CDOITwiz 100Polecane tematy

Metaverse, czyli w pułapce technologicznej post-nowoczesności

SPOŁECZEŃSTWO

„Metaverse jest całkowicie złą rzeczą, ponieważ zacieśni rządy gigantów mediów społecznościowych lub nowych ‘imperiów modyfikacji zachowań’ i nic nie będziemy mogli z tym zrobić” – takie zdanie przeczytałem pewnego dnia w czasie przygotowywania (kolejnej) porannej kawy i przyznam, że pobudziło ono moją wyobraźnię mocniej niż podwójne espresso.

Metaverse, czyli w pułapce technologicznej post-nowoczesności

Biorąc pod uwagę, że padło z ust jednego z „ojców założycieli” koncepcji wirtualnej rzeczywistości, jak określa się Jarona Laniera – pomyślałem, że coś w tym musi być i może jest to dobry punkt do poruszenia na forum ITwiz, szczególnie w tak ważnym, jubileuszowym, 100. wydaniu.

Refleksja Jarona Laniera (de facto nie stroniącego od skrajnych poglądów, jak te o konieczności pozbycia się wszelkich kont w mediach społecznościowych) mogła wydawać się przesadzona, ale czy może to być aż tak mroczny scenariusz? Metaverse jest przecież obecnie jednym z najbardziej medialnych i promowanych haseł. Praktycznie każdy przedstawiciel „wielkiej czwórki” konsultantów, BigTechów czy ewangelistów nowych technologii, określa go jako esencję przyszłości.

Następny etap rozwoju internetu?

Jeżeli więc wsłuchamy się w ich słowa i przyjmiemy głoszoną tezę, że „metaverse jest odpowiedzią”, to pomyślmy, jakie jest de facto pytanie? Co to jest i czym ma dla nas być?

Czy rzeczywiście chcemy, aby zmaterializowała się wizja Marka Zuckerberga i jak sam określił „był to następny etap rozwoju internetu” z przewodnią rolą firmy o zadziwiająco podobnie brzmiącej nazwie (Meta – przyp. red.)?

Czy nie obawiamy się, że może wtedy zaistnieć scenariusz, o którym pisał Tim Sweeney, CEO Epic Games: „Metaverse będzie potężniejszy niż jakiekolwiek medium w tej chwili. Jeżeli jedna firma zdobędzie dominującą rolę w tej przestrzeni, stanie się potężniejsza od rządów”.

Pod sztandarem kolejnej rewolucji przemysłowej, dowolności w przybieraniu postaw i pod pozorem walki z wykluczeniem cyfrowym, intencją metaverse jest wprowadzenie mas do „krainy” kompletnie monitorowanej i kontrolowanej przez BigTech. Metaverse stanowi zagrożenie do przejęcia emocji, uczuć i zachowań.

A może wersja łagodniejsza, o której mówi Satya Nadella, jakoby „metaverse już był faktem i zmienia nie tylko nasze postrzegania świata, ale to, jak w nim funkcjonujemy – niezależnie od tego, gdzie jesteśmy, czy w fabryce, czy na sali spotkań”.

Tak, czy inaczej, tutaj właśnie pojawia się jeden z moich głównych problemów związanych z metaverse.

Jaki miałby być docelowy model działania metaverse?

Cyfryzacja, szczególnie ta przyspieszona w czasie pandemii, pokazała nam jak dalece możemy wykorzystać nowoczesne narzędzia do szybkiej reorganizacji biznesu. To było dobre. Pomogło nam przetrwać, aczkolwiek (jak to często bywa) każda zmiana, nawet najbardziej pozytywna, ma swój koszt.

Dużo można byłoby pisać o negatywnym wymiarze pracy i nauczania zdalnego, destrukcyjnym wpływie mediów społecznościowych czy też ogólnych aspektach problemów społecznych związanych ze zbyt głębokim zanurzeniem w świecie cyfrowym. Z końcem pandemii zaczęliśmy jednak zwracać uwagę na potrzebę cyfrowego detoxu. Doceniliśmy potrzebę zwiększenia siły relacji międzyludzkich, a nie mocy łącza dostępowego do sieci.

Niezależnie od tego, że w tej chwili metaverse – zwłaszcza w modelu promowanym przez firmę Meta, to niskiej jakości półprodukt – moją obawę bardziej budzi jego docelowy model działania. To bez wątpienia wyższe stadium rozwoju koncepcji mediów społecznościowych i platform gamingowych, prowadzące do jeszcze większego uzależnienia.

Podobnie, niepokoi mnie dodatkowy trend, o którym pisze m.in. Matthew Ball w książce pt. „The Metaverse and How It Will Revolutionize Everything”. Coraz częściej bowiem dorabia się do tej koncepcji filozofię „nowego wspaniałego świata”, aby ludzie zagubieni w otoczeniu przeładowanym informacją mogli – no właśnie – zostać ulokowani w ścisłe określonych obszarach tej przestrzeni i tym samym poddani pełnej inwigilacji.

Wstęp do „krainy” kompletnie monitorowanej i kontrolowanej

Jeżeli mielibyśmy odnosić się do filozofii, dla mnie metaverse jest kwintesencją postmodernizmu w wymiarze technologicznym. Pod sztandarem kolejnej rewolucji przemysłowej, dowolności w przybieraniu postaw i pod pozorem walki z wykluczeniem cyfrowym, intencją jest wprowadzenie mas do „krainy” kompletnie monitorowanej i kontrolowanej przez BigTech. Mimo że do tej pory potentaci z branży mediów społecznościowych mogli przejmować (i niestety monetyzować) nasze reakcje oraz upodobania, to metaverse stanowi zagrożenie do przejęcia naszych emocji, uczuć i zachowań. Czy nie przybliżamy się jednak wtedy do antyutopii opisanej przez Philipa K. Dicka w „Raporcie mniejszości”?

Technologia zmienia się szybko i tak samo musi się zmieniać nasze moralne wyrafinowanie, abyśmy nie użyli jej w złym celu. Metaverse to dla mnie gigantyczny, zdehumanizowany bałagan. Niedoszacowujemy, jak izolująca i niebezpieczna jest to koncepcja. Mam nadzieję, że przestaniemy się z tego tylko naśmiewać.

W tym znaczeniu zgadzam się z Jaronem Lanierem. Choć koncepcja metaverse nie jest jeszcze w pełni zdefiniowana, to na tym etapie daleki jestem od postrzegania jej jako pozytywnego kierunku dla rozwoju cyfrowej cywilizacji. Abstrahuję tutaj od wszystkich technicznych niemożliwości, jakie występują w tej chwili, aby rzeczywiście stworzyć namiastkę takiego międzyplatformowego medium 3D, z wymianą obiektów pomiędzy poszczególnymi platformami (ciekawie zaadresował te tematy Eric Ravenscraft w majowym numerze „Wired”).

Nie poruszam również spraw związanych z wpływem metaverse na klimat, aczkolwiek obawiam się, że nie wszyscy zdają sobie sprawę, jakiej mocy obliczeniowej i związanej z tym energii potrzeba do urzeczywistnienia tej wizji. I nie ma znaczenia, że będą to rozwiązania „z chmury”.

Odpowiedzialne zastosowanie IT dla nas wszystkich

Należę do środowiska ludzi związanych z IT, które uwielbia transformować technologie w symbole o jakoby przełomowej roli dla całej planety Ziemia. Część z tych symboli szybko staje się lejtmotywem wszelkiego rodzaju konferencji i debat. Nieliczne urastają do roli „gamechangers”, na tyle istotnych, że bycie w branży zobowiązuje do konieczności wypowiada się o nich. Tak było kiedyś z blockchainem, teraz (jeszcze) jest to AI, w jakiś sposób Quantum Computing i oczywiście metaverse.

Świat finansów, w tym przede wszystkim bankowość, przygląda się takim zjawiskom w sposób specyficzny. Z jednej strony, też chce być „trendy” i zależy jej na pokazaniu, że potrafi być zwinna, nowoczesna i innowacyjna. Z drugiej, banki patrzą przez pryzmat ich roli w gospodarce i społeczeństwie, dlatego nie poddają się kompletnie chwilowym modom.

Bankowość jest również uzależniona od technologii i sam każdego dnia staram się znaleźć nowy wymiar połączenia pewnych idei z praktyką. Zawsze podkreślam jednak odpowiedzialne zastosowanie IT dla klientów, czyli … nas wszystkich. A takich zastosowań jest wiele i potrafią uczynić nasze życie rzeczywiście lepszym.

Niech więc złożone algorytmy uczenia maszynowego pomagają zarządzać ryzykiem kredytowym. Rosnąca moc obliczeniowa chmury i sztuczna inteligencja może zabezpieczać moją tożsamość cyfrową w sieci oraz bezpieczeństwo moich transakcji. Mogę też zaakceptować, że bot ekstremalnie szybko odpowie na moje zapytanie i odszuka dane z historii transakcji bez czekania w kolejce do pracownika Call Center. Nie mniej, od czasu do czasu chcę spotkać się z moim doradcą i wiedzieć, jakim jest człowiekiem, a nie jaką maskę przyjął awatar.

A co do połączenia świata analogowego z cyfrowym, przyznam, że ujęła mnie również refleksja Hansa Zimmera. W trakcie świetnej rozmowy z Karą Swisher (podcast „Sway”) powiedział „Technologia zmienia się szybko i tak samo musi się zmieniać nasze moralne wyrafinowanie, abyśmy nie użyli jej w złym celu. Metaverse to dla mnie gigantyczny, zdehumanizowany bałagan. Niedoszacowujemy, jak izolująca i niebezpieczna jest to koncepcja. Mam nadzieję, że przestaniemy się z tego tylko naśmiewać”.

I myślę, że jest to ważna refleksja, którą chciałbym właśnie w tym miejscu przywołać.

Jaromir Pelczarski, CIO, Alior Bank

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *