Branża ITRynekPolecane tematy

Po 5 latach znika Ministerstwo Cyfryzacji

Po owocach ich poznacie, po czynach ich zapamiętacie. Zatem pytanie czy będziemy tęsknić za Ministerstwem Cyfryzacji jako symbolem lub Ministrem Cyfryzacji jako liderem? Od kilku miesięcy mówi się o likwidacji resortu cyfryzacji. Tak też się stało w czasie jesiennej rekonstrukcji rządu. Gdzie pójdą zadania tego ministerstwa i kto ma chrapkę na budżet cyfryzacji?

Po 5 latach znika Ministerstwo Cyfryzacji

Ministerstwo Cyfryzacji utworzone zostało w grudnia 2015 z przekształcenia Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, to zaś powstało w listopadzie 2011 w drodze przekształcenia znoszonych: Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Ministerstwa Infrastruktury. A kiedyś, kiedyś było to Ministerstwo Nauki i Informatyzacji, zanim na blisko dekadę przejęło temat „IT” Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.

18 lat działu „informatyzacja” w administracji publicznej

Jak widać cyfryzacja to nie sam urząd, lecz dział administracji rządowej, choć jej uwypuklenie w nazwie urzędu podkreśla wagę zagadnienia dla polityki rządu. I tak Informatyzację jako dział administracji rządowej utworzono 1 lipca 2002. Czyli to już 18 lat, a z tą liczbą zawsze kojarzy nam się pełnoletność i nowe decyzje życiowe. Tym razem ktoś za nas je podejmie i może zamiast jubileuszu będzie stypa.

Pogłoski o likwidacji Ministerstwa Cyfryzacji wracają jak bumerang. Za Minister Anny Streżyńskiej w październiku 2017 a za Ministra Zagórskiego poprzednio w listopadzie 2019. Może dlatego, że małe słabe i niepotrzebne? A jednocześnie wszyscy grzmią, że cyfryzacja jest motorem i przyszłością społeczeństwa i gospodarki. Może chodzi o to, że nieuchronną więc wszystko stanie się samoistnie? Po latach plotek zdecydowano, że „cyfryzacja” będzie podlegać bezpośrednio Premierowi.

Ministerstwo Cyfryzacji prowadzi szereg projektów i programów – w tym regulacyjnych, implementacyjnych i promocyjnych, inaczej mówiąc twardych i miękkich – wspomnijmy tu choćby o otwartych danych, portalu gov.pl, megaustawie telekomunikacyjnej, body-leasingu, e-doręczeniach, chmurze obliczeniowej, mObywatelu, ustawie o systemie cyberbezpieczeństwa czy strategii AI.

Czym jednak zajmuje się – albo powinno zajmować się – Ministerstwo Cyfryzacji? Określa to status Ministerstwa i według niego – poza nazwami departamentów, które mogą sugerować zakres działalności urzędu – wskazany jest wyraźnie wyłącznie dział administracji rządowej informatyzacja. Ten zaś zdefiniowany jest w ustawie o działach administracji rządowej i obejmuje 14 obszarów, w tym informatyzacji administracji publicznej, wspierania inwestycji w dziedzinie informatyzacji, rozwoju społeczeństwa informacyjnego i przeciwdziałania wykluczeniu cyfrowemu; rozwoju usług świadczonych drogą elektroniczną, telekomunikacji, bezpieczeństwa cyberprzestrzeni w wymiarze cywilnym.

Ogólnie działów administracji rządowej jest 37. i łączność jest oddzielnym działem, ale w zasadzie obejmuje już tylko sprawy poczty. Dotychczas Minister Cyfryzacji sprawował nadzór na Urzędem Komunikacji Elektronicznej, Centralnym Ośrodkiem Informatyki, Instytutem Łączności, Instytutem Technik Innowacyjnych EMAG, Naukową i Akademicką Siecią Komputerową – w tym wchłoniętym Instytutem Maszyn Matematycznych oraz Centrum Projektów Polska Cyfrowa. Jest to o tyle ważne, bo jak widać Ministerstwo Cyfryzacji to nie jest jeden urząd. Tymczasem panuje przekonanie, że Ministerstwo jest od określania „policy”, a jednostki podległe od kwestii operacyjnych. Może chodzi zatem o to, że rozrośnięte, wpływowe i ociężałe?

Dylematy Ministra Cyfryzacji

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i Minister Cyfryzacji jest w stanie reprezentować w rządzie interes społeczno-gospodarczy kraju z punktu widzenia cyfryzacji bez obciążenia innymi obszarami i dążyć do wypracowania zrównoważonych rozwiązań. Ale za dużo jajek w jednym koszyku to też niedobrze. Minister zaczyna wtedy ważyć poszczególne obszary swojej odpowiedzialności. Jedne obszary przysłaniają drugie lub kładą się cieniem, a do społeczeństwa i mediów przebija się spaczony obraz urzędu.

Trudno powiedzieć co dziś jest przyjmowane za KPI dla działań rządu i poszczególnych resortów, w tym zakresie cyfryzacji? Wyniki sondażu opinii publicznej? Realizacja planu działań rządu z exposé Premiera? Realizacja strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju? Pozycja Polski w rankingach cyfryzacji?  A może sprawna realizacja „business as usual”?

Ministerstwo Cyfryzacji prowadzi szereg projektów i programów – w tym regulacyjnych, implementacyjnych i promocyjnych, inaczej mówiąc twardych i miękkich – wspomnijmy tu choćby o otwartych danych, portalu gov.pl, megaustawie telekomunikacyjnej, body-leasingu, e-doręczeniach, chmurze obliczeniowej, mObywatelu, ustawie o systemie cyberbezpieczeństwa czy strategii AI.

Uchwalone przepisy zostaną w dzienniku ustaw, prace nad toczącymi się zostaną przejęte. Ciągłość prac rządu jest niezachwiana, może jakieś opóźnienia będą. Z rezultatów zostaje na pewno dużo słów spisanych w strategie. Ktoś powie: potrzebujemy lewarów cyfryzacji! Ktoś inny zapyta, ale po co nam Ministerstwo Cyfryzacji, skoro Covid-19 nadrobił lata zapóźnienia? Trzeba jednak pamiętać, że wszystko to było możliwe, bo ktoś myślał o tym, stworzył i utrzymał podstawy. Prowadził konsultacje, wsłuchiwał się w głos ekspertów i lobbystów, reprezentował nasze interesy w zakresie cyfryzacji zakresie na arenie międzynarodowej.

Działania przemijają, czasami rezultaty zostają, czasami następuje trwała zmiana. Pamiętamy gorsze i spektakularne rzeczy, jak infoafera czy 5G, resztę przyjmujemy za pewnik jakby tak zawsze było. Oceniamy działania Ministra Cyfryzacji poprzez nowości, które nam przedstawia traktując urząd jak dostawcę medialnej rozrywki, a nie organ sumiennie wykonujący swoje zadania.

Uchwalone przepisy zostaną w dzienniku ustaw, prace nad toczącymi się zostaną przejęte. Ciągłość prac rządu jest niezachwiana, może jakieś opóźnienia będą. Z rezultatów zostaje na pewno dużo słów spisanych w strategie. Ktoś powie: potrzebujemy lewarów cyfryzacji! Ktoś inny zapyta, ale po co nam Ministerstwo Cyfryzacji, skoro Covid-19 nadrobił lata zapóźnienia?

Trzeba jednak pamiętać, że wszystko to było możliwe, bo ktoś myślał o tym, stworzył i utrzymał podstawy. Prowadził konsultacje, wsłuchiwał się w głos ekspertów i lobbystów, reprezentował nasze interesy w zakresie cyfryzacji zakresie na arenie międzynarodowej. Kierował inne resorty na ścieżkę cyfryzacji, wskazywał inne możliwości regulacji i rozwiązań problemów. Ale Covid pokazał też, że do realnej zmiany potrzebne są bardziej radykalne i odważne działania. Na końcu jest jednak zawsze opinia publiczna i wyborcy.

Ministerstwo nie jest potrzebne, ale jest symbolem. Temat żyje z człowiekiem. Minister jest tylko reprezentantem urzędu. Bezimienne rzesze lepszych i gorszych urzędników pracują nad tym, aby wszystkie te założenia, projekty, programy i przepisy wypracować. Ekspertów wchłonie rynek lub inne urzędy. Jednak niezależnie od wszystkiego do zmiany potrzebne jest prawdziwy Lider.

Czy o tym, że statek tonie przesądzają ostatnie ruchy wokół Ministerstwa? Być może już wiesz albo zaraz się przekonasz! Ostateczna decyzja w tym zakresie jest zawsze wynikiem walki politycznej, aspiracji, potrzeby chwili i odrobiny racjonalności. Zmiany są potrzebne, bo zawsze może przyjść ten co nie wie, że się nie da i nie mając obciążenia wiedzą historyczną dokonać pozytywnej transformacji.

Ministerstwo nie jest potrzebne, ale jest symbolem. Temat żyje z człowiekiem. Minister jest tylko reprezentantem urzędu. Bezimienne rzesze lepszych i gorszych urzędników pracują nad tym, aby wszystkie te założenia, projekty, programy i przepisy wypracować. Ekspertów wchłonie rynek lub inne urzędy. Jednak niezależnie od wszystkiego do zmiany potrzebne jest prawdziwy Lider!

Trudno jest też mówić o jednym Ministerstwie. Należy mówić o całym rządzie i jego dojrzałości do rozwiązań społeczeństwa i gospodarki cyfrowej. I należy tu wskazać, że ostatnia mila tj. samorządy są cały czas pomijane w tym procesie. Im dalej od centrali tym gorzej.

Ministerstwo równie łatwo jest powołać co zlikwidować. Gdy będzie potrzebne to wróci, w tej czy innej formie, dział gospodarki zostaje, zadania i potrzeby społeczno-gospodarcze same się o to upomną. A przy okazji małe zamieszanie w mętnej wodzie zawsze rozmyje odpowiedzialność, tak na wszelki wypadek. A likwidacja urzędu daje prostą podstawę do zwolnień grupowych. Odpada najsłabsze ogniwo.

Sebastian Christow, Digital Government Consulting Expert & Solution Manager w Atos Polska

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *