ITwiz 100CDOPolecane tematy

Power to the people – technooligarchowie ubierają się w szaty dziejowej zmiany

SPOŁECZEŃSTWO

Co właściwie znaczy ta, złożona na Twitterze, deklaracja Elona Muska, nowego właściciela tego medium społecznościowego? „Władza w ręce ludzi” nie sprowadza się przecież do możliwości zakupu za 8 USD algorytmicznego dopalacza zasięgów. Technooligarchowie ubierają się w szaty dziejowej zmiany, ale król jest nagi. Tymczasem prawdziwie rewolucyjna uchwała została wniesiona na Walne Zgromadzenie akcjonariuszy Twittera już 6 lat temu, mimo nielegalnych wysiłków zablokowania jej ze strony ówczesnych posiadaczy.

Power to the people – technooligarchowie ubierają się w szaty dziejowej zmiany

Najważniejsze informacje

O napisanie felietonów w jubileuszowym, 100 numerze ITwiz poprosiliśmy osoby odpowiedzialne za IT i cyfrową transformację w największych firmach i organizacjach w Polsce, a także przedstawicieli nauki. Artykuły poświęcone są temu, co ich obecnie inspiruje. Pobierz je bezpłatnie.

W 2016 roku Twitter znalazł się w fi­nansowych tarapatach i pojawi­ły się pierwsze pogłoski o sprze­daży platformy. Chociaż stanowi ona planetarne narzędzie komunikacji dla me­diów, dziennikarzy, celebrytów, polityków, instytucji państwowych, wielkich marek, trolli i normików – miała zostać potrakto­wana nie jak infrastruktura publiczna, ale jak towar do sprzedaży i monetyzacji.

Innowacja to nie tylko technologia, ale też innowacja organizacyjna, społeczna

Wobec poważnego ryzyka związanego z takim obrotem spraw, mniejszościowi akcjonariusze Twittera skupieni wokół akcji #BuyTwitter zrobili krok, który po­winien stać się podręcznikową inspiracją dla wszystkich innowatorów zatroskanych o losy wartości społecznych i publicznych.

Najpierw przygotowali petycję, a następnie złożyli uchwa­łę nakazującą zarządowi „przygotowanie raportu nt. na­tury i wykonalności sprzedaży platformy użytkownikom przez spółdzielnię lub podobną strukturę z szeroką wła­snością i mechanizmami rozliczalności”. Uzasadnienie tej propozycji było zupełnie zdroworozsądkowe: przyszłość firmy musi zostać powiązana z tymi, których udział czyni ją wartościową. Czyli z użytkownikami jako, współwłaści­cielami i decydentami.

Na stole leżały 4 realistyczne scenariusze uspołecznione­go wykupu Twittera: wykup lewarowany (LBO), restruktu­ryzacja do współzarządzania przez użytkowników, spo­łeczne konsorcjum medialne oraz emisje kryptotokenów do głosowania. W ich zaproponowaniu uczestniczyli in­westorzy, analitycy z firm PE i naukowcy, tacy jak prof. Nathan Schneider. Miało to gwarantować zastosowanie najlepszych praktyk branżowych i szukanie nowych, efek­tywnych formuł działania. Ostatecznie, innowacja to nie tylko technologia, ale też innowacja organizacyjna czy społeczna. Liczy się rezultat nowej wartości dodanej, a nie obsesja gadżetów.

W pierwszej kolejności petycję zignorowano. W drugiej – uchwałę odrzucono. Ale amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd – SEC (Securities and Exchange Commission) uznała to za nielegalne. W trzeciej kolejności uchwała trafiła pod głosowanie, gdzie rzecz jasna przegrała pod naporem głosów dużych inwestorów, żądających sprzedaży Twittera ze znacznym zyskiem, a nie jedynie w imię wiarygodnych in­formacji, demokracji ekonomicznej i rozwoju cywilizacji. Z kolei władze kapitalistycznej firmy odrzuciły pomysł badania czegokolwiek, okre­ślając go jako „odwracanie uwagi zarządu i menedżerów”.

Nawet jeśli próby reformy upadają, to zostawiają w nas ziarno inspiracji, z którym możemy iść dalej. Tak właśnie uczyniłem z historią uspołecz­nienia Twittera. ­

A co gdyby Facebook należał do nas?

Podczas tegorocznego Festiwalu Nauki, imprezy od lat oferującej młodym ludziom spotkania pierwszego stopnia ze światem badaczy, przeprowadziłem nietypowy eksperyment. Laboratoria, pilotaże, prób­ne wdrożenia, piaskownice regulacyjne – to wszystko infrastruktura zmiany, którą nauczyliśmy się budować przez wieki, aby obserwować, kontrolować i wzmacniać tworzenie nowej wartości. W wieku informacji eksperyment niejednokrotnie toczy się w obrębie naszej głowy czy komunikacji z innymi systemami, w tym prawem, nawykami, ustale­niami społecznymi.

Zapytaliśmy zatem ponad 50. pierwszorocznych licealistów i liceali­stek w gmachu Akademii Leona Koźmińskiego: „A co gdyby Facebook należał do nas?” No właśnie, co gdyby? Nie da się prowadzić żadnej fikcji – ani naukowej, ani historycznej, ani politycznej – bez ustalenia obowiązujących praw. Innymi słowy: czym różni się świat, w którym Facebook należy do nas od obecnego? Odpowiedź na to pytanie umoż­liwia konstrukcję warunków brzegowych dla dalszych rozważań.

Przed rozpoczęciem warsztatu przedstawiłem zatem historię firmy, od 2004 roku, gdy „thefacebook” pozwalał znajdować ko­leżanki z uczelni, przez wprowadzenie lajka w 2009 roku, przekro­czenie 1 mld użytkowników w 2012 roku, przejęcie Instagrama, WhatsAppa, Oculusa, aferę Cambridge Analytica w 2018 roku i wreszcie transformację w Meta w 2021 roku. Zarysowałem też dylematy społeczne, jakie przed nami stawia.

Wychodząc ze zdarzeń realnych, weszliśmy razem w pole spe­kulatywnego projektowania. Wyobraziliśmy sobie, że kampania Collectivize.org odnosi sukces i powstaje Międzynarodowy Trybunał Reparacyjny dla Użytkowników Facebooka. Firma zostaje oskarżona o łamanie Art. 8 Międzynarodowego Paktu Praw Po­litycznych i Obywatelskich ONZ, czyli zakaz pracy przymusowej, a w konsekwencji platforma zostałaby przekształcona w Fair­book.coop – demokratyczną spółdzielnię 3 mld użytkowników.

Głos użytkowniczek i użytkowników

Podobnie jak Slavoja Zizka, mnie również bardziej interesuje „co dzieje się dzień po rewolucji”. Moja próba odpowiedzi ukaza­ła się niegdyś w Wyborczej w cyklu Jutronauci (Wolna Sobota). Prawdziwą inspiracją są odpowiedzi 14-latków. Warsztaty wy­dobywcze zakładały, że każdy, 5-osobowy zespół jest delegacją polskich, młodych użytkowników, wytypowanych na doroczne Walne Zgromadzenie Spółdzielni Fairbook.coop. Wszyscy dostali zadanie przygotowania trzech najważniejszych zmian z bardzo szerokiego zakresu, obejmującego m.in. interfejsy, moderację tre­ści, algorytmy, zbieranie danych czy strukturę samej spółdzielni.

Jak zwykle, dając młodym ludziom podmiotowość, uzyskałem fascynujące wyniki. Z pełną powagą i na miarę swojego rozu­mienia systemów IT opowiadali o tym, jak widzą przyszłość Fairbook.coop, gdyby tylko mieli taką możliwość. W trakcie warsztatów opiekunowie obu klas – sportowej i humanistycz­nej – postanowili podzielić się własnymi spostrzeżeniami. I chociaż jeden był zdeklarowanym prawicowcem, nauczycie­lem historii, a drugi WF-istą z Newsweekiem pod pachą, to nasz dialog miał pewnie więcej sensu niż wizje meta podbojów snute w Menlo Park.

Poniższy zestaw reform został przeze mnie zredagowany w bloki i poprawiony stylistycznie. Cytaty oznaczają zachowanie orygi­nalnego zapisu.

DOSTĘP I PRYWATNOŚĆ

  • Facebook dostępny tylko od 14. lub 18. roku życia, za wery­fikacją (opcjonalnie weryfikacja tylko dla pewnych postów).
  • Przegląd aplikacji maksymalnie 60 min, z 30-minutową przerwą.
  • Większa kontrola nad udostępnianiem danych na reklamy, „więcej prywatności” i „stosowanie ograniczeń” dla zbierania danych.
  • Platforma „nie będzie trzymać danych” po wybranym okresie (usuwanie starych danych przypominające „jubileusz długu”).
  • Likwidacja „podsłuchu” i systemu „Erratas” (nazwa po­chodzi z miejskiej legendy o systemie szpiegowskim, któ­rego choćby wyszukanie w sieci grozi śmiercią z rąk służb korporacji).

PERSONALIZACJA I MODEL BIZNESOWY

  • Nowa ściana z tym, co nas interesuje – wybór algorytmu na podstawie ankiety, co nas interesuje.
  • Możliwość zmiany aplikacji pod swój styl.
  • Integracje, ułatwione zakładanie i udostępnianie własnej firmy i sprzedaż produktów.
  • Każdy użytkownik platformy może umieścić swoją reklamę.
  • Przychody z reklam dawane jako zarobki dla popularnych twórców.
  • Firma 20% przychodów musi przeznaczyć na cele charyta­tywne.

MODERACJA TREŚCI

  • Szeroko pojęty i wielokrotnie wracający „friendly content”: usuwanie „faszyzmu”, „rasizmu”, „anty-LGBT”, „antysemityzmu”.
  • Zmiana algorytmu nakręcającego hejt przez „brak negatywnych emotek – > radość będzie u każdego” (choć kto korzystał z platform bez emotek wie, że hejt kręci się tam równie dobrze).
  • Wybór osób pilnujących co jest umieszczone na platformie – administratorzy reagujący na mowę nienawiści, kiedy post ma min. 3 zgłoszenia.

ORGANIZACJA FIRMY

  • „Każdy pracownik jest równy”.

Schemat odziedziczony po mijającej epoce

Czego dowodzi ten eksperyment? W świecie rozwoju cyfrowych narzędzi jest raczej oczywiste, że warto badać doświadczenia użytkowników, a informacja zwrotna jest na wagę złota. Ale gdy spojrzymy jak te mantry zmieniają się w realne zarządzanie wielo­miliardowymi platformami, otrzymamy zupełnie inny obraz. Głos oddolny nie ma znaczenia, bo agregacja danych wystarczy jako metoda poznania „prawdy” o tym, jak korzystamy z aplikacji. Jest to swego rodzaju fetysz kodu, który sprawia, że każde doświad­czenie można sprowadzić do estetycznych linijek znaków. Życie zobrazowane cyfrą jest bardziej prawdziwe, niż życie pulsujące krwią. Mapa ważniejsza niż terytorium.

Co gorsza, rozwój funkcjonalności służy przede wszystkim za­spokojeniu głodu kapitału funduszy VC, inwestorów giełdowych, klasy menedżerskiej i zarządów. Ten cel osiąga się przez maksy­malizację zysku, monopolizację, gatekeeping i rentierstwo. Teza ta, choć mogła brzmieć radykalnie lata temu, dziś jest doskonale udokumentowana – od pozycji naukowych, takich jak „Wiek ka­pitalizmu inwigilacji” Shoshanny Zuboff czy „Kapitalizm sieci” mojego autorstwa, aż po ciągle wynoszone z technologicznych korporacji dokumenty.

Rok 2021 był szczególnie bolesny dla grupy Meta, gdyż sygna­listka Frances Haugen ujawniła, że firma wiedziała o szkodliwym wpływie Instagrama na psychikę młodych osób, w tym szczególnie młodych kobiet, i nie zrobiła nic.

Wracając zatem do autora tytułowego twita, nawet jeśli Elon Musk chce dobrze dla Twittera jako narzędzia kolektywnej inteligencji, to jako kapitalista z urodzenia i czynu, nie umie wyjść poza schematy odziedziczone po mijającej epoce w historii naszej cywilizacji.

Nie wystarczy po prostu wrzucić miliardy użytkowników na jedną plat­formę i pozwolić im na korzystanie z wolności słowa, aby otrzymać maszynę planetarnej świadomości. Nasze mózgi nie są jedynie przy­padkowym wysypiskiem neuronów, ale skomplikowanym organem z własnymi regionami i regułami. W toku ewolucji przetrwały te mózgi, które rozwinęły sprawne funkcje premiujące współpracę neuronów.

Ta sama zasada dotyczy zarówno Twittera, jak i każdego innego medium społecznościowego tej skali. Narzędzie kolektywnej inte­ligencji musi zatem tworzyć strukturę sieci i pozwalać na interakcje wzmacniające kolektywne osiąganie rezultatów. Ten cel oczywiście może, i niemal na pewno stoi w konflikcie z maksymalizmem wolno­ści słowa, albo koniecznością wykręcania zysku na spłatę dziesiątek miliardów zaciągniętych długów na kupno platformy. Myślenie krótkoterminowe z reguły sabotuje długoterminową mądrość.

„Wykorzystanie kolektywnej inteligencji” obiecywali nam już piewcy Web 2.0, tacy jak Tim O’Reilly, wskazując na pierwsze media społecznościowe jako pionierów ułatwiania użytkownikom mikroblogowania i ekspresji. Jednak widząc dzisiejszego Facebooka, czujemy się oszukani, bo piękna obietnica była zasłoną dymną dla wyzysku, manipulacji i władzy.

Kolektywna inteligencja wyzwolona

„Wykorzystanie kolektywnej inteligencji” obiecywali nam już piewcy Web 2.0, tacy jak Tim O’Reilly, wskazując na pierwsze media społecznościowe jako pionierów ułatwiania użytkownikom mikroblogowania i ekspresji. Jednak widząc dzisiejszego Facebooka, czujemy się oszukani, bo piękna obietnica była zasłoną dymną dla wyzysku, manipulacji i władzy.

Wygląda na to, że rozwój internetu charakteryzuje dialektyczne napięcie, podobnie jak miało to miejsce w kapitalizmie przemy­słowym. Współczesna wersja tej historii wynika z chęci wykorzystywania kolektywnej inteligencji, bez potrzeby upodmiotowienia składających się na nią ludzkich inteligencji. Rodzi to rozliczne obawy: obywateli o cenzurę lub utratę prywatności, o trolling i hejt, zaś państw o erozję cyfrowej suwerenności.

Rozwój internetu charakteryzuje dialektyczne napięcie, podobnie jak miało to miejsce w kapitalizmie przemysłowym. Współczesna wersja tej historii wynika z chęci wykorzystywania kolektywnej inteligencji, bez potrzeby upodmiotowienia składających się na nią ludzkich inteligencji. Rodzi to rozliczne obawy: obywateli o cenzurę lub utratę prywatności, o trolling i hejt, zaś państw o erozję cyfrowej suwerenności.

Zapowiadana rewolucja Muska jest niczym wyzwolenie z pańsz­czyzny, aby narzucić druzgoczący czynsz. Ale horyzont możliwo­ści postępu społecznego sięga znacznie dalej. Sięga tam, gdzie 14-letni użytkownicy są traktowani poważnie i mają głos, który pozwala nam rozumieć więcej, a im daje poczucie pewnej godno­ści. Sięga głębokiej demokratyzacji, w której mój głos i Twój głos zasługują na dostrzeżenie, obok miliardów głosów innych osób na naszej wspólnej planecie i obok pojedynczego głosu Elona Muska. Sięga wspólnej własności jako podstawy do rozliczalności, transparentności i współpracy.

Mam nadzieję, że ten krótki esej będzie dla Ciebie inspiracją, tak jak dla mnie było zmaganie reformatorów Twittera z wielkim ka­pitałem rządzącym platformą. Kolektywna inteligencja nie jest odległym abstraktem, ale możliwością harmonijnej współpracy ludzi przy użyciu cyfrowych narzędzi, sieci i sztucznych inteligencji. Jej podstawą jest upodmiotowienie ludzi. Ludzie naprawdę mają do powiedzenia ciekawe i mądre rzeczy, dostarczają wiedzy, jakiej nie możemy się spodziewać. Wszystko, co Friedrich von Hayek mówił o „wiedzy ukrytej” było prawdziwe – ale po prostu działa lepiej w równym dialogu niż na nierównym rynku.

Jan J. Zygmuntowski, ekonomista związany z obszarami innowacji, cyfrowej gospodarki i zrównoważonego rozwoju, współprzewodniczący Polskiej Sieci Ekonomii, pracownik naukowy Akademii Leona Koźmińskiego, dyrektor programowy CoopTech Hub, pierwszego w Polsce centrum technologii spółdzielczych.

 

Artykuł ukazał się na łamach: Magazyn ITwiz 9-10/2022. Zamów poniżej:

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *