BiznesPolecane tematy

FELIETON: Akwedukty XXI wieku

Ostatnie dni minionej dekady przeminęły leniwie, lekko i przyjemnie. Cele, strategie, harmonogramy oraz agendy ustąpiły miejsca refleksji, bliskości, pasji i zabawie. Żar powszechnych trosk przygasł, aby tlić się w cieniu potężnego ogniska rodzinnego. To wielki przywilej. O Tyche, dzięki Ci!

FELIETON: Akwedukty XXI wieku

Przywilejem i jednocześnie fascynującą przygodą jest należność do plemienia tych przedstawicieli ludzkości, którzy swoją codzienną pracą współuczestniczą w kreacji nowych możliwości, jakie wnosi przetwarzanie informacji. Od elitarnych początków, gdzie powstały fundamenty teoretyczne, odważne wizje oraz ciekawe prototypy, po współczesną egalitarną i globalną społeczność naukowców, popularyzatorów, przedsiębiorców, menedżerów, programistów, i wreszcie ogólnoświatową rodzinę użytkowników, minęło zaledwie jedno, i to niepełne stulecie.

Jeszcze nigdy w dziejach, tak wielu nie mogło zrobić tak wiele, dla wszystkich; ogrom, skala i dynamika zjawiska jest niewyobrażalna i niepoddająca się łatwo opisowej ocenie wartościującej. Spekulujemy nad konsekwencjami, moralizujemy, roztrząsając nieuchronne wstrząsy socjologiczne, powszechnie zarażamy się futuryzmem, snując mniej lub bardziej udane przewidywania, szukamy tożsamości gubiącej się w coraz żwawiej rodzącej się globalnej cywilizacji, zachwycamy się osiągnięciami naszego pokolenia i obawiamy jednocześnie o nasze dzieci, tworzymy przy tym ideologię pełną utopijnych zwołań, głównie złożonych z trzyliterowych skrótów. Jednym słowem bierzemy udział, i to aktywnie, we wstrząsie wywołanym przez międzynarodówkę informatyków! Czyli nas samych.

Jako przedstawiciel digitariatu, w grudniowe popołudnie postanowiłem zająć się zadaniem dalece niezwiązanym z dziedziną teorii informacji, a mianowicie zamontować kaloryfer w domowym warsztacie. Gwintowanie oraz skręcanie rur wcale nie jest takie proste, gdy się chce to wykonać dobrze, zwłaszcza będąc nowicjuszem profesji, tak jak ja. Podczas rozwiązywania nieznanej mi do tej pory klasy problemów hydraulicznych, przypomniała mi się uknuta żartobliwie luźna analogia pomiędzy wykonywanymi właśnie czynnościami a światem digitariatu.

Starożytni za Talesem z Miletu uznawali wodę jako praprzyczynę wszechrzeczy, pierwotną i jedyną zasadę. Nie wszyscy oczywiście, ale pomijając późniejsze dywagacje, można z góry założyć, że oczywiste znaczenie wody dla komfortu życia było i jest bezsporne do dziś. Chociaż wiadomo, że czysta woda pita była wówczas rzadko, chyba że jako składnik poddanego lekkiej fermentacji trunku, to zwłaszcza rzymianie cenili sobie budowane z pewnym wysiłkiem łaźnie, fontanny czy wymyślne wodne instalacje świątynne. Witruwiusz, wspaniały architekt rzymski, poświęcił tym ówczesnym cudom inżynierii wodnej całą książkę.

Opanowanie magazynowania i rozprowadzania wody na ogromne, jak na tamte czasy odległości, porównywalnie do umiejętności irygacji rzek i nawadniania pól uprawnych, było niewątpliwie bardzo istotnym osiągnięciem, jeśli nie skokiem cywilizacyjnym. Może dlatego Sekstus Juliusz Frontyn, który wraz ze swoim elitarnym kilkusetosobowym zespołem zbudował sieć akweduktów i rezerwuarów wodnych dookoła Rzymu, mało skromnie pisał o swoich dziełach jako genialnych cudach, wartych większej uwagi niż wszystkie pozostałe budowle tego czasu, nie wyłączając Forum Romanum. Faktycznie, podziwiane do dzisiaj akwedukty były wówczas niesamowitym wyzwaniem inżynieryjnym wyzwalającym ogrom ciekawych wynalazków, które to z kolei uwolniły potencjał dla jeszcze trudniejszych osiągnięć. Frontyn, w słowach pełnych patosu i autoreklamy, dostarczanie wody tym skomplikowanym systemem wskazywał jako dar elity Rzymu, do której niewątpliwie wraz z kolegami należał, przemilczając niewygodne niedoskonałości systemu: podtruwanie ołowiem oraz konieczność nieustannej i bardzo kosztownej konserwacji. I pomyśleć, że skończyło się montażem kaloryfera na jakichś rubieżach znanego rzymianom świata.

Jest taka scena: dwóch panów w kufajce puka do drzwi, które otwiera nowy właściciel.
– Życzy Pan sobie rurkę w kuchni naprawić teraz, czy kiedy indziej? – pytają Panowie Hydraulicy. Gdy właściciel pełen podziwu dla przenikliwości Panów Hydraulików docieka skąd by mogli wiedzieć, że rurka wymaga naprawy, ci mu odpowiadają z uśmiechem na ustach – No jak to? Przecież samiśmy ją zamontowali.

Zatem Panie i Panowie Hydraulicy, łączmy się!
Marcin Somla, dyrektor SER Group w Polsce

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *