Biznes

Przyjdzie taki czas, że roboty zaczną przewyższać umiejętności człowieka

Z Adamem Drewnianym, prezesem South Bay Solutions, wiceprzewodniczącym Rady Nadzorczej Northvolt Polska, a także twórcą spółki E-bility, rozmawiamy o tym jak wyglądał początek współpracy z Elonem Muskiem i Teslą; specyfice działalności produkcyjnej w Stanach Zjednoczonej i Polsce; ważnej roli dywersyfikacji biznesu; działalności spółki Northvolt i rozwijającym się rynku elektromobilności oraz postępującej automatyzacji i robotyzacji przemysłu.

Przyjdzie taki czas, że roboty zaczną przewyższać umiejętności człowieka

Jak tworzy się zupełnie nową linię produkcyjną w ciągu zaledwie trzech miesięcy dla nowej fabryki samochodów Tesla?

Czasami sam sobie zadaje takie pytanie, bo patrząc od strony teoretycznej jest to prawie niemożliwe. Inne firmy, działające w branży produkcji Battery Pack, nie podejmowały się „ustawienia” produkcji w czasie krótszym niż 10-14 miesięcy. W efekcie Elon Musk znalazł się w dużych opałach. Wziąłem zatem na siebie duże ryzyko i postawiłem wszystko na jedną kartę. Byłem młodszy i nie wiem, czy odważniejszy, czy też mniej doświadczony. Na pewno dopingował mnie też fakt, że zgłosiła się do mnie taka firma, jak Tesla oraz to, że sam Elon Musk potrzebował pomocy. Nie bałem się zaryzykować. Uważam, że zawsze trzeba iść do przodu.

Duży problem był zwłaszcza z maszynami. Nie było wówczas na rynku urządzeń do obróbki skorupy modułu Battery Pack. Na szczęście Elon Musk – wykorzystując swoją pozycje w biznesie – przekonał właścicieli firmy Hass, aby zmienili produkcje maszyn dostosowując ją do mojej oryginalnej koncepcji i wymagań. Następnie kupiłem budynek starej szkoły, przystosowałem go do potrzeb produkcji, pozyskałem pracowników z pobliskiego więzienia, zainstalowałem maszyny, oprogramowanie i ruszyliśmy z produkcją. Dzięki temu nowy model Tesli można było zaprezentować w zaplanowanym terminie, a moja firma do dziś produkuje Battery Pack do Modelu S, a także X.

Zasługą tej udanej współpracy z Teslą, jest też fakt, że do udziału w spółce Northvolt – rozwijającej w Szwecji produkcję baterii litowo-jonowych – zaprosił mnie jej prezes Peter Carlsson, wcześniejszy wiceprezes Tesla Motors.

Pracuje Pan obecnie w firmie działającej zarówno w Stanach Zjednoczonych i Polsce. Jak sobie radzić z zarządzaniem przy rozproszonej działalności?

Nie ma z tym większych problemów, jeśli ma się dobrych fachowców. Spółką w Kalifornii, w której pracuje 200 osób, zarządza obecnie mój syn Michael. W zasadzie przekazałem mu już pełnie obowiązków i jestem bardzo zadowolony z tego, jak sobie radzi. Natomiast w Polsce świetnie spisują się i pomagają mi: Robert Chryc-Gawrychowski, prezes Northvolt Poland w Gdańsku oraz Ewa Rzodkiewicz, CEO w E-bility Poland w Warszawie.

Spółka, którą zarządza Ewa Rzodkiewicz, zajmuje się produkcją pełnowymiarowych, miejskich skuterów elektrycznych, odpowiednika Tesli na dwóch kółkach. Oczywiście skutery te będą napędzane energią z baterii wyprodukowanych przez Northvolt. W planach na 2021 rok mamy produkcję 15 tys. takich pojazdów. Z tych też powodów większość czasu spędzam w Polsce albo w Szwecji, choć akurat teraz – z powodu pandemii – jestem w Stanach Zjednoczonych i zarządzam polskimi spółkami zdalnie.

Czy potrzeby firm produkcyjnych w Polsce różnią się czymś od tych w USA?

Polska stopniowo zaczyna już dorównywać firmom zagranicznym czy amerykańskim. Myślę nawet, że ten poziom już się nawet wyrównał mimo tego, że pracownicy w Polsce są wciąż dużo tańsi od tych w Europie Zachodniej.

Przewaga – wynikająca z tańszej siły roboczej – pewnie się niedługo skończy. Czy jednak dorównujemy Zachodowi także, jeśli chodzi o zaawansowanie technologiczne?

Myślę, że tak. Dlatego też m.in. mój szwedzki partner zdecydował się zainwestować w fabrykę w Polsce. Choć początkowo chciał otworzyć firmę na Węgrzech. Przekonałem go jednak, że polscy fachowcy i inżynierowie są dużo lepsi, dokładniejsi oraz szybsi w swej pracy. Uważam nawet, że jeden polski inżynier swobodnie zastępuje trzech szwedzkich. Wygrywamy więc kompetencjami. Podobnie rzecz ma się z polskimi uniwersytetami, które wypuszczają na rynek bardzo dobrze wykształconych, młodych ludzi.

South Bay Solutions specjalizuje się w produkcji systemów bateryjnych, komponentów dla przemysłu lotniczego, wydobywczego, półprzewodnikowego czy medycyny. Czy ta dywersyfikacja to klucz do sprawnego prowadzenia biznesu?

Tylko i wyłącznie. Jeśli firma bazuje na jednym typie klientów, to popełnia błąd i musi się liczyć z dużym ryzykiem. Przetrwałem w Ameryce już kilka kryzysów ekonomicznych właśnie dzięki dywersyfikacji. Kiedy nie szło mi na rynku półprzewodników odbijałem sobie na zamówieniach dla sektora medycznego. Jak było załamanie na rynku olejowym, nadrabiałem w sektorze zbrojeniowym itd. Poza tym, to właśnie w kryzysie udawało mi się rozwijać biznes, przyjmować dobrych fachowców zwolnionych z innych firm, czy też kupować taniej nowe maszyny. Ale podstawą jest właśnie dywersyfikacja. Co niezwykłe, obecnie np. sektor medyczny jest w dołku, co się do tej pory nigdy nie zdarzało…

Skąd ten dołek?

Przez epidemię. Szpitale w ogóle nie kupują wyspecjalizowanego sprzętu czy robotów medycznych. Są zbyt zajęte walką z pandemią Covid-19 i uzupełnianiem najbardziej potrzebnych do tej walki, podstawowych środków ochrony. Za to idzie teraz w górę rynek związany z sieciami 5G. To będzie na pewno mocny trend na najbliższe kilka lat. Zawsze znajdzie się więc jakiś sektor, który ma zapotrzebowanie na produkty. Poza tym, przed kryzysem związanym z pandemią ekonomia była tak szaleńczo rozpędzona, a na rynku pracy były takie niedobory – nie tylko fachowców, ale i zwykłych pracowników – że potrzebne było lekkie wyhamowanie. Uważam, że ono pomogło i teraz przedsiębiorcom jest nieco łatwiej.

Na co należy zwrócić szczególną uwagę, aby proces transformacji cyfrowej przeprowadzić skutecznie i by szybko przyniósł widoczne efekty? Jak to wygląda w Pana firmie?

Cyfrowa transformacja zrealizowana poprzez automatyzację i robotyzację pozwoliła nam na bardzo wydajną standaryzację i zwiększoną powtarzalność tworzonych produktów. Nie tylko wytwarzamy lepsze produkty, ale obniżyliśmy także koszty ich produkcji. Pozwala to nam skutecznie konkurować z produktami chińskimi, które zalewają większość rynków.

Jak to wygląda w Northvolt?

Obecnie produkujemy na niewielką skalę, głównie w Szwecji, gdzie budujemy i wyposażamy teraz fabrykę, która będzie miała podobną moc jak, słynna gigafactory Tesli – 32 GWh. Kolejną gigafactory budujemy w Niemczech wyłącznie na potrzeby Volkswagena.

Czy te baterie są przeznaczone głównie dla branży motoryzacyjnej?

Nie tylko. Niedawno podpisaliśmy też duży kontrakt w ramach, którego będziemy budować ogromny magazyn energii. Niestety, nie mogę jeszcze zdradzić nazwy tej firmy. Ta produkcja może być najbardziej intratna. Tak jak i my, Tesla również nie zarabia głównie na sprzedaży samochodów tylko na produkcji ogniw do magazynów energii. Baterie, które produkujemy będą głównie wykorzystywane w takich magazynach. Dodam jeszcze – bo to szczególnie istotne – że są to tzw. zielone baterie, czyli produkujemy je wykorzystując energię płynącą z wiatraków, biogazowni czy fotowoltaiki.

Tak to będzie też wyglądało w Gdańsku?

Tak. Będziemy tam stawiać wiatraki i budować biogazownię. Nasi partnerzy szwedzcy nie biorą w ogóle pod uwagę innych rozwiązań. Northvolt jest jedynym producentem baterii w tak dużym stopniu stawiającym na ekologię i jedynym produkującym zielone baterie.

Jak daleko nam do upowszechnienia się samochodów elektrycznych?

Polska i Europa są bardzo mocno z tyłu jeśli chodzi o rozwój elektromobilności. Można powiedzieć, że Stary Kontynent wręcz zaspał w kwestii tej technologii. Przecież jeszcze do niedawna inwestowano głównie w silniki diesla. Europa nie może więc równać się z Chinami, gdzie w 2020 roku wyprodukowanych zostanie 2,5 mln samochodów elektrycznych czy Stanami Zjednoczonymi, gdzie powstanie ok. 500 tys. takich pojazdów. Rynek ten będzie się w Europie na pewno rozwijał, ale potrzeba na to kilku lat.

Elon Musk miał wizję wykorzystania tych samych baterii, co w samochodach Tesla do gromadzenia energii produkowanej w poszczególnych domach ze słońca, jak daleko jesteśmy od realizacji tego pomysłu?

Tak jak wspomniałem, większość produkowanych baterii powstaje obecnie na potrzeby magazynów energii i będą one wykorzystywane do systemu magazynowania energii Power-wall. Czyli panele fotowoltaiczne będą instalowane na dachu domu, a baterie, np. w garażu. W dzień ładowanie baterii odbywa się przez panele na dachu, a w nocy energia zużywana jest z naszych baterii. Pozwala to całkowicie uniezależnić się od sieci publicznych i w Stanach Zjednoczonych rozwiązania te stają się bardziej popularne. W Polsce zainteresowanie też powoli rośnie. Jeden z banków jest zainteresowany zainstalowaniem przez nas takiego rozwiązania na wszystkich jego budynkach. A ponieważ energia jest coraz droższa, myślę, że to jest kolejny rynek, który będzie się rozwijał.

Jak obecna sytuacja – związana z pandemią – wpływa na sektor przemysłowy w USA?  

Co może dziwić, w sektorze tym odczuwamy prawdziwy boom. Bardzo dużo firm amerykańskich przenosi produkcje z Chin do Stanów Zjednoczonych. Podobnie, jeśli chodzi o firmy medyczne. Do tej pory większość kupowanego przez nie asortymentu – maseczki czy antybiotyki – były produkowane w Chinach. Teraz – w efekcie wojny handlowej – lokalna produkcja zaczyna dominować na rynku w USA, napędzając tutejszą ekonomię.

Czy rozwiązania z zakresu Przemysłu 4.0 – a zwłaszcza robotyzacja i automatyzacja linii przemysłowych – to skuteczne antidotum na obecny kryzys? 

Robotyzacja i automatyzacja – w które wchodzi ta branża – były ważnymi czynnikami mającymi wpływ na środowisko. Covid-19 przyśpiesza jeszcze bardziej wprowadzenie tej technologii, ponieważ firmy przemysłowe starają się nie tylko chronić siłę roboczą, ale także i wyniki finansowe. Dlatego myślę, że to jest przyszłość. W tym kierunku będzie musiał iść cały świat. Od tego nie ma już odwrotu.

A jak to wygląda w Polsce?

Nie znam aż tak dobrze polskiego rynku. Ale jeśli chodzi o naszą fabrykę w Gdańsku to budujemy ją w myśl idei Przemysłu 4.0, a więc planujemy stosowanie pełnej automatyzacji i robotyzacji. Pracownicy będą tam w zasadzie tylko monitorować produkcję.

Według „World Robotics Report 2020”, najnowszej analizy Międzynarodowej Federacji Robotyki (IFR), światowy kryzys gospodarczy związany z pandemią COVID-19 negatywnie wpłynie na sprzedaż robotów przemysłowych w 2020 roku, a spadki te mogą być dotkliwe. Zgadza się Pan z tymi prognozami? 

Nie. Obecnie zapotrzebowanie na roboty w każdej gałęzi przemysłu jest bardzo wysokie. Mało tego, myślę nawet, że jest odwrotnie niż w tej prognozie. Występuje wręcz brak robotów. Zresztą niech Pan spojrzy na jakąkolwiek dziedzinę życia, roboty mamy wszędzie – od restauracji poprzez lotniska, a na medycynie kończąc. Popyt na nie będzie tylko rosnąć.

Jak więc widzi Pan przyszłość robotyzacji?

Może nie chcemy przyjąć tego do wiadomości, ale rola robotów od jakiegoś już czasu stopniowo rośnie i będzie się zwiększać, jeśli chodzi o zastępowanie nimi pracowników fizycznych. Mało tego, roboty będą produkować inne roboty, będą je ciągle ulepszać i generować przy pomocy sztucznej inteligencji. Będą się one uczyć, tak jak i my uczymy się na podstawie własnych doświadczeń. To będzie ciągły rozwój, i w którymś momencie przyjdzie taki czas, że roboty zaczną przewyższać poziom umiejętności człowieka. W efekcie ciężko będzie nam je dogonić. Nasze umysły nie będą w stanie w najbliższej przyszłości przezwyciężyć możliwości praktycznych i naukowych urządzeń tego typu.

Myśli Pan, że to dobrze?

Oczywiście. Kiedyś było coś takiego, jak tajemnica produkcji. Specjaliści nie chcieli dzielić się swoją wiedzą. Obecnie wszystkie procesy są już otwarte i przedsiębiorcy mogą tylko na tym skorzystać.

Tagi

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *