobrych dzielnicach czy luksusowymi towarami. Myślę, że nie trzeba tu więcej komentarza.

W NFT płacę za zasób czy za usługę?

Podobnie jak dualizm korpuskularno-falowy w teorii kwantowej, tak i NFT czasami jest odpowiedzialny za wyznaczanie autentyczności i posiadania samego zasobu, a czasami za usługę lub nagrodę jaka można otrzymać w wyniku jego wykorzystania. Ta cecha NFT powoduje druga, przełomowa funkcjonalność, która będzie nam niezbędna w wirtualnym świecie Metaverse. Zobaczmy, jak w naszym świecie konwencjonalnych wartości i tradycyjnych i akceptowanych postaw, działa zarabianie na talentach. Tak dokładnie to powiedziałem, zarabianie na talentach.

Weźmy jako przykład drużynę piłkarską lub nawet jeszcze lepiej cala ligę. Model biznesowy jest prosty. Jest powiedzmy 10 drużyn, każda ma po 30 zawodników. Toczą owe drużyny rozgrywki o puchar. I tak przez kolejne 10 lat dana drużyna rywalizuje z inną, puchar przechodzi z rąk do rak, kibice płacą za bilety, kupują koszulki, sponsorzy dla reklamy finansują działanie klubów. Na dole całej tej piramidy są zawodnicy. Każdy z nich swoją, wielogodzinną pracą i treningami staje się coraz lepszy. Czym jest lepszy tym zarabia więcej. Zarabia więcej i wydaje więcej, bo musi mieć lepszy sprzęt, technologicznie bardziej zaawansowany. Ale inwestycja w zakup tego sprzętu się opłaca, bo szybciej biega, mocniej kopie piłkę i jest skuteczniejszy. A to przekłada się na zarabianie większych pieniędzy. I to nazywamy dziś sportem.

Przez ostatnie 20 lat pojawiły się jednak nowe boiska i nowe dyscypliny gry. W większości reguły są te same od stuleci – słabi przegrywają, silni wygrywają. Pojawiły się gry typu Warcraft, Tibia i inne otwierając nowa generacje dyscypliny sportu MMORPG (Massively Multiplayer Online Role-Playing Game). Wielu się sprzecza czy gry komputerowe można nazwać sportem, ale odejdźmy od tego sporu. Cale rzesze młodych i nie tylko graczy godzinami trenują, kupują, zdobywają, rywalizują. Cykl jest podobny do rozgrywek pucharu klubów piłkarskich z tą różnicą, że nie podąża za porami roku, lecz dniami tygodnia.

NFT jest podstawą do realizacji wizji Metaverse. Oczywiście wciąż nierozwiązane są zagadnienia prywatności, szeroko rozumianego bezpieczeństwa czy wreszcie anonimowości. O ile w przypadku technologii XXI wieku regulatorzy rynku większości państw dogonili (lub doganiają) rzeczywistość, to obawiam się że w przypadku wirtualnych światów będziemy obserwowali rozpaczliwy krzyk niezrozumienia, nieporadności, a wręcz przerażenia pokolenia decydentów, którzy nie rozumieją co się dzieje.

Przez długi czas rozgrywki zawodników e-sportów były traktowane jako przyjemność i rozrywka. Zawodnicy płacili za dostęp do platformy. Wygrywając zdobywali splendor i popularność. W pewnym czasie pojawił się pomysł na sprzedaż złota wydobywanego w Tibi lub kamuflażu broni w Counter Strike. Problem w tym że taka monetyzacja oparta była dokładnie na modelu przypisanych atrybutów do danego ID gracza. Zdarzały się kradzieże włóczni, karabinów czy rękawiczek.

I tu pojawia się NFT ze zbawiennym rozwiązaniem, rejestrowania własności cyfrowego zasobu (samego awatara), jego doświadczenia, zasług i osiągnieć. Można bowiem w łańcuchu zapisywać kto, ile złota wykopał i komu je przekazał. Można też stworzyć wewnętrzną kryptowalutę gry, która może być wymienialna na giełdach kryptowalut jak każda inna. Jest to całkowicie nowa forma zarabiania w cyberprzestrzeni, gdzie NFT odgrywa kluczową rolę. Poza tworzeniem zasobu można wypracowywać „cyfrowe złoto”. Dziś jest to trend zwany granie dla zarabiania (play to earn), ale w jutrzejszym świecie Metaverse będzie to po prostu podstawowa forma świadczenia usług i otrzymywania za nie wynagrodzenia. Już dziś takie platformy, jak Axie Infinity dają zarobek tysiącom graczy i ich sponsorom.

NFT a sprawa Metaverse?

Właściciele marek produktów luksusowych, twórcy oprogramowania czy artyści walczą z piractwem. Oczywiście zjawisko piractwa nie ma jedynie negatywnego wpływu na rynek, o czym właściciele marek dokładnie wiedzą. Używanie podrobionych towarów wiąże się z doświadczaniem gorszych przeżyć (materiały nie są tak dobrej jakości) czy rożnego rodzaju ograniczeń i kłopotów w przypadku używania nielegalnego oprogramowania.

Jak już wspomniałem, w świecie cyfrowym jedynki są jedynkami, a zera zerami. Kopie nie tracą więc na jakości. NFT jest wiec wspaniałym rozwiązaniem zapewniającym kontrole autentyczności i własności. Oczywiście musimy wiedzieć o wszystkich negatywnych skutkach używania tej technologii, przede wszystkim zużyciu kolosalnych ilości energii. Jest to realny problem, z którym radzimy sobie dziś wprowadzając nowoczesne algorytmy zoptymalizowane pod katem zużycia energii w procesie przetwarzania tokenów. Ten aspekt zapewne jeszcze bardziej ulegnie zmianie wraz z progresywnym budowaniem coraz to nowych Metawersów.

Wracając do dylematu producentów dóbr luksusowych. Stoją oni przed wielką szansą na zwiększenie przychodów za sprawa otwarcia się całkowicie nowego rynku – wirtualnego. Zresztą nie tylko oni mogą liczyć na prawdziwe zakupy ich towarów w wirtualnym świecie. Wyobraźmy sobie, że tatuator posiadający dużą renomę wykonuje tatuaż na przedramieniu klienta. Ten zaś płaci dodatkowe pieniądze, aby tatuaż ten był przeniesiony do Metaverse. Jego awatar nosi już przecież oryginalne buty Nike, kurtkę D&G oraz posiada wstęp na dach wirtualnego wieżowca w centrum Metaverse, tuż obok domu Jaya Z. Nie musi płaci za wstęp, ponieważ jest w klubie posiadaczy „znaczka z foczką”. On tam przychodzi dla przyjemności, pochwalić się nowym tatuażem, ale muzykę jaką słyszy w słuchawkach na żywo gra zespól który zarobi dziś 50 SKF.

Brzmi to jak bajka, ale zapewniam nie jest to odległa przyszłość. NFT jest podstawą do realizacji wizji Metaverse. Oczywiście wciąż nierozwiązane są zagadnienia prywatności, szeroko rozumianego bezpieczeństwa czy wreszcie anonimowości. O ile w przypadku technologii XXI wieku regulatorzy rynku większości państw dogonili (lub doganiają) rzeczywistość, to obawiam się że w przypadku wirtualnych światów będziemy obserwowali rozpaczliwy krzyk niezrozumienia, nieporadności, a wręcz przerażenia pokolenia decydentów, którzy nie rozumieją co się dzieje, a ich wiedza i świadomość o zagadnieniach typu NFT sprowadza się do afery z brakiem publikacji #wspolpraca pod postami na mediach społecznościowych.

Aleksander Poniewierski jest globalnym liderem nowych technologii w firmie EY. Jest również autorem bestselerowej książki “SPEED bez granic w cyfrowym świecie”.

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *